Rozdział VII

10 0 0
                                    


16.10.2013r.

Jesteśmy na lotnisku, chłopacy nas odwieźli. Strasznie się denerwujemy stanem Alice.. Jesteśmy ciekawe jak zareaguje na nasz widok.. Dzisiaj mija miesiąc od śmierci taty, czyli dopiero od tamtego czasu się z nią zobaczymy.. Kiedyś miałam ją codziennie, a teraz? Muszę lecieć, ustawiamy się w kolejkę i idziemy do samolotu.. 


Odwiedziłyśmy Alice, tragicznie wygląda... Taka bezsilna.. Jak ją zobaczyłam, nie mogłam powstrzymać łez.. Powiedziała, że te wszystkie mail-e pisała Kate, bo Alice nie ma siły utrzymać laptopa.. Tak bardzo chciałabym żeby wszystko dobrze się skończyło.. Spędziłyśmy u niej 4 godziny, potem lekarze powiedzieli, że musi odpoczywać, jutro z samego rana idziemy ją odwiedzić.. Teraz czas na jakiś lunch, chociaż nie wiem czy nawet jestem w stanie coś zjeść, cały czas myślę o Alice.. Już nawet zapomniałam o tym, że wczoraj poznałam swoją mamę, że spotkałam ją po 20 latach... Ale jednak, ta mama, która była ze mną więcej czasu, leży bezsilna w szpitalu... Kocham ją, naprawdę.. Po lunch'u przyjedzie po nas Kate i ma nam coś powiedzieć.. Mam nadzieję, że to będzie dobra wiadomość. 


Wiecie co? Siedzę zaryczana... Kate powiedziała, że Alice ma max. 3 dni na przeżycie.. Nie dożyje więcej.. Przysięgałyśmy z Ingrid, że mimo tego, że nie jesteśmy biologicznymi siostrami, zawsze będzie dla nas jak siostra.. Wtedy w 3 mocno się przytuliłyśmy.. Odwiozła nas do hotelu, zasnęłam od razu.. Około 3 w nocy, przebudziłam się, zobaczyłam, że Ingrid nie może powstrzymać płaczu.. Błagałam ją, żeby już poszła spać, musi dbać o maleństwo...



xzvixv



Rozdział był trochę krótki, ale nie każdy musi być zawsze długi:D Miłego czytania dalszych rozdziałów!


A może zacząć wszystko od nowa...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz