2.

280 33 8
                                    

Rano obudził mnie przyjemny dźwięk budzika, który wręcz uwielbiam. Żartuje. Jęknęłam przewracając się na łóżku. Wyłączyłam budzik i spojrzałam na zegarek. Jeszcze trzydzieści minut do pierwszej lekcji.

- Zaraz! Co?! Przecież nie zdążę! - krzyknęłam i poderwałam się z mojego cieplutkiego królestwa. Szybko podbiegłam do garderoby i wyciągnęłam biały crop top, a do tego czarne rurki z dziurami na kolanach. Ubrałam się w przygotowane rzeczy i weszłam do łazienki. Umyłam żeby, nałożyłam krem BB i pomalowałam rzęsy tuszem. Z racji tego, że mam nieskazitelną cerę nie potrzebuje tony tapety. Wzięłam plecak i zeszłam do kuchni. Wyciągnęłam z szafki miskę i nasypałam do niej płatków. Gdy sięgałam do lodówki, aby wyciągnąć mleko, zauważyłam karteczkę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.

Razem z tatą musieliśmy dzisiaj wyjść do pracy. Wrócimy zapewne późnym wieczorem. Dzisiaj twój brat miał do szkoły na 7.00, więc musisz iść sama na piechotę. Nie czekajcie na nas z kolacją, zamówcie sobie pizze. Na stole leży mapa, powinnaś z jej pomocą trafić do szkoły.

Kochamy was!


Aha.

Znowu zaczyna się to samo. Po skończony śniadaniu wyszłam z domu i ruszyłam w stronę szkoły. Mam szczęście, bo dopisywała mi pogoda. Kiedy dotarłam do szkoły zerknęłam na zegarek. 7.55. Mam tylko pięć minut do dzwonka. Energicznym krokiem weszłam do szkoły. Ludzie dziwnie mi się przypatrywali, ale ignorowałam to. Postanowiłam znaleźć sekretariat. Szłam rozglądając się po szkole, gdy nagle w coś uderzyłam i upadłam. Spojrzałam w górę i ujrzałam wysokiego, przystojnego bruneta. Miał na sobie czarne spodnie, białą bluzkę, która opinała jego idealne wyrobiony brzuch.

- Uważaj jak chodzisz! - warknął, a jego oczy przepełnione były złością.

- Nie sądzisz, że trochę niegrzecznie odzywać się tak do dziewczyny? Rodzice cie tego nie nauczyli? - prychnęłam i szybko wstałam z zimnej podłogi. Nagle zostałam przygwożdżona do ściany. Brunet patrzył mi prosto w oczy.

- Nigdy nie waż się mówić nic o moich rodzicach, a poza tym nie znasz mnie, więc nic o mnie nie wiesz. - wysyczał do mojego ucha głosem pełnym jadu.

Lekko drgnęłam. Nie powiem, wystraszyłam się. Chłopak mnie puścił i odszedł, a ja patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę, aż zniknął za drzwiami wyjściowymi. Stałam chwile osłupiała na środku korytarza, zastanawiając się nad tym co przed chwilą się wydarzyło. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek na lekcje. Wróciłam do szukania tego pieprzonego sekretariatu, byłam już nieźle wkurzona. Błąkałam się po szkole, aż w końcu podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Na oko wyglądała na siedemnaście lat (czyli tyle co ja). Była niską, szczupłą szatynką, z dużymi, niebieskimi oczami.

- Hej, jestem Mia. - przedstawiła się dziewczyna z ogromnym uśmiechem, wystawiając w moim kierunku rękę. Nie powiem, Mia wydawała się być całkiem sympatyczna.

- Vera. - odpowiedziałam podając rękę i odwzajemniając uśmiech.

- Jesteś tu nowa? - uśmiech nie schodził dziewczynie z twarzy.

- Tak. Pomogłabyś mi znaleźć sekretariat? - odparłam po chwili.

- Oczywiście, chodź! - dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła w nieznanym mi kierunku.

- To tutaj. - powiedziała, gdy stałyśmy przed brązowymi drzwiami z napisem "sekretariat".

- Dziękuję. - odpowiedziałam posyłając do dziewczyny szczery uśmiech.

Mia postanowiła poczekać na mnie pod drzwiami i oprowadzić po szkole. Wydaje mi się, że możemy się zaprzyjaźnić. Nie wygląda na jakiegoś głupiego plastika bez mózgu.

-----------

Dziękuje Ci, że czytasz to coś. Daj znać w komentarzu jak ci się podoba. Pozdrawiam!






Please, stay with me.Where stories live. Discover now