14.

166 12 2
                                    

Obudziłam się w swoim łóżku. Nie miałam siły wstać, nie pamiętała zdarzeń z wczoraj.
– Luke... - próbowałam zawołać mojego brata.
– Coś się stało? - zapytał, wpadają wystraszony do pokoju.
– Poza tym, że jestem obolała to chyba nie. - powiedziałam lekko się uśmiechając. – Chciałabym się dowiedzieć co wczoraj się wydarzyło.
Mój brat popatrzył na mnie, westchnął i zaczął opowiadać. Gdy skończył, byłam wystraszona. To już nie są żarty, nie mogę być bezpieczna, muszę bardziej uważać.
– Gdzie Paul? - zapytałam.
– Wyszedł niedawno, bo miał załatwić jakieś sprawy na mieście, powiedział, że przyjdzie cię później odwiedzić.
– Mógłbyś zrobić mi śniadanie? Jestem strasznie głodna. - kiedy wypowiadałam te słowa akurat mój brzuch dał o sobie znać.
– Zejdź na dół za 20 minut. - powiedział Luke całując mnie w czoło, po chwili zniknął za drzwiami.
Wstałam, poszłam do łazienki i zobaczywszy swoje odbicie w lustrze przeraziłam się. Moim oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy. Rozmazany makijaż i  włosy w każdą stronę. Szybko weszłam pod prysznic chcąc zmyć z siebie wczorajszą noc. Nie czułam się zbyt dobrze. Za dużo myślała i to mnie dobijało. Tworzyłam scenariusze tego co może wydarzyć się w przyszłości, mój strach się zwiększył. Po wyjściu z łazienki zeszłam na dół. Już na schodach przywitał mnie przyjemny zapach. Naleśniki! Mój brat się postarał. Na stole stał talerz z ogromną porcją naleśników i syrop klonowy.
– Dziękuję braciszku. - powiedział mocno się do niego przytulając.
– Smacznego! - odparł i szeroko się uśmiechnął. – Dzisiaj wracają rodzice.
– Przez to wszystko całkowicie o tym zapomniałam. Pasowałoby pojechać na zakupy, nasza lodówka świeci pustkami.
– Zajmę się tym, ty musisz teraz odpoczywać. – powiedział Luke z troską w głosie.
Po zjedzeniu śniadania spowrotem udałam się do mojego pokoju, włączyłam ulubiony serial i zaczęłam oglądać, później wzięłam się za sprzątanie. Czas minął mi nieubłaganie szybko i zanim się obejrzałam była już 17:00. Usłyszałam dzwonek do drzwi i szybko poszłam otworzyć. W progu stanął Paul. W rękach trzymał wielki bukiet róż. Nie musiał nic mówić, rozumieliśmy się bez słów.
– Kocham cię idioto! – krzyknęłam wskakując na niego.
– Ja ciebie też głupku. – odparł z uśmiechem na twarzy i złączył nasze usta w pocałunku.
Włożyłam bukiet do wazony i usiadłam obok chłopak na kanapie w salonie.
– Luke jeszcze nie ma? – zapytał.
– Jeszcze nie, ale powinien niedługo przyjść.
Mój brat ma doskonałe wyczucie czasu. Wtedy kiedy kończyłam zdanie, wszedł do domu.
– Kupiłem pizze. Stwierdziłem, że nie będzie nam się chciało nic gotować.
Podeszłam do niego i pomogłam mu wnieść zakupy do kuchni. Później usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy jeść naszą kolację. Bardzo przyjemnie nam się rozmawiało do momentu kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a w progu ujrzeliśmy policję...

––––––––––––––––––
Dziękuję za tysiąc wyświetleń! ❤️ Wracam z kontynuacją książki 💋 Rodziały będą dodawane w zależności od tego ile będę miała wolnego czasu, bo w tym roku czeka mnie dużo nauki. Pozdrawiam 😘

Please, stay with me.Where stories live. Discover now