Rozdział XIX - "Tylko nie to!"

739 79 44
                                    

Hania chodziła w tę i z powrotem po pokoju, próbując się uspokoić. Niewiele to pomagało. Właściwie nie pomagało wcale. Ilekroć zdołała choć na chwilę osuszyć łzy, wybuchała płaczem na nowo. Całe szczęście, że była akurat sama w domu. Rodzice jeszcze w pracy, wrócą nie wcześniej niż za dwie godziny, trzeba coś wymyślić przez ten czas.

Nie, to się nie może dziać naprawdę... Wszystko, tylko nie to! Boże, dlaczego?! Dlaczego akurat teraz?! Przecież tyle razy obiecywała sobie, że będzie uważać, że nie ma w ogóle takiej opcji... I co z tego? Obietnice nic nie pomogły. Jak mogła być aż tak głupia?!

Poszła do łazienki po chusteczkę i jeszcze raz spojrzała na dwie czerwone kreski. Łzy popłynęły ze zdwojoną siłą. „Co ja teraz zrobię? Jeżeli rodzice się dowiedzą... Co ja im powiem? Co powiem Grześkowi? Boże, ratuj!...". Po raz setny zastanawiała się, czy jest ktokolwiek, komu może powiedzieć o tym, co się stało. Rodzice nie wchodzili w grę, Grzesiek... Jeszcze na to za wcześnie. Rodzeństwa nie miała i to była jedna z tych chwil, kiedy bardzo, bardzo tego żałowała. Pomyślała o swojej przyjaciółce Weronice, ale ona pewnie tylko by spanikowała i rozpaczała razem z nią. Więc kto? Komuś musi powiedzieć, bo inaczej zwariuje... Tym bardziej, że jutro będzie musiała normalnie iść do szkoły i zachowywać się tak, jakby zupełnie nic się nie stało. Czy to się w ogóle dało zrobić? Zawsze może udać chorobę i zostać w domu, ale wtedy chyba już kompletnie odejdzie od zmysłów... Trzeba coś przedsięwziąć.

Hania stukała testem ciążowym w kolano, siedząc na brzegu wanny i uporczywie zastanawiała się, co dalej. Wyobraziła sobie jutrzejszy dzień w szkole. Chyba tam umrze. Albo rozpłacze się w środku lekcji. Nie, nie mogła tego zrobić. Musi być silna. W końcu termin powinien wypaść w wakacje, więc maturę spokojnie zdąży napisać. A potem... Potem jakoś to będzie. Grzesiek na pewno jej pomoże. I rodzice. Tylko najpierw będą musieli to przetrawić... Pogodzić się z myślą, że zostaną dziadkami. Cóż, może być ciężko. Ale nie ma co na razie o tym myśleć, jest jeszcze dziewięć miesięcy, żeby to wszystko poukładać. Póki co trzeba zrobić pracę domową z polskiego...

Nagle Hania doznała olśnienia. Polski! Może powiedzieć o wszystkim pani Florczyk! Ona zrozumie. Ona jedna będzie umiała coś jej poradzić, w końcu też jest kobietą... Z niewyjaśnionych powodów Hania bardzo polubiła Paulinę i miała do niej zaufanie niemal jak do rodzonej siostry. Teraz poczuła się tak, jakby zrzuciła z serca ogromny kamień. Już nie czuła się sama ze swoim problemem. Postanowiła definitywnie, że powie pani Florczyk całą prawdę. Wspólnie na pewno coś wymyślą i jakoś wybrną z tej sytuacji.

Ta myśl pozwoliła Hani w miarę się uspokoić. Schowała test ciążowy do szuflady z bielizną, przemyła twarz zimną wodą i kiedy rodzice wrócili z pracy nie dała po sobie poznać, że cokolwiek się wydarzyło. Trzeba było zachować spokój, przynajmniej do jutra. Zjadła z rodziną kolację, opowiedziała, co ciekawego działo się w szkole... Nikt nic nie zauważył.

Położyła się do łóżka z ciężkim sercem. Mieć problem to jedno, a ukrywać go przed bliskimi to drugie... Długo nie mogła zasnąć, a kiedy wreszcie jej się udało, budziła się niemal co godzinę ze łzami w oczach. Budzik zadzwonił o 6:45, ale w zasadzie nie był potrzebny, bo Hania i tak już dawno nie spała. Nie miała siły podnieść się z łóżka. Zmusiła ją do tego jedynie świadomość, że pozostanie w domu mogłoby się wydać rodzicom nieco podejrzane. Wstała więc z ciężkim westchnieniem i poczłapała do łazienki. Umyła zęby, ogarnęła względnie swoje czarne włosy, ubrała się, spakowała sobie śniadanie do torby i wyszła z domu.

Do szkoły dotarła niemal równo z dzwonkiem. Pierwszą lekcją tego dnia była matematyka, więc czym prędzej pognała w kierunku sali matematycznej. Brzezińskiego jeszcze nie było, więc odetchnęła z ulgą. Mimo szczerych chęci i tak nie mogła skupić się na zadaniach, kiedy lekcja już się zaczęła. Następny miał być polski, więc liczyła, że chociaż to poprawi jej samopoczucie.

Deszczowa wersja życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz