(Krąg VIII. Tłumok III. Symoniacy. Mikołaj III i inni papieże).
Mistrzu Symonie! Wy, jego sektarze,
Co rzeczy boże, o łakome dusze,
Jako goniący za zyskiem kramarze,
Cudzołożycie za srebro i złoto,
Gdy być powinno żenione z szczodrotą:
Teraz ja dla was zadąć w trąbę muszę,
Boście trzeciego tłumoka mieszkańce.
Już wstąpiliśmy na same skał krańce,
Skąd wzrok, jak stromą opoką kaskada,
Na dno otchłani prostopadle spada.
O jakże wielki twojej kunszt, o Panie,
Arcymądrości, którą Tyś przyodział
Stosownie niebo, ziemię i otchłanie!
Jak sprawiedliwy przez ciebie jej podział!
Widziałem z brzegu i na dnie głaz szary,
Pełen dziur krągłych, wszystkie jednej miary:
Takie są w moim pięknym Świętym Janie,
Gdzie kąpią dzieci przy chrzestnym obrzędzie;
Jedną z nich stłukłem niewiele lat temu,
Podając pomoc dziecku tonącemu;
A co przynajmniej niech dowodem będzie,
Aby człek każdy spostrzegał się w błędzie.
Grzesznik wytykał z jamy każdej dziury
Nogi po uda, resztę jego ciała
Więziła w środku swego lochu skała.
Dwie stopy płomień przypalał jaskrawy,
Boleść tak silnie miotała nóg stawy,
Że mógłby zerwać i więzy, i sznury.
Jak napojone przedmioty oliwą
Pochwycą płomień w sam wierzch wyciągnięty,
Tak płomień sięgał ich palców od pięty.
«Pojaśń mi mistrzu,» zagadłem go żywo,
«Kto by w tej dziurze rzucał się jak wściekły,
Czy mu tak ognie czerwone dopiekły?»
«Jeśli chcesz» mówił «zejść na dno tej jamy,
Dzieje ich zbrodni z ichże ust poznamy».
A ja: «Ty pan mój, jam sługa twej woli,
A sługa robi, co mu pan pozwoli».
I wstąpiliśmy na łuk czwartej tamy,
Tuż ponad fosę pokłutą dziurami.
Mistrz na dno fosy sprowadzał mnie z góry
I przyprowadził do otworu dziury,
Skąd duch boleśnie skarżył się udami.
«O kto bądź jesteś, jak pal w dziurę wbity,»
Począłem mówić, «duchu nieszczęśliwy,
Jeżeli możesz, miarkuj ból twój żywy».
I stałem jak mnich kapturem zakryty,
Spowiadający zbójcę w jego jamie,
Co się ma nad nim za chwilę zawalić;
![](https://img.wattpad.com/cover/100530359-288-k834454.jpg)