(Krąg VIII. Tłumok V. Przedajni.)
Tak na most z mostu, mówiąc rzeczy inne,
A których pieśń ta opiewać nie myśli,
Przez skalne chrapy, progi niegościnne,
Piąty z kolei, kiedyśmy już przyszli:
Wytchnąwszy trochę, ciekawością ginę,
Aby oglądać inną rozpadlinę
Tych złych tłumoków, inne łzy daremne;
Dno jej, widziałem, szczególnie jest ciemne.
Jak w arsenale weneckim wśród zimy
W dymiących kotłach war smoły widzimy,
Aby nadpsute przez morskie odmęty,
Już nieżeglowne naprawiać okręty;
Ci smołę leją, ci tkają pakuły
W szczel łodzi, którą podróże nadpsuły;
Ci nowych statków budową zajęci,
Ten struga wiosło, drugi linę kręci:
Tak nie przez ogień, lecz przez bożą wolę
Wrzały w tej jamie gęste wary smolne,
Jak klejem lepiąc jej ściany okolne.
Wydęte bąble na powierzchni waru,
Ciągle, widziałem, pękały od skwaru:
Podczas gdy oczy utkwiłem w tej smole,
Wódz mówiąc: «Strzeż się! strzeż się!» — mnie z zapałem
Do siebie z miejsca przyciągnął, gdzie stałem.
Jam się odwrócił, jak ów nieroztropny,
Co bieży widok oglądać okropny,
A patrząc, ledwie nie mdleje od trwogi.
I diabeł czarny biegł mostem za nami,
O jakże jego była postać dzika!
Jak groźne gesta! Ciężkimi skrzydłami
Szumiał, a lekko biegł na obie nogi:
Barki spiczaste, widzę, nowe cudo!
Na ostrych barkach unosił grzesznika,
Jak hakiem szponą trzymając za udo.
Z naszego mostu wołał zaperzony:
«Oto jest jeden z radców z Santa-Zita,
Rzucaj go w jamę, panie Ostroszpony!
Wracam, gdzie strona w takich dość obfita:
Oprócz Bontura, tam każdy ladaco,
Nie w Tak przemieni, gdy mu za to płacą».
Rzucił go w jamę, a sam szybkostopy
Biegł jak pies dworny za złodziejem w tropy.
Grzesznik dał nurka i cały zbrukany
Wypłynął na wierzch; ukryte szatany
Za skałą, krzycząc taką groźbę gwarzą:
«Tu cię nie zbawi obraz z świętą twarzą.
Tu pływacz lekko jak w Serchio nie pierzchnie,
Jeśli mieć nie chcesz od naszych szpon znaków,
![](https://img.wattpad.com/cover/100530359-288-k834454.jpg)