Rozdział 7

222 21 9
                                    

* Oczami Ariany *

Po wczorajszym spotkaniu z przyjaciółmi, nic mi się nie chciało. Miałam zamiar przeleżeć cały dzień. Nie miałam zamiaru nikogo zapraszać. Może jednak? Chłopaków, Liz, albo Jussa? Nie. Jednak, nie.

Wyszłam spod kołdry i zmieniłam piżamę na onesie jednorożca. Swag, co nie? Wyłączyłam telefon. Dzisiaj się relaksuję. Zbiegłam po schodach na dół do kuchni. Wyciągnęłam popcorn, wodę kokosową i wróciłam o sypialni. Wzięłam laptopa i wyszukałam SCAM. Było tak spokojnie. Ja i mój świat. Kończyłam oglądać drugi sezon, kiedy usłyszałam walenie do drzwi.

- Ygh... Czy ja nie mogę mieć raz, święty spokój?! - warknęłam i poczłapałam do drzwi. Otworzyłam je niechętnie i zobaczyłam, kogo innego jak Elizabeth Gillies i Justina Biebera. - Czego? - warknęłam ze złością. - Nie widać, że jestem zajęta...

- Co ty do cholery odwalasz?! - wydarła się dziewczyna i bez pozwolenia, weszli do MOJEGO domu.

- Martwiliśmy się, idiotko! Cały dzień dzwonimy, piszemy, a od ciebie żadnego znaku życia! Coś ci jest?! - tym razem, to chłopak mi wypominał.

- No przepraszam, że chciałam się oderwać! Jutro jest gala, a ja chciałam odpocząć od wszystkiego! - krzyknęłam i wkurzona pobiegłam na górę.

Jestem Ariana Grande, gwiazda muzyki pop, ale jestem też człowiekiem, a niektórzy tego najwyraźniej nie widzą. No ale sorry, to już nie mój problem. To oni powinni popracować nad sobą, a nie ja. Jestem zwykłą kobietą, jak wszystkie, tylko że ze sławą na karku.

* Oczami Justina *

Biegałem po mieście, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Chciałem trochę odejść od papsów, ale cóż, życie jest niesprawiedliwe i nie miałem takiej możliwości. Na wyświetlaczu zobaczyłem, że to Elizabeth Gillies. Muszę przyznać, zdziwiło mnie to, że dzwoni. Ciekawe, co chce. Przeciągnąłem zieloną słuchawkę.

- Halo? Justin? - mówiła szybko i dało się słyszeć zmartwienie w jej głosie. - Jest może z tobą Ariana?

- Nieee, a co? - zainteresowałem się.

- A dzwoniła do ciebie? Pisała? Rozmawiałeś z nią dzisiaj? - zaczęła zadawać pytania, a ja jeszcze bardzie byłem ciekawy o co chodzi.

- Nie. Co się dzieje? -musiałem się dowiedzieć. Nie lubię, jak czegoś nie wiem, cokolwiek.

- Nie wiem. Dzwoniłam do niej paredziesiąt razy, pisałam, a ona nic. Martwię się, Justin. Jak coś się stało? - w jej głosie słyszałem załamanie. Płakała.

- Nie płacz. Jadę po ciebie. Zaraz będę. - powiedziałem, szybko się rozłączyłam i pobiegłem do domu. Po drodze dzwoniłem do Ari, pisałem, ale nic, żadnej odpowiedzi.

Nie przebierając się, wsiadłem do samochodu i pojechałam po Liz. Stała już na chodniku. Szybko wsiadła, pojechaliśmy do domu naszej przyjaciółki. Elizabeth opowiedziała mi o wszystkim dokładniej. Nie wiedzieliśmy dlaczego się nie odzywała. Nie miała powodu, żeby się obrazić, czy coś. Martwiliśmy się, ale też byliśmy zdenerwowani. Jak się okaże, że nic jej nie jest, będzie miała niezłe kazanie. Wjechałem na podwórko dziewczyny i szybko podbiegliśmy do drzwi jej domu. Zacząłem w nie walić pięściami. Chwile czekaliśmy... No, do cholery! Co się dzieje?! Przysięgam, że zaraz wyważę te drzwi! W końcu usłyszałem dźwięk przekręcania kluczy. W wejściu pojawiła się wkurzona Ariana, w onesie jednorożca. Wyglądała przesłodko. Włosy miała spięte w niechlujny kok i była bez makijażu.Chwila, chwila... Czyli okazuje się, że jest cała i zdrowa?? To się wkurzyłem. Spojrzała na nas z mordem w oczach.

Love Me HarderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz