- Teddy, proszę Cię powiedz, że nie byłeś u Weasley.
- Tak, Nate masz świętą rację byłem i jestem dupkiem.
- Tedzie Lupin - westchnął przyjaciel i uśmiechnął się złośliwie - Ja tego nie powiedziałem.
- Ehh... Zamknij się - mruknął Teddy.
- Dobra stary zejdźmy na ziemię. W szkole są jakieś nowe laski.
- Tak idioto, co roku do Hogwartu przybywają razem z nami nowe dziewczyny, które potem są przydzielane do domów - powiedział z irytacją Teddy.
- Nie głupku. Są na trzecim roku. I mówię Ci, jakieś wile - westchnął przyjaciel.- Skoro tak mówisz, to pewnie tak jest.
- Teddy! Jak weźmiesz się za inną to Vicky Cię w końcu zauważy.
Lupin zachodził w głowę, dlaczego Victorie wcześniej wielce o niego zazdrosna, teraz... Dobra nazywajmy rzeczy po imieniu. Dała mu kosza! Ted Lupin - Chłopiec, który nigdy nie dostał kosza. Jeśli był zainteresowany jakąś dziewczyną, to ta dziewczyna automatycznie też była nim zainteresowana.
- Ej, Nate to chyba one - powiedział nieco osłupiały Teddy.
- Tak stary. Właśnie one.
- Cholera.
- Dokładnie stary, dokładnie!
Tuż przed nimi korytarzem szły dwie dziewczyny. Pierwsza o czarnych włosach, długich do pasa i alabastrowej cerze. Druga rudowłosa piękność o nogach długich po szyję.
- Teddy Lupin, prawda? - dziewczyny podeszły do przyjaciół.
- Tak, to ja.
- Wiesz, Teddy. My jesteśmy tu nowe w Hogwart, więc może oprowadzisz nas? - zapytała czarnowłosa.
Francuzki. Ten akcent słyszał już u Fleur. Może Nate miał rację, mogły być wilami.
- Jasne, czemu nie?
- Och! To cudownie - skwitowała długonoga. - Ja jestem Chloe Castain, a ona to Maelys Verges - wskazała przyjaciółkę.
- Bounjour.
Z bliska Teddy mógł zobaczyć nie tylko te wyeksponowane atuty Chloe, ale także te bardziej wkomponowane w jej osobę. Mianowicie jej oczy. Spod długiego wachlarza rzęs spoglądały na niego szmaragdowe, kocie oczy, w których można było dostrzec spryt i mądrość. W przeciwieństwie do jej przyjaciółki, która bezmyślnie chichotała do wszysckich chłopców dookoła, a szczególnie uczepiła się Nate'a, który teraz jakoś szczególnie nie zwracał uwagi na jej wdzięki.
- O której kończycie lekcje? - zapytał Teddy.
- O 15.00 kończymy transmutację.
- Więc o 15.00 będę pod salą.
- Świetnie! - zapiszczała Maelys.
- Cudownie - zawtórowała jej nieco bardziej stonowana przyjaciółka.
- W takim razie do zobaczenia - w końcu odezwał się Nate. - Nareszcie!
- Co nareszcie?
- Stary Teddy Lupin wraca do gry- Nate uśmiechnął się szeroko, jakby to była jego zasługa i klepnął przyjaciela w ramię.
Teddy wcale nie był zadowolony z tego, że przyjaciel tak stwierdził. Nie wiedział co w niego wstąpiło, gdy rozmawiał z Chloe. Albo jednak nie. Wiedział to bardzo dobrze. Na drugim końcu korytarza stała Victorie i beztrosko rozmawiała z jakimś Krukonem z piątego roku. Targała nim zazdrość i miał ochotę właśnie mocno wytargać tego kujona. Jared Watson. Grał w drużynie Ravenclawu i był całkiem nieźle zbudowany, w końcu był obrońcą. Ale żaden chłopak nie mógł się równać Lupinowi. A już w szczególności żaden Krukon. Ale to jeszcze nie czas. Zbliżał się mecz quidditcha. Pierwszy w tym sezonie i nieszczęście Jareda, był to mecz Huffelpuff : Ravenclaw.
- Teddy spadajmy zanim go zabijesz, bo nie mam humoru na to, aby Cię odwiedzać w Azkabanie.
- Która godzina?
- Masz zegarek na ręce. Chyba, że się cofasz i nie umiesz odczytywać godzin - parsknął Nate.
Teddy obdarzył go takim spojrzeniem, że nawet bazyliszek, by pozazdrościł.
- Dobra, dobra. Nie patrz tak na mnie! 12:25.
- To co, na obiad?
- No chyba.- Teddy! Jaką koszulkę ubrać na oprowadzanie panienek? Ta będzie dobra?
- Idziemy w mugolskich ubraniach?
- A okey, czyli szaty - mruknął Nate.
- Raczej tak, ale jak już chcesz wiedzieć to wyglądasz jak pedał.
- Czyli tak jak być powinno - szepnął do siebe Nate.
- Ta Chloe to całkiem spoko, nieuważasz?
- Od kiedy młody Lupin panienki określa mianem "całkiem spoko"?
- No widzisz młody Lupin wbrew pozorom nie wrócił jeszcze do siebie.
- Okay, okay. A ty nic ze soba nie robisz?
Teddy wciąż, leżąc na łóżku wydął usta.
- Gotowe - stwierdził, gdy jego włosy przybrały kolor błękitu.
Nate przewrócił oczami, spojrzał na zegarem i rzekł:
- 14:51 , powinniśmy się zbierać.
- Masz całkowitą rację, damy nie powinny czekać - Teddy uśmiechnął się szelmowsko i wstał z łóżka. - Czas najwyższy wrócić do starych przyzwyczajeń.
I choć wcale tak nie myślał to chyba jednak coś się w nim zmieniło. Coś pękło i z głośnym hukiem rozdarło spokojną duszę Teddy'ego Lupina.- A oto i dwie najpiękniejsze kobiety w całym Hogwarcie - powiedział Teddy, gdy im oczom ukazały się Maelys i Chloe. Mógł tak mówić swobodnie, bo wiedział, że Victorie obecnie nie ma w szkole. Dzięki sieci Fiuu znajdowała się teraz w domu rodziców.
- Och, jak to miło z twojej strony - sarknęła Chloe, ale przywitała go z niemałym entuzjazmem.
- Więc od czego zaczynamy oprowadzanie?
- Może od jakichś opuszczonych korytarzy - wtrącił się Nate.
Stary Teddy bardziej niż chętnie przystałby na tę propozycję, ale to wciąż nie był ten Teddy.
- A może by tak od biblioteki,hm? - spojrzał z wyrzutem na przyjaciela.
- Ach, tak jasne. A potem od nieuczęszczanej łazienki dziewcząt - Nate mrugnął porozumiewawczo, na co Teddy zareagował tylko westchnięciem nad głupotą przyjaciela.
- Nam się podoba - skwitowały unisono przyjaciółki.
- Więc choćmy - stwierdził Teddy.
W bibliotece nie zabawili długo, za to wszystkim, oprócz Teddy'ego spieszyło się do "opuszczonej" łazienki.
"Jeszcze im wszystkim w pięty pójdzie jak tylko dziewczyny poznają Jęczącą Martę" pomyślał Teddy.*******
Dziękuję za wytrwałość, ale miałam urodziny i mnóstwo konkursów ostagnimi czasy i nie miałam kiedy napisać następnego rozdziału. Tak, więc mam nadzieję, że się spodoba. I dziękuję za te wszystkie komentarze!!! DZIĘKI!😘😘😂
CZYTASZ
Barwne Przekleństwo Teddy'ego Lupina
Fanfiction- Hej! Ty! Tak do Ciebie mówię! Lupin nie? Nie zaprzątaj sobie nią głowy i tak woli mnie. - Słucham?! - Cieszę się, że słuchasz.- tęgi Gryfon uśmiechnął się głupkowato i odszedł.