Cholera. Zacząłem pisać wiersze. Muszę jakoś przekonać Victoire, że nie zależy mi na Helenie.
Oczywiste nasza randka wzięła w łeb... Umówiliśmy się o 7.30 pod posągiem jednookiej czarownicy. Victoire wyglądała o-błę-dnie. Jej turkusowa sukienka cudownie podkreślała kolor oczu, jej policzki były zarysowane czymś brązowym... Wczoraj mi to tłumaczyła, hmm... bronzer? Tak, tak to musiało być to! W każdym razie powtórzę to raz jeszcze wyglądała o-błę-dnie! Przechadzaliśmy się od Zakazanego Lasu po jezioro, wyśmiewając się z naszego wcześniejszego zachowania, gdy nagle:
- Tak, to było żałosne z Twojej strony - powiedziała prawie płacząc ze śmiechu Victoire.
- Tak, bo ty byłaś lepsza z tym całym udawaniem! - powiedziałem sam, udając śmiertelnie obrażonego.
- Teddy, kochanie!
Gdy tylko usłyszałem ten świergotliwy głos, przysięgam, jasny szlag mnie trafił! Jednak było dla mnie przeznaczone zupełnie co innego... Wzrok Victoire rzucał we mnie sztyletami, a jeden z nich miał mnie za niedługo prosto w serce.
- Helena? Co tutaj robisz? - zapytałem.
- Przecież byliśmy umówieni, misiu!- zawołała piskliwie.
Najgorsza lafirynda jaką kiedykolwiek miałem nieprzyjemność spotkać... Wypindrzyła się i myśli, że wszyscy będą jej! Co to, to nie!
- Odwal się, Hel. Nie mam zamiaru znosić Twojej obecności i nie byliśmy nigdzie umówieni.
Myślałem, że to da jej do myślenia! Cóż... myliłem się. Ona chyba lubi takie trudne chraktery, ponieważ zamiast iść i wypłakać się w poduszkę ,albo wrócić do zamku i zacałować na śmierć pierwszego napotkanego przez nią chłopaka, rzuciła się na mnie... Co oczywiście nie spodobało się Vicky. W każdym razie Beaugrand doskoczyła do mnie i pocałowała prosto w usta. Ja oczywiście stałem jakby ktoś mnie trafił Drętwotą... Weasley za to zapowietrzyła się, a na jej twarz wypłynął wściekły czerwień. Nagle w jednej chwili stało się wiele rzeczy. Victoire zrobiła krok w stronę Heleny i szarpnęła ją za włosy tak mocno, że ta w końcu się ode mnie odkleiła, zainteresowana krzyknęła przeraźliwie i wyszarpała włosy z zaciśniętej pięści Krukonki, a niedaleko od nas dało się słyszeć głośne chrząknięcie i padły słowa:- No, no, no - powiedziała profesor McGonagall.
- O, Pani profesor... - zająknąłem się.
- Szlaban dla panny Weasley oraz Beaugrand za bijatyki oraz dla pana Lupina, bo jak mniemam był on jej powodem. Beaugrand stawisz się jutro o 19 w moim gabinecie, Weasley o tej samej porze pojawisz się u profesora Slughorna, a ty Lupin odbędziesz swój szlaban u profesor Sinistry - McGonagall wykrzywiła usta w miernej imitacji uśmiechu.
- Ale, ale...
- Nie jąkaj się Lupin, bo Ci tak zostanie - odpowiedziała profesorka bardzo z siebie zadowolona.
-Dlaczego u profesor Sinistry? - jęknąłem.
- Bo taki miałam kaprys Lupin. A teraz wynoście się wszyscy do swoich dormitoriów!
- Dobrze Pani profesor - odpowiedzieliśmy unisono.
Victoire nie czekała na mnie tylko puściła się biegiem w stronę zamku. Helena już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale nie słuchałem jej i pobiegłem za Vicky. Świetnie, wręcz cudownie, myślałem, już zaczęło się między nami układać, a ta debilka wszystko zniszczyła!
Tamtego wieczora Victoire nie dała się już przeprosić. W ogóle jej nie dogoniłem, ale za to starałem się wejść do pokoju wspólnego Krukonów. Nic z tego, musiałbym rozwiązać jakąś głupią zagadkę! Nie, wróć, to nie zagadka jest głupia, to ja jestem za głupi na takie zagadki. I w taki właśnie sposób wylądowałem w dormitorium i zacząłem pisać te cholerne wiersze!
Twe błękitne oczy, co jak niebo wyglądają,
Me serce do palpitacji doprowadzają.
Włosy Twe długie koloru blond,
Sprawiają, że mam ochotę Cię zabrać jak najdalej stąd...Nie no to jest bez sensu. Jestem debilem! Dobra po prostu poczekam na nią jutro rano przed Wielką Salą i postaram się porozmawiać...
CZYTASZ
Barwne Przekleństwo Teddy'ego Lupina
Fanfic- Hej! Ty! Tak do Ciebie mówię! Lupin nie? Nie zaprzątaj sobie nią głowy i tak woli mnie. - Słucham?! - Cieszę się, że słuchasz.- tęgi Gryfon uśmiechnął się głupkowato i odszedł.