boy meets a true love <Lucaya>

143 37 16
                                    

KONTYNUACJA     ~girl meets a feel <Lucaya>~

Patrzę się na kilka kopert, które trzymam w ręku. Farkle dał mi je i powiedział ,,przeczytaj listy na spokojnie'' i odszedł bez żadnych słów wyjaśnienia. Przeglądam listy. Lucas 4, Lucas 67, Lucas 21, Lucas 103, Lucas 78. Co mogą znaczyć te numery koło mojego imienia? Chyba jedyny sposób, żeby się dowiedzieć to otworzyć i przeczytać te listy. Białe koperty okładam chronologicznie. Lucas 4, Lucas 21, Lucas 67, Lucas 78, Lucas 103. Bez zastanowienia otwieram pierwszy. Otwieram szerzej oczy, kiedy zauważam podpis. Maya. Czemu Maya miałaby do mnie pisać? Oddaje się lekturze.

Drogi Lucasie,
Wciąż nie wierze, że pisze te głupie listy. Ale jak widać coś mnie do nich ciągnie. Wciąż jednak nie mogę się sama przed sobą przyznać, że jesteś dla mnie kimś więcej niż kowbojem Rick'iem. Huckleberry denerwuje mnie to, ale nic nie mogę z tym zrobić. Bo, żeby cokolwiek z tym zrobić to muszę o tym myśleć. A ja cholernie nie chce tego robić. Chce zapomnieć o tym, że coś do ciebie poczułam. Podobasz się Riley, a ja jestem jej obrońcą i chce by była szczęśliwa. Więc dzisiaj nie było cię w szkole, pewnie jesteś chory. Riley co chwilę mówiła, że się o ciebie martwi. Też się martwię, ale nie mówiłam o tym na głos, bo mogłoby to się wydać dziwne. Byłam dzisiaj na spacerze. Nie chce spędzać wolnego czasu w domu. Tata chce do nas wrócić i na siłę pogodzić z mamą. Nie wiem czy chce, żeby wrócił. Nie ukrywam kiedy odszedł zbliżyłam się do mamy. Może zrozumiał swoje błedy. Nie jest złym ojcem, ale odsunął się ode mnie, co mnie bardzo bolało. Cieszę się, że mogę ci się wygadać. Mam świadomość, że nigdy nie przeczytasz tych listów, ale kiedy je pisze robi mi się lżej. Mam nadzieje, że szybko wyzdrowiejesz Huckleberry, do jutra.
Maya

Po przeczytaniu patrzę się bezczynnie w kartkę. Jakim cudem wiecznie wyzywająca mnie Maya coś do mnie poczuła. Składam list i wkładam do koperty. Biorę łyk napoju, który jakiś czas temu przyniosła mi kelnerka pracująca w kawiarni mamy mojej dziewczyny. Otwieram koleiny list.

Dziękuje. Pewnie nie wiesz za co, ale ci dziękuje. Już tłumaczę. Dziś w szkole mi pomogłeś. Chociaż nie musiałeś. Dzięki twojej waleczności dyrekcja postara się o zostawienie zajęć plastycznych w naszej szkole. Kiedy mówiłeś, że świetnie maluje, że jestem artystką, że jestem dobrym człowiekiem, który potrzebuje jakoś przekazać swoje emocje serce mi rosło. I mimo, że udawałam obojętną, a wręcz oburzoną, że się wtrącasz czułam się jak nigdy wcześniej. Czułam, że ktoś inny niż Riley, czy jej rodzice mnie docenia. Nawet przez ułamek sekundy myślałam, że możesz coś do mnie czuć, ale nie... To nie możliwe. Ty i Riley jesteście dla siebie stworzeni.

Przerywam czytanie, kiedy zauważam w drzwiach Riley. Zbieram listy i chowam do kieszeni wewnątrz kurtki.

- Co tam chowasz? - pyta jak zawsze ciekawska brunetka.

- Kupony do knajpy niedaleko.

- Zabierasz mnie tam.

- Nie. - opowiadam obojętnie.

- Od dwóch tygodni i jednego dnia zachowujesz się inaczej.

- Liczysz od kiedy... - nie kończę. - To ty jesteś inna. - mówię i wychodzę.

Ty i Riley jesteście dla siebie stworzeni.

Napisała Maya. Kiedyś też tak myślałem, ale od pewnego czasu Riley stała się strasznie zaborcza. Kontroluje mnie i o wszystko jest zazdrosna. Kiedyś uznawałem to za urocze. Ale jak to powiedziała Riley dwa tygodnie i jeden dzień temu zaczęło mnie to denerwować.

Siedząc w domu i kończąc czwarty list wciąż nie wierze, że Maya może coś do mnie czuć. Podoba mi się to. Podoba mi się z jakim przejęciem czytam każde słowo i z jakim przejęciem otwieram koleiny list.

Nienawidzę cię. Mamy nowy rok, a ty i Riley jesteście parą.

W liście numer siedemdziesiąt osiem nie było napisane nic więcej. Strasznie chciałbym zobaczyć co Maya napisała liście siedemdziesiątym dziewiątym, ale mam tyko sto trzeci. Co jest i tak dziwne. Skoro w tym liście mnie nienawidzi, a napisała kolejne. Otwieram go chyba najszybciej ze wszystkich.

Lucas,
Piszę do ciebie sto trzeci list, którego i tak nie przeczytasz. Piszę, bo muszę się wygadać, znów. Szkoda, że nie mogę porozmawiać z Tobą twarzą w twarz. Cóż... Dobrze, że mogę chociaż tak. Więc dzisiejszy dzień w szkole był spokojny pomimo, że Riley gadała jak najęta o tym, że jeszcze jej nie zaprosiłeś na ten cholernie głupi bal. Są do niego jeszcze trzy miesiące, a ona już o nim nadaje. Znając ją będzie mówić o tym codziennie. Nie wiem czy to wytrzymam. Nie wiem jak długo będę mogła słuchać jak planuje każdy szczegół balu na który pójdzie z chłopakiem, którego kocham. Tak kocham Cię Lucas. Mimo, że jest to sto trzeci list to dopiero teraz przyznaje się bez bicia. Zakochałam się w Tobie Huckberry. I przez to czuje się słabsza. Boli mnie, że nigdy się o tym nie dowiesz. I boli mnie, że to nie ja jestem teraz na miejscu Riley. Pójdzie na bal, o którym śnie od małego z chłopakiem, o którym śnie od dłuższego czasu. Nawet nie będę próbowała jej tego zabierać, czy w jakikolwiek niszczyć. W sumie to w tym momencie wymyśliłam plan doskonały, no może nie doskonały, ale chociaż dobry. Pomęczę się przez te dwa i pół miesiąca słuchając paplania o balu i o Tobie, a jakieś dwa tygodnie przed nim ucieknę i wrócę dwa dni po nim. Wyniosę się na ten czas. Wymyślę jakiś pretekst i wrócę po balu. Przeczekam burzę i wrócę kiedy będzie świeciło słońce, wszędzie będą skakały króliczki i gdzie nie spojrzę zobaczę tęczę. Wrócę do Rileytown. To się uda. Ten czas przed ucieczką będzie trudny i ten po też. Ominie mnie bal, na który czekałam trzy czwarte życia, ale chociaż nie będzie mi pękało serce kiedy, zobaczę was przytulających lub was odbierających korony króla i królowej balu.
Mimo wszystko, że utrudniasz mi życie. Mimo, że obudziłeś we mnie uczucia, które mnie osłabiają dziękuje, że jesteś. Kocham Cię.
Twoja, Maya.

Wyznała mi miłość. Nie wierze. Maya Penelope Hart wyznała mi miłość. Nie w twarz, ale pisząc list, którego miałem nie zobaczyć.

Tydzień przed balem

Jeszcze nie zaprosiłem Riley na bal. Wciąż z nią jestem. Mimo, że Maya mnie kocha i mimo, że poczułem coś do blondynki jestem ciągle z Riley. Chciałbym się z nią rozstać i być z Mayą, ale to na sto procent zniszczyło by naszą przyjaźń. Moją z Riley i Riley z Mayą no i Farkle, który musiałby być przy jednej z dziewczyn.

Idę do szafki gotowy zacisnąć sobie sznur na szyi i zaprosić Riley na bal, o którym nadaje od trzech miesięcy. Może po nim uda mi się zakończyć nasz związek. Wiem ile bal znaczy dla Mayi, ale wiem też ile bal znaczy dla Riley. Z nich dwóch Maya jest silniejsza. Po za tym Maya chce szczęścia przyjaciółki. Usilnie tłumacze sobie, ale serce i tak mnie boli. Otwieram szafkę. Wypada z niej koperta. Napisane na niej jest Lucas 150. Szybko otwieram. W środku znajduje się mała kartka.

Koniec. Paa

Co koniec? Co paa? Co ona miała na myśli. Wchodzę do klasy, ale Mayi nie ma. Przypominam sobe treść listu sto trzeciego i wybiegam ze szkoły. W kilka minut dobiegam do domu dziewczyny. Wchodzę przez uchylone drzwi. Maya stoi w kuchni. Patrzy na mnie zdziwiona. Nic nie mówię tylko złączam nasze usta. Dawno się tak dobrze nie czułem całując kogoś. Pragnąłem tego pocałunku każdego dnia od trzech kiedy ją widziałem.

Tańczę z najpiękniejszą dziewczyną na balu. Maya wygląda tak pięknie. Cieszę się, że pobiegłem do niej do domu. Riley jest na mnie obrażona, ale cieszy się szczęściem Mayi. Myślę, że kiedyś będziemy takimi samymi przyjaciółmi jak przed naszym nieudanym związkiem.  

Obsada:

~Lucas~ Peyton Meyer
~Maya~ Sabrina Carpenter
~Riley~ Rowan Blanchard
~Farkle~ Corey Fogelmanis

Dedykowane:

~nuttcasee
~LambrePolonia
~malinowe_usta
~nattttttt1234
~WeronikaMirowska

Little Sad Story |stars|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz