14.

1.4K 131 42
                                    

Lunapark, w którym miała pomagać mamie szefa, było zlokalizowane za miastem. Czterdzieści minut autem, busem niestety nieco dłużej. Dzieci miały przyjechać z mamą Eryka prosto z jej domu, dlatego transport na miejsce musiała zorganizować sobie sama. Nie był to jednak żaden problem i na miejscu była już za dziesięć dziesiąta. Usiadła na jednej z ławeczek przed kasami i głównym wejściem, czekając na pozostałych. Ubrana w bluzę i puchową kamizelkę, silniej związała szalik wokół szyi. Dzień zapowiadał się wyjątkowo pięknie, ale z rana czuć było jesienny chłód. Obserwowała, jak coraz więcej aut zajmuje kolejno wolne miejsca na gigantycznym parkingu. A kiedy dostrzegła, jak spomiędzy samochodów, wychodzi kobieta z trójką dzieci, od razu wstała z miejsca i odruchowo pomachała w ich stronę.

- Witam pani Agato - pierwsza odezwała się Pola. - Cieszę się, że miała pani wolną sobotę.

- Wystarczy sama Agata - odparła z uśmiechem, przyglądając się dzieciom.

- Dobrze, to ja pójdę po bilety. Bądźcie grzeczni, zaraz wracam.

Agata wykorzystała tę chwilę na poznanie dzieci. Starszy z chłopców nazywał się Radek, a młodszy Dominik. Trzymał on też za rękę Natalkę. Nagle ruszył się z miejsca, krzycząc "wujek!" i razem z Radkiem pobiegł w stronę samochodów. Ich niespodziewany zryw zaskoczył Agatę i przestraszył dziewczynkę, przez co na jej buzi pojawiła się, urocza podkówka. Agata podeszła do małej, biorąc na ręce i uspokajając. Zaczęła rozglądać się za pozostałą dwójką, gdyż mimo tego, że znajdowali się w wypełnionej zaparkowanymi samochodami alejce, to zawsze mógł się wydarzyć jakiś wypadek. Zaraz też zobaczyła ich, jak idą z powrotem obok jakiejś pary. A po chwili rozpoznała jedną z tych osób.

- A gdzie chłopcy? - usłyszała za sobą i odwróciła się w stronę mamy Eryka.

- Tam - wskazała głową, stawiając małą na nogi.

Para razem z chłopcami zrównała się z nimi.

- Andrzej? - zdziwiła się Pola. - Co ty tu robisz? Mówiłeś, że masz inne plany na dzisiaj.

- Witaj mamo - odparł wesoło. - Tak, ale się zmieniły i jesteśmy. To Ewelina - dodał i spojrzał na dziewczynę, którą trzymał za rękę.

Tak, trzymał za rękę. Nie jak koleżankę czy znajomą, ale jak dziewczynę. A tą dziewczyną z pewnością nie była jej siostra.

"Oho, czyżby ten jedyny po raz kolejny nie okazał się tym jedynym?"

To było do przewodzenia. Ciekawiło ją jedynie, która ze stron pierwsza zrezygnowała. Nie wiedzieć czemu pomyślała, iż jest duże prawdopodobieństwo, że nie była to jej siostra. Nowa przyjaciółka Andrzeja w pewnym sensie przypominała trochę Julkę. Zgrabna tak na oko dwudziestopięciolatka o twarzy porcelanowej laleczki, nienagannie ułożonej fryzurze i perfekcyjnym, ale nienachalnym makijażu. Po prostu śliczna jak z obrazka. Najwyraźniej takie panny odpowiadały mu najbardziej.

Mama Eryka przywitała się z dziewczyną.

- A to Agata - spojrzał na nią i się uśmiechnął. - Opiekunka mojego brata.

- Precyzyjniej rzecz ujmując jego dzieci - sprostowała.

- Racja - zaśmiał się.

- Miło mi - wyciągnęła dłoń w stronę Eweliny - Agata.

- Prawdę mówiąc to wszyscy znajomi mówią mi Iwi – powiedziała po przywitaniu się i z nią. - Lubię to określenie, bo mnie wyróżnia, a w mojej pracy jest to niezwykle istotne - zaczęła mówić, zwracając się głównie do Poli.

Wypisz wymaluj kopia jej siostry! Nie minęło jeszcze pięć minut, a ona już się reklamuje. Spojrzała na Andrzeja, ale ten zaczął zaczepiać chłopaków, nie zwracając uwagi na to, co mówi jego dziewczyna.

Opowiadanie szóste - kończące (LLI 1.6)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz