20.

1.3K 130 36
                                    

Obudziła go biel sufitu oraz chłód poranka. Choć może prędzej tego mieszkania. Nie było jej obok niego, dlatego od razu usiadł, przeczesując dłonią włosy. Spojrzał w bok i dostrzegł, jak stoi przy blacie kuchennym, prawdopodobnie coś nucąc. Miała ubrany na sobie sweter, spodnie dresowe wpuszczane w grube, wełniane skarpety sięgające do pół łydki, a włosy spięte w nieduży kucyk.

- O, dzień dobry - dostrzegła go kątem oka i ruszyła z miejsca.

Podniosła z podłogi jego koszulkę i sweter, rzucając w niego.

- Wkładaj, bo się przeziębisz.

Uśmiechnął się do niej i zrobił, jak powiedziała. Zaraz też do niego wróciła, podając mu kubek z parującą herbatą.

- Gorąca - ostrzegała i wróciła po talerz z kanapkami.

Postawiła go na niedużym taborecie i usiadła na łóżku, chowając nogi pod kołdrę. Herbata miała ciekawy zapach.

- To pomarańcza?

- Tak. Wolę ją zamiast cytryny. Takie moje dziwactwo. - Uśmiechnęła się do niego. - Przepraszam za kubek - wskazała na nieduży ubytek w szkliwie. - Najbardziej lubię pić herbatę w zastawie, ale mam już wszystko spakowane. - Wskazała głową na pudła.

- Wyprowadzasz się? - skinęła głową, upijając łyk herbaty. - Nic dziwnego - sam sobie odpowiedział. - Mają tutaj jakiś problem z ogrzewaniem?

- Stare budownictwo, nieszczelne okna i przesadna oszczędność wspólnoty. Tak, to chyba główne problemy. Ale od stycznia koniec z tym. Wracam do siebie - dodała.

- Wyjeżdżasz z miasta?

- Nie. Mam na myśli swoje mieszkanie. - Miałam - zawahała się - kłopoty finansowe, stąd to mieszkanie - westchnęła, patrząc gdzieś w sufit. - I dodatkowa praca w roli niani - ponownie patrzyła na niego. - Choć to była bardziej kwestia przypadku.

- Mojego przypadku - podsumował.

- Po części - uśmiechnęła się, sięgając po kanapkę. - Częstuj się śmiało.

Spojrzał na talerz.

„Dżem?"

Nie pamiętał, kiedy jadł go ostatnio. Chyba w dzieciństwie.

- W dżemie siła drzemie - dodała. - W każdym razie tak mawiała moja wuefistka w liceum. Na twoim ramieniu jest dziwny tatuaż - zmieniła temat.

- To sierp - patrzyła na niego, nie rozumiejąc. - No wiesz, takie dawne narzędzie rolnicze, używane przy żniwach.

- O, w takim razie gdzie młot? - uśmiechnęła się. - Bo taki symbol to kojarzy mi się jedynie z dawnym Związkiem Radzieckim.

- Nie jest potrzebny, bo nie jest to symbol z dawniej flagi rosyjskiej. W naszej rodzinie jest taki zwyczaj, że kto pracuje, lub jest powiązany z interesami pewnego wujka, ma taki tatuaż na ciele.

- Serio? A po co?

- Nie wiem - wzruszył ramionami - Zawsze tak było. Być może dla ochrony, choć teraz bardziej dla tradycji. Chyba - uśmiechnął się do niej.

Jedli przez chwilę w ciszy, rozmawiając ze sobą jedynie oczami i uśmiechem. Agata dziwnie go onieśmielała i choć bardzo chciał ją przytulić i pocałować, nie potrafił się zebrać na odwagę, by to po prostu zrobić. Nie kleiła się do niego jak jego poprzednie dziewczyny, z których bliskością nie było problemu. Nie chciał wydać się nachalny, czy też osaczać ją w jakikolwiek sposób, gdyż sam tego nie znosił. To była naprawdę fajna dziewczyna i bardzo chciał poznać ją bliżej.

Opowiadanie szóste - kończące (LLI 1.6)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz