27

1.3K 115 20
                                    

Zatrzymała się przed dużą, odremontowaną kamienicą. Weszła do środka i spojrzała na tablicę informującą o tym, jakie biura mieściły się na poszczególnych piętrach.

"Jest! Pierwsze."

I ruszyła w stronę schodów, rezygnując z windy. Odnalazła właściwy numer i otwierając ogromne, obite w skórę drzwi, weszła do środka. W niedużej recepcji znajdowało się kilka osób, a jej od razu rzucił się w oczy pewien mężczyzna.

„Ten sam z pociągu."

- Jesteś - usłyszała i spojrzała w bok. - Widzę, że też od razu ich zauważyłaś - mówiła Ela. - To chyba przeznaczenie! - pisnęła, starając się opanować głos.

Patrycja ponownie powiodła wzrokiem po zgromadzonych w salce ludziach i teraz także dojrzała blondyna - kolegę tego pierwszego.

- Najwyżej złożyli CV w podobnych miejscach co my - odparła. - Jak tam? - uśmiechnęła się do niej, zmieniając temat. - To znaczy jak samopoczucie?

- A takie sobie - przyznała niechętnie. - Marnie to widzę. Nie mam żadnego doświadczenia w tego typu zarządzaniu, w przeciwieństwie do ciebie.

- W tym nie ma filozofii - skwitowała Patrycja. - Nie ukrywam, że świetnie by było, gdybyśmy mogły pracować razem. Z twoją siostrą dogadywałyśmy się bez problemów.

Ela uśmiechnęła się na to, wzrokiem jednak będąc gdzie indziej.

- Tylko się skup. - Partycja starała się przywołać ją do porządku. - Nie czas na romanse.

- A ty ciągle to samo. Jak nie teraz to kiedy, skoro okazja sama się znalazła?

Patrycja jedynie westchnęła.

- Posłuchaj - kontynuowała Ela. - Ja to bym bardzo chciała skończyć tak, jak moja siostra. - Założyła ręce na ramiona. - Siedzi sobie w domu, czekając na dzidziusia. Ma męża, który ją kocha i utrzymuje, czego można chcieć więcej?

- Wybacz, ale ten tutaj - ruszyła znacząco głową w stronę mężczyzn z pociągu - raczej nie będzie cię utrzymywał, bo sam nie ma pracy lub szuka lepszej. Skup się na rozmowie, bo w dzisiejszych czasach najlepiej jest liczyć na siebie samego.

- Masz rację - westchnęła. - Co nie znaczy, że pomarzyć nie można?

Patrycja skrzywiła się na to stwierdzenie, zaprzestając dalszego komentowania.

Tak. Marzenia. Dostała od nich niezłego kaca po zeszłotygodniowej butelce wina. Miała dość alkoholu i rozmyślań o swoich niespełnionych planach i oczekiwaniach.

Niespodziewanie usłyszała swoje imię i nazwisko, i spojrzała na mężczyznę w średnim wieku, który pojawił się w drzwiach jednego z gabinetów.

- Zapraszam - dodał, robiąc jej miejsce w przejściu.

***

Odłożyła telefon na stolik i odetchnęła. Zacisnęła pięści, jednocześnie unosząc ręce w górę.

"Tak, tak, tak! - wykrzyczała szeptem. - Udało się!"

Skończyła właśnie rozmawiać ze swoim nowym szefem i przełożonym. Firma, którą prowadził razem ze swoją żoną, zajmowała się organizowaniem różnego rodzaju imprez. Jej właściciel, pan Janek, był odpowiedzialny za przygotowywanie spotkań dla firm, czyli to, czym ona sama kiedyś się zajmowała. Natomiast jego żona organizowała bardziej prywatne przyjęcia typu wesela, urodziny, studniówki i tym podobne. Z tego, co udało jej się dowiedzieć podczas rozmowy kwalifikacyjnej, to podział pracy w ich firmie był bardzo prosty. Żona pana Janka miała pod sobą sześć osób. Były to same kobiety dobrane w pary i dwójkami zajmowały się przydzielanymi imprezami. Natomiast szef miał pod sobą cztery osoby: dwóch panów i dwie panie. Pracowali oni także w parach, ale mieszanych. Pan Jan pochwalił się, iż był to jego pomysł, który to sprawdził się wyśmienicie. Starał się do niego także przekonać żonę, jednak ona uważała swój kobiecy zespół za zgrany i wysoce skuteczny, nie chcąc niczego zmieniać i siłą rzeczy kogoś zwalniać. Patrycja wraz z drugą osobą miała stać się trzecią parą pracująca dla pana Janka. Oczywistą sprawą było teraz dla niej to, że Ela nie dostała tej posady, gdyż drugą zatrudnioną osoba miał być mężczyzną. Pomyślała nawet, że fajnie by było, gdyby jej partnerem miał się okazać ten wysoki przystojniak.

Opowiadanie szóste - kończące (LLI 1.6)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz