Rozdział 20

1.1K 163 36
                                    

Miał bladą twarz i podkrążone oczy, rurka wystająca z ust szumiała. A może to w głowie Bokuto szumiało? Albo za oknem? Nie był pewien, ale ten szum doprowadzał go do szału. Podobnie jak pikanie. Okropne pikanie i podskakująca, zielona kreska na monitorze, w którą wpatrywał się otępiały.

-Bokuto, powinniśmy już wracać.- nawet nie odwrócił się, gdy Akaashi położył mu dłoń na ramieniu i pociągnął go lekko do tyłu. Dopiero po chwili, może po minutach, może po sekundach, wstał wolno ze stołka, przenosząc wzrok na Kuroo. Spokojnego i bladego, tak nie podobnego do tego, którego znał i uwielbiał.

Koutaro chciał płakać, lecz jego oczy nie uroniły już łez. Miał wrażenie, że wszystkie wylał w dniu wypadku Tetsuro i w noc w mieszkaniu Kenmy, gdy zaczął płakać przez sen. Ale chciał. Tak bardzo chciał, żeby było jak na filmach. By zaczął płakać, a wtedy Kuroo obudziłby się i rzucił jakimś głupim tekstem, by mogli się pośmiać. To jednak nie był film. A tłumacz nie budził się, nawet się nie poruszał, co sprawiało, że Bokuto miał jeszcze większą ochotę płakać. Nie poruszał się, wyglądał jakby był martwy. I ta myśl sprawiała, że czuł się jeszcze gorzej, o ile to możliwe.

-Bokuto...- ruszył wolno ku drzwiom, prowadzony przez Keijiego, który kurczowo ściskał jego dłoń, tak że Koutaro aż bolały palce, poza tym paliło go gardło i piekły oczy, w głowie miał jeden wielki huk.

Wyszli z sali. Na korytarzu czekał Kenma. Bokuto był zaskoczony brakiem Yamaguchiego, ale nie odzywał się, wciąż wlepiając spojrzenie w jasną podłogę.

Nie spodziewał się, że Kozume się odezwie. Blondyn wymienił tylko porozumiewawcze spojrzenie z Akaashim i stanął obok Bokuto. Teraz obaj prowadzili go w stronę wyjścia z budynku. Sam Koutaro miał w tej chwili ochotę się śmiać. Był zmęczony. Chciał się położyć. Zasnąć. I obudzić się razem z Kuroo. Nic więcej nie chciał.

Auto Yamaguchiego czekało na nich przed szpitalem. Sam właściciel oparty o jego bok, rozmawiał przez telefon, patrząc jak zbliżają się do niego wolno. Dopiero gdy byli przy aucie rzucił ciche pożegnanie, z którego Bokuto wyłapał tylko imię Kuroo.

-Cześć, Bokuto.- powiedział Yama, patrząc z ostrożnością na szarowłosego. Koutaro kiwnął wolno, na co Tadashi odetchnął z ulgą.

Grafik wiedział, że się o niego martwią, ale choć bardzo chciał, nie potrafił się odezwać. Czuł, że na jego gardle zaciska się niewidzialna lina i zaczynał wtedy płakać. 

Gdy zamykał oczy, w myślach prześladował go widok leżącego na zaśnieżonym asfalcie Tetsuro. Widział jego półprzymknięte oczy, zakrwawione usta, widział własne zakrwawione dłonie i myślał tylko o jednym.

To moja wina.

***

-Bokuto.- miękki głos i delikatne ramię objęły go. Szarowłosy jęknął, próbując powstrzymać łzy, ale te potoczyły się po jego twarzy, spływając na gruby szalik, który miał na szyi.

Chciał tylko z nim porozmawiać. Skąd mógł wiedzieć, że tak się stanie? Może gdyby się jednak spóźnił? Ale chciał być na czas. Ta rozmowa była dla niego zbyt ważna, więc nie chciał opuścić ani minuty. Może gdyby zadzwonił wcześniej, gdyby zrobił coś inaczej.

-Koutaro.- krzyknął cicho przez łzy, czując jak Keiji przytula go do siebie. W normalnej sytuacji Bokuto naprawdę by to cieszyło.

Jednak to nie była taka sytuacja.

Teraz jedyne co czuł to poczucie winy. I nawet współczujące spojrzenie Kenmy i Yamaguchiego mu nie pomagały.

Teraz jedyne co słyszał to szum silnika, własny szloch i uspokajający głos Akaashiego. Wbrew sobie jednak Koutaro nie chciał, by Keiji tutaj był. W tej jednej chwili wolałby, by był tutaj Kuroo. Cały i zdrowy.

Załącznik z sercem ||| BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz