Rozdział 18

310 25 2
                                    

*P. W Navi'ego*

Poszłem pobiegać i załatwić psie sprawy. Wróciłem z powrotem, ale mojej pani nigdzie nie było. Spróbowałem wyczuć jej zapach , lecz urwał się po paru krokach, tak po prostu. Szczekałem, ale cisza... Czuje co się święci. Na pewno nie jest to dobre. Popędziłem do rezydencji, głośno szczekając wpadłem do salonu.

-Hau hau! Wrr...- Ciągnąłem za nogawkę Hoodie' go.

- Czego szczekasz kundlu?! -Jeff nie przepada za mną, lecz zachowuje się wobec mnie przyjaźnie tylko przy Sweet.

-WOW WOW! -Wiem, wiem, umiem mówić, ale o tym może wiedzieć tylko Death.

-On chce byśmy poszli za nim. Chodźmy. -Gratulacje Sally! Wygrałaś pralkę!

Zaprowadziłem ich do miejsca, gdzie urywa się zapach po mojej pani.

-A gdzie jest Sweet Death?- Wskazałem nosem miejsce w stronę krzaków. -Ej ludzie! Coś tu jest! CHODŹCIE TU! -Wszyscy zebrali się wokół Jane.

-Co masz?

-Chyba list, ale jest zapisany hieroglifami czy czymś, w języku, którego nie rozumiem.

-Może Slender go zrozumie?

-Chodźmy. -Całą gromadką ruszyliśmy w stronę rezydencji, a potem do gabinetu Slendermana. -Szefie!! -Wpadliśmy do jego gabinetu, i to dosłownie.

~Hmmm? Coś się dzieję?~

-Rozumiesz to? Możesz nam to przeczytać? -Zapytaliśmy chórkiem.

~Pokaż to~ Powiedziawszy to, założył okulary (pytanie po co?). ~SZYBKO WSZYSCY DO SALONU!~

-Ale o co chodzi?!- Nie odpowiedział nam, tylko przeteleportował się. Wszyscy pobiegli do salonu. Bracia Slendera i inne creepypasty, zebrały się w salonie, tylko po to by usłyszeć:

~ Kochani...Sweet została porwana.~

******
Ohayo! Dzisiaj o dziwo miałam mnóstwo energii i do tego wenę!
Życzę miłego weekendu!

Moje życie i moi znajomi //Creepypasty 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz