Rozdział 3

579 36 30
                                    

Następnego dnia Grace obudziła Melanie około szóstej.

- Opowiesz mi dalej? - spytała dziewczyna jedząc gofry na śniadanie.

- Jak wrócisz ze szkoły. Z tego co pamiętam to masz dzisiaj klasówkę z historii - Grace usiadła na przeciwko siostrzenicy.

- Tiaaa... - Melanie powoli przegryzła kawałek gofra. - Dervis uparła się, że musimy ogarnąć historię innych krajów. Ale po cholerę nam wiedzieć co się stało w Polsce w 39?

- Melanie, słownictwo - rudowłosa upomniała dziewczynę. - Też nie wiem po co to wam, ale jak już jest taki temat to niech będzie - wstała od stołu i podeszła do gofrownicy. - Chcesz jeszcze jednego?

- Nie dzięki, idę wyprowadzić Dezo - trzynastolatka odsunęła od siebie pusty już talerz i wstała od stołu. Pobiegła do przedpokoju i zabrała z wieszaka smycz. Zawołała psa, który stał przy niej już po kilku sekundach. Brunetka założyła na nogi kozaki, a następnie zabrała czarną bluzę z wieszaka.

- Zaraz wrócimy! - powiedziała wychodząc z dobermanem na smyczy. Postanowiła przejść się obok lasu. Pociągnęła psa w kierunku przeciwnym do centrum miasta. Szła powolnym krokiem środkiem ulicy. Nie zważając na mróz bluzę obwiązała wokół pasa. Cicho nuciła Let it snow! mimo że było już dawno po świętach. Gdy byli już niedaleko lasu Dezo stanął i nie chciał się ruszyć. Warczał patrząc na jakiś punkt przed sobą w lesie. Melanie powiodła wzrokiem w miejsce, w które wpatrywało się zwierzę. O mało nie krzyknęła, gdy zobaczyła wysoką postać w garniturze. Melanie przysiąc mogła, że postać nie miała twarzy. Dziewczyna mocniej zacisnęła dłoń na smyczy i ciągnąc za sobą psa pędem pobiegła do domu. Będąc w połowie drogi odwróciła się za siebie, aby spojrzeć czy tajemnicza postać nie pobiegła za nią. Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że nikt za nią nie idzie. Stanęła i złapała oddech. Pogłaskała psa po łbie, a następnie już wolniejszym krokiem skierowała się do domu. Serce dudniło jej w piersi. Była przerażona. 

Dotarła do domu. Zdjęła buty, odpięła smycz psu i odwiązała bluzę. Kopnęła buty w kąt przed pokoju i weszła do salonu. 

- Która godzina? - spytała ciotki, która oglądała w tej chwili poranne wiadomości.

- Siódma dziesięć - powiedziała nie patrząc na Melanie. - Spakowałaś się?

- Zaraz pójdę to zrobić, podwieziesz mnie do szkoły? Nie mam ochoty iść dzisiaj sama - Melanie oparła się o framugę drzwi. Grace pokiwała twierdząco głową.

- Zaraz wrócę - powiedziała nastolatka i pobiegła do swojego pokoju. Spakowała książki, piórnik oraz farby potrzebne na plastykę. Rozejrzała się po swoim pokoju, zabrała torbę i wyszła z pomieszczenia. Zbiegła na dół i stanęła w progu salonu.

- Kadetka Melanie Smith melduje się na stanowisku - zaśmiała się salutując. Grace również się zaśmiała. 

- Poczekaj w aucie, idę jeszcze do łazienki - po czym rudowłosa zniknęła na schodach. Melanie ubrała buty i wyszła z domu. Wsiadła do czarnego Subaru Legacy. Po chwili od strony kierowcy wsiadła Grace. 

- Wzięłaś drugie śniadanie? - spytała Grace odpalając pojazd. 

- Hai - odparła niebieskooka. - Możesz mi przez podróż powiedzieć chociaż o czym będzie następna historia z życia mamy?

- Ech - Grace westchnęła. Wyjeżdżając z podjazdu spojrzała kątem oka na siostrzenicę. - Po wydarzeniach z Woodsem, Annabelle jeszcze bardziej zamknęła się w sobie. Odzywała się strasznie rzadko, posiłki jadła w własnym zakresie, do szkoły wychodziła sporo wcześniej i wracała sporo później. Mama była zaniepokojona jej zachowaniem, w sumie tak jak wszyscy. Chciała nawet wysłać ją do psychologa, ale jednak zrezygnowała. A szkoda, może by znormalniała i wkręciła w normalne towarzystwo, a nie... - Grace zahamowała i spojrzała na siostrzenicę. - Oczywiście nie było by wtedy ciebie na świecie, albo byłabyś, tylko to ona by cię wychowywała, a nie ja - uśmiechnęła się delikatnie. - Dobra, wysiadka. Reszta historii po zajęciach.

Córeczka tatusiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz