Rozdział 6

382 26 8
                                    

Nie mogła uwierzyć. Postać, która prawie przyprawiła ją o zawał serca kilka lat temu, siedziała teraz tuż przed nią. Postać bez twarzy. Mimowolnie cofnęła się o krok w stronę drzwi.

- Spokojnie, Melanie, nie zrobię ci krzywdy - usłyszała głęboki głos w swojej głowie. Jej źrenice rozszerzyły się wpatrzone w Slendermana. Spojrzała kątem oka na Louisę, która chwilę spoglądała na "twarz" Slendermana, po czym wyszła z pomieszczenia, zostawiając ich samych.

- Usiądź, proszę - stwór wskazał swoją smukłą, bladą dłonią na krzesło naprzeciwko biurku przy którym siedział. Melanie posłusznie wypełniła polecenie. - Nie musisz się mnie bać. Jesteśmy rodziną.

- Czytałam o panu, więc w moim umyśle zakorzenił się pewien obraz, który nie jest najprzyjemniejszy, wie pan pewnie o co mi chodzi - spuściła głowę.

- Skończ z mówieniem do mnie per "pan", wystarczy Slenderman, dobrze? - pokiwała delikatnie głową. Kilka kosmyków opadło na jej twarz. Odgarnęła je za ucho i uniosła wzrok znad swoich stóp na miejsce, w którym Slenderman powinien mieć oczy. Wzięła głęboki wdech.

- Czy-czyli jesteś bratem mojego ojca, tak? - Slenderman pokiwał głową. - Ouuu... Czyli moim ojcem jest, któryś z twoich braci... Tyle, że który? Trenderman? W sumie fajnie by było mieć ojca projektanta, zresztą pasowałby do mojej mamy. Ciocia Grace mówiła, że przez pewien okres miała manię szycia ubrań.

- To nie on.

- To może, Splendorman? Mało pasowałby do mojej mamy, ale miłość nie wybiera, zatem...

- To także nie on.

- No to kto? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Offenderman, prawda? - przyjrzała mu się uważnie. - O boże... Naprawdę? Ale jakim cudem, moja mama... O matko... Cz-czy ja powstałam poprzez g-gwałt?

- Spokojnie, Melanie, nie doszło do żadnego gwałtu. Twoi rodzice byli małżeństwem. Sam się dziwię jak tak cudowna kobieta, jak twoja matka, mogła zakochać się w kimś takim jak mój brat. Nie do pomyślenia, a jednak. Chciałabyś poznać swojego ojca, Melanie?

- Tak szybko? Ja nie wiem czy jestem na to gotowa... W dodatku po dowiedzeniu się kto nim jest. Mogę to przemyśleć?

- Oczywiście. Masz może jakieś pytania? Jeśli nie, to chciałbym, abyśmy wrócili do swoich zajęć.

- Nie, nie mam pytań i dziękuję za rozmowę - wstała z krzesła uśmiechnęła się i wyszła z gabinetu. Zamykając za sobą mahoniowe drzwi, zaczęła szukać wzrokiem Louisy, której nigdzie nie było.

Gdzie ona jest? - zadała sobie pytanie w myślach. Przeszła korytarzem przeglądając tabliczki na drzwiach. Liczyła, że znajdzie pokój Morgan i ją w pomieszczeniu.

Jest! - podeszła do białych drzwi. Farba była w kilku miejscach obdarta ukazując dawną ciemnobrązową oprawę. Lekko przekrzywiona, srebrna tabliczka miała wiele rys, a czarny napis Louisa zaczął się zdzierać. W prawym górnym rogu oraz na framudze, można było zauważyć zaschniętą krew. Nad tabliczką, czarnym markerem napisane było Mors malum non est, sola ius aequum generis humani*. Napis wyglądał na regularnie poprawiany.

Melanie spodziewała się bardziej zadbanych drzwi po dorosłej kobiecie. Wzięła głęboki wdech i zapukała głośno. Usłyszała szuranie fotela, a po chwili kroki. Zapukała ponownie. Drzwi otworzyła jej Louisa. Zamiast białego t-shirtu, bordowej bluzy oraz dżinsów miała na sobie szary podkoszulek oraz krótkie spodenki moro. Jej czerwone włosy splątane były w niedbałego koka. W dłoni trzymała pałkę teleskopową.

- Miałaś mi pokazać gdzie jest mój pokój... Chyba, że jesteś zajęta, w takim wypadku mogę sama go poszukać - powiedziała spuszczając wzrok, zawstydzona, że przerwała Louisie w zajęciach.

- Już ci go pokażę, skoro się wcześniej zobowiązałam - rzuciła pałkę za siebie i wyszła z pokoju. Zamknęła go na klucz, który schowany miała w tylnej kieszeni spodenek. - Myślałam, że zejdzie wam trochę dłużej, dlatego poszłam do siebie.

Louisa poszła w w stronę schodów, aby zatrzymać się przed drzwiami zaraz przy barierce. Do białych drzwi była przybita srebrna tabliczka bez żadnego napisu.

- A oto twój pokój - otworzyła drzwi wpuszczając Melanie do środka. W pomieszczeniu nie było nic szczególnie ciekawego. Na ścianie na wprost drzwi były dwa okna. Miedzy nimi ustawione było stare łóżko z ciemnego drewna. Z lewej strony mebla stała mała szafka nocna, na której natomiast stała lampka. Przy lewej ścianie stało biurko oraz szafa na ubrania. Na biurku leżała sporych rozmiarów torba. Identyczna jaką Melanie posiadała w domu swojej ciotki.

Brunetka zmarszczyła lekko brwi na widok odrapanych ścian. Odłożyła swoją torbę na podłogę obok drzwi sama siadając na łóżku, które pod ciężarem nastolatki głośno zaskrzypiało.

- Serio? Ja mam tu mieszkać?

- Tak? - Louisa oparła się o framugę drzwi.

- Ou, wiesz, jestem przyzwyczajona do innych standardów. Będę mogła jakoś ten pokój przerobić? Nie wiem, ściany pomalować, nowe meble wstawić....

- Będziesz mogła. Ogólnie ten pokój nie był nam do niczego potrzebny, więc wygląda jak wygląda. Jeśli masz pieniądze to możesz sobie udekorować ten pokój jak chcesz.

Melanie zamyśliła się. Skąd ma wziąć nowe meble? Po farbę jeszcze zdołałaby się przejść, ale na przykład z takim łóżkiem miałaby problem. Odgarnęła włosy z twarzy i rozejrzała się po pomieszczeniu raz jeszcze. W jej głowie od razu pojawił się obraz odnowionego pokoju. Gwałtownie wstała, ale za chwilę opadła z powrotem na białą pościel.

- Skąd ja mam wziąć meble?

- No nie wiem, może ze sklepu meblowego? - głos Louisy przesiąkał ironią.

- To wiem, chodziło mi raczej jak mam je tutaj przytargać.

- Jak ładnie poprosisz chłopaków to może ci pomogą przynieść pudła ze sklepu. Może nawet i ja ci pomogę, ale wiesz nic za darmo.

Melanie usłyszała skrzypienie desek nad sobą. Zdziwiona spojrzała w górę. Jej serce na chwilę zamarło.

- Co. To. Jest!? - spytała wskazując na ogromnego pająka zwisającego nad jej głową. Owad miał co najmniej pół metra wysokości i szerokości. Smith z prędkością światła odskoczyła od łóżka i stanęła obok Louisy.

- Puszek! Tu się schowałeś, szkarado! Dragon cię cały dzień wczoraj szukał!

Puszek z gracją spuścił się na pajęczynie. Powoli zszedł z łóżka i podpełz do Louisy. Melanie odskoczyła uderzając nadgarstkiem o ścianę.

- Trzymaj to coś ode mnie z daleka!

Morgan wywróciła oczyma i pogłaskała pająka po odwłoku. Owad niczym kot otarł się o nogi czerwonowłosej.

- Zapomniałam ci wspomnieć. Dragon ma zwierzątka, którymi są Puszek i Gray, czyli kot, którego widziałaś w salonie.

- Boże, za jakie grzechy? - dziewczyna oparła się o ścianę i kątem oka spojrzała na stwora.

*Mors malum non est, sola ius aequum generis humani - (Łacina) Śmierć nie jest złem, a jedynie prawem obowiązującym cały rodzaj ludzki

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

1028 słów. Hej, hej, hej! To uczucie kiedy nie masz weny, więc wstawiasz krótki, chujowy rozdział, w którym w sumie nic się nie dzieje :3 Ech... Atenszyn, pls ;-; Weźcie komentujcie czy wam się podoba, bo ja mam wrażenie, że ludzie mają wyjebane na tą "książkę". A tak zbaczając z tematu: Poleczcie jakiś horror. Ostatnio potrafię nie spać całą dobę i nie mam co robić o tej trzeciej/czwartej w nocy, a w kółko oglądanie Merty już mnie powoli nudzi. Dobra, napisałam to co chciałam napisać, a zatem do przeczytania!

Córeczka tatusiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz