Rozdział 10

229 10 2
                                    

Melanie szła za Magnusem, powoli stawiając kroki po zimnej posadzce. Dopiero, gdy zeszła do piwnicy po raz drugi ogarnęła jak bardzo jest tam zimno. Potarła ramiona, aby się trochę rozgrzać. Chłopak stanął przed drzwiami, które Melanie już tego dnia otwierała. Na podłodze nie było już kałuży krwi. Magnus otworzył drzwi przed Smith wpuszczając ją pierwszą do środka. Wszedł za nią, zamykając z nimi drzwi. Brunetka usłyszała trzask przekręcanego zamka co odrobinę ją zaniepokoiło, jednak uroczy uśmiech różowowłosego ją uspokoił.

Pomieszczenie było bardzo duże, jednak prawie puste. Na środku pomieszczenia, naprzeciw siebie stały dwa krzesła. Na jednym siedziała Louisa bawiąca się nożem, do drugiego przywiązana była nieprzytomna dziewczyna, może odrobinę starsza od Melanie. Obok nich stał metalowy stolik, taki jaki jest na przykład na salach operacyjnych. Na owym stoliku leżało wiele noży różnej długości i szerokości, dwa albo trzy skalpele, rewolwer, a obok niego naboje, kilka igieł, nitki, a na skraju stolika toporek niedużych rozmiarów. Reszta pomieszczenia była pusta nie licząc czterech krzeseł stojących pod ścianą obok drzwi.

– Okey, o co tu chodzi? – zapytała Melanie. Lou zwróciła na nią uwagę odkładając nóż na stolik.

– Jeszcze nie wiemy czy chcesz z nami zostać, czy może wrócić do Grace, czy cokolwiek innego, ale stwierdziliśmy, że zrobimy tobie  swego rodzaju... test – wyjaśnił Magnus stając obok Morgan, która właśnie wstała. Czerwonowłosa podeszła do Melanie i usadowiła ją na krześle, na którym wcześniej siedziała. Magnus położył obie dłonie na ramionach brunetki nachylając się delikatnie. Prze ciało nastolatki przeszedł dziwny dreszcz.

– Zobaczymy jak wiele odziedziczyłaś po rodzicach. Trochę się poznęcasz nad tą laską, a potem ją zabijesz. Proste zadanie. Nie muszą to być jakieś wymyślne tortury, byle by ją bolało – Louisa przeniosła wzrok na blondynę. Dziewczyna jak na zawołanie zaczęła się przebudzać. Melanie wyłapała, że dziewczyna chce unieść dłoń do twarzy. Kiedy zorientowała się, że jest to niemożliwe otworzyła szeroko oczy rozglądając się. Smith była pierwszą osobą, którą blondynka zobaczyła. Brunetka odwróciła wzrok, nie mogła patrzeć jej w oczy.

– G-gdzie ja jestem? – zapytała blondynka. – Kim wy jesteście?

Głos dziewczyny od razy przywiódł Melanie na myśl Sarah. Był prawie identyczny - całkiem wysoki i mdło słodki. Smith nigdy go nie lubiła, a teraz wspomnienia z jej przyjaciółką wróciły. Spojrzała kątem oka na dziewczynę. Z wyglądu także była do niej podobna. Blondynka o dużych, zielonych oczach z obwódkami w ciemniejszym odcieniu zieleni. Włosy był odrobinę splątane, ale gdyby je wyprostować sięgały by do połowy pleców dziewczyny. Karnację miała delikatnie opaloną, nie pasowała do jej ust, na których była szminka o co najmniej trzy odcienie jaśniejsza niż skóra.

– Kim jesteście? – dziewczyna zapytała ponownie, gdy od dłuższej chwili nikt się nie odzywał. Wyglądała na mało przestraszoną, raczej zszokowaną. Jej głos drżał lekko przy każdym słowie.

– Różnie nas nazywają – zaczęła Louisa. – Potwory, psychopaci, niektórzy dają nam miano żniwiarzy lub uosobień śmierci. Kilka razy spotkaliśmy się z określeniem "sprawiedliwość", choć to błędna nazwa. Ale tak nas możesz nazywać, Madelaine. Nie zrobiłaś zbyt wiele dobrego dla tego świata, prawda?

– Nic o mnie nie wiecie! – krzyknęła, próbując wyswobodzić się z więzów.

– Wiemy o tobie więcej niż ci się wydaje. Jak się miewa Jack? Dolores? Jak było tej drugiej... Natasha? Trochę mi ich szkoda, stracą źródło pieniędzy i darmowej pomocy domowej – Louisa zaśmiała się, bez ani krzty wesołości.

– Odczepicie się od mojej rodziny! Nic złego nie zrobiła! – blondynka zaczęła się bardzo denerwować.

– Wiesz dlaczego nazywanie nas "sprawiedliwością" jest błędne? Nie zwracamy uwagi na to czy jesteś po tej dobrej, czy tej złej stronie. Ćpasz? Dobrze. Jesteś wege? Też dobrze. W dupie to mamy.

– To czego ode mnie chcecie?! – Madelaine dmuchnęła, starając się odgarnąć kosmyki włosów, które opadły na jej twarz. Zmarszczyła, zdenerwowana brwi.

– Czuj się wyróżniona. Będziesz testem dla naszej Lanie – Magnus złapał blondynkę za włosy, odchylając jej głowę do tyłu. Dziewczyna syknęła z bólu. – Od czego zaczynamy, Melanie?

Brunetka przetarła twarz, ścierając niechcący czerwoną szminkę ze swoich ust. Wytarła brudną dłoń o swoje kolano pozostawiając na nim smugę. Wstała nachylając się nad stołem z bronią. Najpierw wzięła do ręki skalpel. Odwróciła się do Madelaine. Złapała ją za przedramię, nacinając je gładko. Zielonooka odwróciła wzrok od spływającej krwi. Zrobiła się blada. Melanie odrzuciła poplamiony skalpel na stolik, a po pomieszczeniu rozbrzmiał głośny, metaliczny huk. Do rąk szesnastolatki dostał się nóż myśliwski, który przypomniał Melanie o Samancie i Evelyn, które niegdyś były w harcerstwie. Uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie nauki rzucania owym nożem. Odwróciła się do swojej ofiary. Umoczyła palec wskazujący w krwi blondynki i odcisnęła na jej czole. Odsunęła nogą krzesło i cofnęła się kilka kroków. Louisa usiadła na krześle przyglądając się poczynaniom nastolatki z chorą satysfakcją wypisaną w oczach. Magnus także usiadł, ale na podłodze, obok Louisy. Smith zamknęła jedno oko, celując nożem w ślad pozostawiony na czole dziewczyny. Ta osłabiona z powodu utraty krwi nie wiedziała co się dzieję. Poczuła dopiero, gdy nóż wbił się w jej głowę. Krzyknęła z bólu, nagle dostając jakby zastrzyku adrenaliny. Na jej szczęście albo i nie szczęście nóż nie wbił się na tyle, aby zrobić ją zabić. Sprawiał jej jedynie ból i uczucie dyskomfortu.

– Nieźle – skwitował Magnus, podpierając brodę na dłoni. Melanie ponownie podeszła do stolika. Ponownie wzięła skalpel. Poobracała nim między palcami. Jej źrenice zwężyły się, praktycznie znikając. Złapała skalpel w prawą dłoń, lewą odchylając głowę Madelaine w lewą stronę. Wbiła delikatnie narzędzie w skórę na policzku blondynki. Jak w transie zaczęła wycinać różę w środku odwróconego trójkąta. Łzy dziewczyny mieszały się z krwią. Smith nagle szybkim ruchem wyjęła nóż z głowy zielonookiej, a potem wbiła w brzuch ciągnąc w górę. Z rany trysnęła krew, a jelita wysunęły się razem z jakimś narządem, którego Melanie na pierwszy rzut oka nie rozpoznała. No cóż, biologia nigdy nie była jej mocną stronę.

Oczy nastolatki wróciły do normalności. Cofnęła się upuszczając skalpel.

– Co się stało? – spytała łapiąc się za głowę, w której poczuła tępy ból. Rozejrzała się, a jej wzrok padł na ciało, martwej już, Madelaine. Zakryła dłonią usta.

– Ja to zrobiłam? Boże, co się ze mną stało...?

– Nic nie pamiętasz? – Louisa zerwała się z krzesła podchodząc do niebieskookiej. Złapała ją za policzki obracając jej głową na wszystkie strony. Przyjrzała się jej oczom. Westchnęła, spoglądając za siebie na Magnusa. Wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami.

– Idziemy do Operatora, natychmiast.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

1052 słów. Regularność lvl: GargamelVlog. Bogowie, ostatni (chciałam napisać odcinek XD) rozdział wstawiłam w lutym! LUTYM, kuźwa! W międzyczasie obejrzałam Sally Face (czwarty epizod mnie zniszczył), Rusty Lake i Cat Lady u Staszka, ograłam Cube Escape Paradox i wymyśliłam talksa do SF, a więc teraz go napiszę, bo muszę się nim podzielić.

ACHTUNG! EPISODE 4 SPOILER ALERT!

*larry i sal oglądają 13 powodów (uznajmy, że już wtedy były)*

larry: czyli jeśli ktoś zmienia styl to chce się zabić?
sal: chyba tak
larry: ...
larry: ładnie mi będzie w dredach?
sal: LARRY, NIE

Dobra, to było suche. Pod przyszłym rozdziałem będę chciała napisać Q&A, więc możecie dawać pytania. Odpowiem na prawie wszystko. A na razie to tyle, do przeczytania, kochani!


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 04, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Córeczka tatusiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz