Get Scared: Keep Myself Alive
~Marta
-Właściwie to gdzie idziemy? -spytała Marta, robiąc duży krok nad małym, kującym krzaczkiem, który już chwilę wcześniej podziurawił jej jeansy.
-Myślałam że już jesteśmy w Ostrydze.
Szli "sznurkiem".
Sly prowadziła, za nią szedł Gerard, trzymając rękę z tyłu, ściskając dłoń Franka. Czwarta szła Marta, później Hulio. Mikey bronił tyły, bo uznali, że jest do tego najodpowiedniejszy -pomimo, że nie spał, nie jadł i w ogóle nie okazywał czynności życiowych, choć wszyscy byli tak samo zdesperowani żeby tam dotrzeć "na czas", on miał najwięcej energii...
Poza tym on i Hulio byli najwyżsi i najsilniejsi.
A, no i była pomiędzy nimi Melanie.
Łatwo było o niej zapomnieć.
-Prowadzę was do centrum czegoś, co kiedyś było Ostrzygą. -powiedziała Sly, czekając na resztę, aż uporają się z krwiożerczym krzakiem.
Wszyscy przed i za Martą byli zmęczeni, tylko Sly wydawała się być niepokonana. Widać było że nie kłamała, mówiąc, że zna tę okolicę.
Ich trasa była trudna, ale szli wyraźnie przebytym wcześniej szlakiem, a dookoła było o wiele więcej chwastów.
Im dalej się zapuszczali tym więcej było przeszkód, cienie rozciągały się jeszcze dalej, Marta czuła coraz większy niepokój. Reszta też nie wyglądała na rozluźnionych.
-Nie powinno już świtać? -zastanowił się Gee.
-Im jaśniej jest na zewnątrz, tym tu jest ciemniej. -odpowiedziała Sly.
-A im ciemniej poza lasem?
-Tym ciemniej tu.
Wszyscy zadawali jej pytania jakby była wszechwiedząca, a to przecież było dopiero dziecko.
Jednak Marta, choć nie popierała wywierania na niej (koniecznej) presji, musiała przyznać, że nastolatka wiedziała chyba o wszystkich dziwnych anomaliach ludzi, którzy się stąd masowo wysiedlali, historiach o paranoi i fanatyźmie, o chorobach, zabójstwach i samobójstwach.
Z każdym wypowiadanym przez nią zdaniem Marta czuła się jeszcze gorzej, bo miała słabą psychikę.
Rzuciłaby się pod pociąg byleby uratować życie drugiego człowieka, poza tym...
-Co jeśli Vee tam będzie? Nie mamy czym się bronić.
-Naas jesst duzio... -powiedział Hulio.
-Ich może być więcej -dopowiedział Gerard. Martę martwiło to, że Framk w ogóle się nie odzywał. Szedł, trzymał Gee za rękę i jedynie raz na jakiś czas wzdychał głośno.
Może on też, jak Marta, bał się, ciszy, bo wtedy mógłby usłyszeć ze środka lasu coś czego nie chciał.
-Ja mam rewolwer -powiedział Mikey, wszyscy synchronicznie odwrócili się w jego stronę. Marta ich nie widziała, ale była pewna, że ich twarze mają podobny wyraz.
CZYTASZ
We're all NOT OKAY
FanfictionGerard Way jest dość specyficzny. Jest uzależniony od kawy, malowania paznokci na czarno i bycia przyzwoitką dla swojego brata. Frank Iero stara się ukrywać swoją odmienność. Ma pracę, ładną dziewczynę, ale jego myśli nie są tak typowe i tylko...