14. G - Łapacz halucynacji

71 10 0
                                    


Piosenka: Helena

~Gerard

Na zboczu góry było zejście do doliny, idealnie wyrzeźbionymi schodami. Gerardowi wydawało się, że specjalnie dla nich.

Każdy stopień, który stawiał wydawał się być idealny, i choć nie było tego widać gołym okiem, miał wrażenie, że kamień zmienia swój kształt żeby przypasować się do jego stopy.

Na początku czuł się dziwnie, później był zaniepokojony, na krótką chwilę dopadł do niewytłumaczony smutek mi miał ochotę się położyć i rozmyślać nad swoim życiem. Później jednak, kiedy już był tak w połowie ścianki, zrozumiał, że te schody są bezpieczne.

"No ej, przecież to schody, które robią wszystko żeby mi było wygodnie"

Na dole trawa wydawała się być twardsza, szpiczasta, jak igły wystające z ziemi.
Ona natomiast była mokra, jakby właśnie przestał lać potężny deszcz.

Tylko, że to nie była woda.

-To okropne -stęknął Gee, nie chcąc wchodzić na trawę, podlaną krwią.

Sly była już krok przed nim. Odwróciła się w jego stronę i choć się krzywiła, jej wzrok mówił, że to konieczne.

Gerard podejrzewał, że to nie jest najgorsze co tutaj zobaczy. I tego panicznie się bał.

Ścisnął mocniej rękę Franka, która zwisała pomiędzy nimi.

-Jestem tu -szepcze mu do ucha brunet. -Tuż za tobą.

-Gerard -mówi dość głośno Mikey, Gee słyszy go z tyłu -Ona może tam umierać! Rusz się, do dupy, albo cię zepchnę!

"Ja.... Przepraszam..." -chciał powiedzieć Gerard, ale czuł się jakby połknął język i miał ogromną zgagę. Nawet w myślach się jakął. "Ale jestem żałosny."

-Przez ciebie może umrzeć!

-Moogą -poprawił Hulio.

-Zamknąć japy! -uciszył wszystkich Franek, choć Way nadal słyszał jak Mikey dyszy z wkurzenia. Nie dziwił mu się. Kto by nie był wkurzony, że ma takiego beznadziejnego brata?
-Kochanie... Pomóc ci jakoś...? -spytał jeszcze Iero delikatnie, ale tak na prawdę brzmiało to na "Serio? Że niby musimy wracać?".

Gerard pokręcił głową.

-Potrzebujesz chusteczki?

Jak tylko zauważył że płacze, łzy zaczęły wylewać się jeszcze szybciej, a niektóre z nich wpadały do jeziora. Gee zrobił krok w tył, prawie wchodząc w Franka i zwalając wszystkich ze schodów.
W jednej chwili zauważył, że kamień ma dziury i wybrzuszenia i nagle stał się koszmarnie niewygodny. Jakby chciał żeby Gerard z niego zszedł.

Spojrzał na Sly. Jej usta formowały się w "Proszę", a stopy coraz bardziej zanurzały się w czerwonej cieczy.

-Biegnijcie tuż za mną, okay? -Gerard wytarł policzki. -Nie zatrzymujcie się.

Mógł sobie wyobrazić jak przytakują głowami.

-Prosto do domku? -spytał jeszcze Mikey.

We're all NOT OKAYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz