II Trzech króli

38 1 1
                                    


1.

szóstego stycznia. W dzień trzech króli postanowiłem poprosić tatę, żeby zrobił nam kulig. Mi i mojemu starszemu braciszkowi Juliuszowi. Pamiętam, że tego dnia nawet dziadek nam pożyczył sanki.

* * *

2.

Mieliśmy jechać tą samą trasą co zawsze. Wyjechać poza miasto na wieś. Tam miał jechać po lesie a potem zrobić ognisko. Kupiliśmy już kiełbaski. Naostrzyliśmy w domu kije i spakowaliśmy sanki do bagażnika. Weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę.

* * *

3.

Miałem wtedy jakieś sześć lat. Chodziłem do zerówki. Julek miał wtedy jedenaście . Był bardzo uroczym i ładnym chłopakiem. Powoli nabierał pierwszych mięśni. Czułem to kiedy dla zabawy biliśmy się czym popadnie. Był blondynem. Miał proste włosy. Trochę jego uroda przypominała dzisiejsze podróbki emo. Jednak z charakteru był najukochańszym człowiekiem na świecie.

* * *

4.

Rozstawiliśmy sanki. Mama dzisiaj jechała z nami. Siedziałem z przodu razem z nią. Julek oddzielnie na sankach za nami. Cały czas krzyczeliśmy do taty żeby jechał szybciej. Nie rozumieliśmy wtedy, czemu jedzie zawsze trzydzieści w porywach do czterdziestu. Teraz już wiem. Bezpieczeństwo bo to bo tamto.

* * *

5.

Jeździliśmy w sumie półtora godziny. Pogoda tego dnia była bardzo piękna. Dwa czy trzy stopnie powyżej zera sprawiały idealne warunki do jazdy i ogniska. Podjechaliśmy pod miejsce w którym miało się odbyć. Oficjalnie był zakaz robienia tam ognisk, ale nikt na to nie patrzył. Tutaj zazwyczaj nikt nie patrolował.

* * *

6.

Trzech króli. Bardzo ważne święto dla chrześcijan. Pokonanie nie małej drogi  zajęło im dotarcie do Betlejem. Żeby to było tak jak teraz. Jedziesz samochodem i nie obchodzi cię reszta. Wiesz, że dotrzesz do celu. Są drogi mapy, nawigacje i wiele innych rzeczy ułatwiających podróżowanie.

* * *

7.

Zaczęliśmy piec kiełbaski. Drewno wzięliśmy ze starych trzcinek które walały się po lesie. Kolejna tradycja która się uformowała przez te parę lat mojego istnienia na tym świecie. Niedaleko był piękny krajobraz jeziorka i małych górek obok nich na których rosły drzewa i jakieś krzewy. Na jednej górce nawet maliny i poziomki.

* * *

8.

Zmarzłem tego dnia po tym kuligu. Prędkość z która jechaliśmy  robiła swoje. Jednak wtedy mój móżdżek nie rozumiał, że to od kuligu. Było mi po prostu zimno i koniec. Nie przejmowałem się tym zbytnio. Uwielbiałem takie wypady z rodziną. Dla nich mógłbym zamarznąć.

* * *

9.

Zacząłem sobie robić kiełbaskę na ogniu. Przy czym udało mi się jeszcze zrobić grzanki. Oczywiście Nikuś jak zawsze musiał je przypalić. Kochałem wtedy reakcję mojej mamy. Mimo wszystko udawała, że jej smakuje. Nawet ja widziałem, że jej nie smakuje. Matki zrobią wszystko by ich dziecko chodź na chwilę się uśmiechnęło

* * *

10.

Moja mama pracowała w biurze obsługi pewnej sieci komórkowej. Kochała ta pracę. Zawsze pogodna i wesoła. Uwielbiała pomagać ludziom. Tłumaczyć im różne rzeczy. Była niską szczupłą kobietą z czarnymi włosami i ciemnymi oczami. Nosiła okulary które robiły z nią trochę panią „profesor". Kocham ją nad życie. Kocham jej uśmiech i te białe zęby. Cieszę się z tego, że mogę ją nazywać swoją mamą.

Zasady NikodemaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz