Rozdział 7

2.8K 181 40
                                    

Lily POV:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Lily POV:

Po zjedzeniu kolacji Dorcas poszła z Blackiem zapraszać uczniów Gryffindoru na imprezę, a Ann zadeklarowała, że musi zrobić coś bardzo ważnego. Tak więc zostałam sama i szłam właśnie do tych głupich Huncwotów po książkę od Remusa. Zabieram książkę i wieję. Nie mam najmniejszej ochoty siedzieć tam sama dłużej niż 5 minut. Gdyby nie fakt, że Dorcas chodzi z Syriuszem nawet bym nie śniła o spędzaniu tyle czasu z Jamesem Potterem.
No właśnie, o wilku mowa...

- Cześć Evans!- zawołał wesoło i objął mnie od tylu.

- Spadaj Potter - warknęłam.

- Oj Evans, Evans - zaśmiał się jak dla mnie za często używanym tekstem.

- Jeszcze ci się to nie znudziło? - spytałam unosząc jedną brew.

- Nigdy mi się to nie znudzi - odparł. Postanowiłam już nic nie mówić. On chce tylko mnie sprowokować. Nie ma sensu się denerwować. Przyspieszyłam kroku z nadzieją, że mnie zostawi w spokoju. Niestety - nadzieja matką glupich... Zza rogu wyszła trójka skąpo ubranych Gryffonek z 7 roku. Olivia, Kate i Phoebi. Odkąd na czwartym roku Potter zaczął się mną interesować te mnie znienawidziły. Zresztą - ja je także. W sumie to chyba nikt ich nie lubi, nie licząc ich chłopaków, którzy i tak lecą tylko na wielkie cycki i dupe. Nie żeby coś... Inaczej się tego nie da określić. Zmierzyły mnie jadowitym wzrokiem, a do Pottera słodko się uśmiechnęły. Prychnęłam na ten widok na co spojrzały na mnie z nienawiścią i pogardą.

- Co, Evans? Zabrakło języka w gębie? - zaśmiała sie szyderczo Phoebi.

- Raczej nie. Bardziej wam mózgu - dodałam sobie punkt w myślach i przystanęłam. Może i to glupie, ale zawsze lubiłam sie z tymi idiotkami kłócić. Trochę rozrywki w ten okropny dzień się przyda, nie?

- Och, patrzcie! Jednak potrafi mówić! - złapała sie za serce Kate, udając zszokowaną - nie mogę w to uwierzyć!

- No widzisz? Musiałam się zniżyć do waszego poziomu - odplacilam jej pięknym za nadobne. Dziewczyna prychnela i założyła ręce na piersi.

- Żeby dojść do naszego poziomu musiałabyś mieć strasznie wysoką drabinę. Chociaż nie, nawet wtedy nie sięgniesz gwiazd - wskazała na mnie palcem Olivia.

- Prędzej schody w dół. Chociaż nie, za długo by to potrwało - posłałam jej złośliwy uśmiech - musiałabym jeszcze kopać w dół.

- Uważaj sobie, Evans bo nie wiesz z kim zadzierasz.

- Obawiam się, że z trzema pustymi lalkami chcącymi zaimponować pierwszemu lepszemu facetowi swoim ciałem, a przy okazji zachowującymi się jak dziwki - mrugnelam i unioslam dumnie brodę - a teraz przykro mi, ale gdzieś się spieszę.

- Pożałujesz - zdołałam usłyszeć zanim zniknęłam za rogiem. Potter zagwizdal obok mnie.

- No, no Evans.. Nie wiedziałem, że potrafisz być taka niegrzeczna - zaśmiał się.

- To teraz już wiesz, że jak mówię "spadaj, Potter" to mówię "spadaj, Potter" - odparłam gdy już zbliżalismy się do wieży Gryffindoru. Wiem, że mimo wszystko dalej będzie mnie nękał. W końcu to Potter. Czasem trzeba pogodzić się z głupotą innych osób. No, ale bez głupich osób na tym świecie byłoby nudno.

- Baba Jaga - rzuciłam hasło grubej damie z portretu, a ta odsunęła nam się wesoło.

- To już jest nowe hasło? - zdziwił sie okularnik i potargal włosy.

- Potter, w jakim świecie ty żyjesz? - westchnęłam przeciągle - na tablicy ogłoszeń wisi tablica z hasłem i zmieniam ją co tydzień.

- Serio? Przecież tu można zwariować! Dlaczego co tydzień?

- Spytaj McGonnagall - rzuciłam, gdy otwierał drzwi do dormitorium huncwotów - a gdzie wszyscy?! - przystanelam na progu.

- Pomożesz mi zucac zaklęcia powiększające - odparł spokojnie i zatrzasnął drzwi - ale najpierw... - westchnął - Chłoszczyść! - po wypowiedzeniu tych zaklęć momentalnie wszystkie rzeczy zaczęły wpadać na swoje miejsce. Zauważyłam, że mieli tutaj nawet obraz, który poprzednio zasłonięty ciuchami był niewidoczny. Po posprzataniu pomieszczenie te wyglądało calkiem inaczej. Huncwoci zawsze mieli wielki bałagan. Jedynie po stronie, gdzie śpi Remus nie było takiego haosu, lecz tam także przeszła metamorfoza. Przez chwilę tylko stałam i przyglądałam sie "nowo poznanemu" pomieszczeniu. Potter przeszedł do łazienki i wypowiedział to samo zaklęcie. Tam nie bylo tak źle, ale także zaszły widoczne zmiany. Jak można aż tak zaniedbać pomieszczenie? Jest to dla mnie szczególnie niezrozumiałe, że u mnie jedyny bałagan to nieztarte kurze i nie pozamiatana podłoga. Potter także z lekkim zdziwieniem przyjrzał się dormitorium.

- Ale tu... dziwnie - zaśmiałam się i oparłam o ścianę.

- Racja - przyznał - lepiej jak tu jest bałagan.

- Chyba żartujesz. Teraz jest o stokroć lepiej! - zawołałam o rozejrzałam się po pomieszczeniu.

- No nie wiem, nie wiem... - oparł się obok mnie i przeczesal palcami włosy.

- A ja wiem! - odparłam i zauważyłam, że Potter się do mnie przybliża - Co ty robisz? - zdołałam spytać zanim wpil się w moje usta rozchylajac wargi. Miałam już zareagować, gdy drzwi do dormitorium szeroko się otworzyły i stanęła w nich Dorcas z Syriuszem.

- O jezu, przepraszam! - pisnela Dor i zakryła usta ręką.

- T-to nie tak jak myślicie! - spanikowalam - to on mnie zaczął calowac! Ja nie..!

- Oj Evans, Evans.. - zaśmiał się Potter i zauważyłam, że jest niebezpieczne blisko mnie. Natychmiast się od niego odsunęłam i spojrzałam blagalnie na Dor.

- Naprawdę...

- Lily, nie musisz się niczego wstydzić! Nawet nie wiesz jak ja się cieszę! - uśmiechnęła się i mnie przytuliła - nie będę teraz sama!

- Ale Dor... - zaczęłam, ale dziewczyna uciszyła mnie gestem dłoni. Spojrzałam na Pottera wzrokiem "Patrz, co żeś narobił", lecz okularnik tylko uśmiechnął się szeroko i potargal palcami włosy. Gdyby spojrzenie moglo zabijać, już dawno lezalby martwy u moich stóp. Syriusz przyglądał się nam z chytrym uśmieszkiem wypisanym na twarzy. No pięknie. Zapowiada się dlugi wieczór...

***

Przygotowania do "dyskoteki" dobiegły już końca. Nie wiem czy się cieszyć, czy nie... Z jednej strony mam to za sobą, ale z drugiej czeka mnie jeszcze jedno wyzwanie - jako prefekt muszę utrzymać porządek. Chociaż trochę porządku. W ogóle nie powinnam na to pozwalać, ale nie chcę wyjść na aż taką sztywniarę za jaką mnie uważa wielu uczniów. Z posępną miną stwierdzilam, że i tak nie mam nic do gadania. Muszę tylko dożyć do końca. Wzięłam głęboki wdech i pozwoliłam aby tłum ludzi przepchał mnie na drugi koniec sali. W uszach dudnila głośna muzyka. No, Evans. Walka na śmierć i życie została oficjalnie rozpoczęta.

***
Hej! Od razu chcee powiedzieć, że ten rozdział mi nie wyszedł
;(
No cóż... może next będzie lepszy?

Evans, umówisz się ze mną? (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz