Lily POV:
Siedząc przy stole grzebałam widelcem w jajecznicy. Dzisiaj mieliśmy zwiedzać miasteczko, w którym się znajdujemy. Cieszyłam się z tego powodu i byłam zbyt podekscytowana, aby jeść. Słyszałam, że dzieją się tu dziwne rzeczy, jest tu wiele magicznych stworzeń i w ogóle czuć tu wszędzie magią. Gdy wszyscy skończyli jeść rozeszliśmy się do pokoi, aby spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Do torby na ramię spakowałam pieniądze i niezbędne przedmioty. Przyjrzałam się Potterowi, próbującemu na siłę upchnąć zapasową bluzę do plecaka. Zaśmiałam się.
- Nie możesz wziąć jej ze sobą do ręki? - spytałam rozbawiona.
- W sumie masz rację - wyprostował się i zmarszczył brwi. Stał tak stukając palcami o brodę przez jakiś czas, gdy w końcu się otrząsnął, zapiął plecak i spojrzał na mnie.
- Co?
- Nic - wzruszył ramionami. Spojrzałam na swoje jeansowe spodnie i zmarszczyłam brwi. Zapowiada się długi dzień.
=>=<=
- Przez około dwie godziny jest czas wolny, czyli o jedenastej jest zbiórka, a potem pójdziemy zwiedzać. Obiad dopiero o piętnastej, więc się najedzcie - po tych słowach wszyscy poszli w swoją stronę. Od razu ruszyłam do księgarni, a Potter szedł za mną jak pies obronny.
- Serio idziesz do biblioteki? - spytał zawiedziony.
- To jest księgarnia, i tak, serio idę do księgarni, masz lepszy pomysł? - otworzyłam drzwi.
- Możemy iść do salonu gier, albo gdziekolwiek... - zaproponował.
- To idź - powiedziałam, eksplorując półki.
- Musimy chodzić parami, no dawaj, Evans! Bo cię tam zaniosę - zagroził.
- Chce kupić jakieś ciekawe książki, żebym więcej nie musiała cię słuchać.
- I tak będziesz musiała, już ja o to zadbam - naburmuszył się - ta może być ciekawa, kup ją i chodźmy - podał mi jakieś fantastyczne opowiadanie. Zacisnęłam zęby i wzięłam to, aby przeczytać tył okładki. Zapowiadała się ciekawe, więc z uśmiechem stwierdziłam, że biorę.
- No dobra, wezmę ją.
- Jest! - ucieszył się - teraz idziemy...
- Chyba nie myślisz, że kupuje tylko jedną książkę? - zaśmiałam się - teraz ja cię podenerwuję, Potter.
=<=>=
- Evans... Błagam cię, siedzimy tu już jakieś pół godziny! - Potter był bliski płaczu.
- Nie przesadzaj! Poza tym mam dopiero trzy książki - uśmiech nie schodził mi z twarzy. Przyjemnie było zamienić się rolami, przynajmniej na chwilę. Muszę przyznać, że nieźle się przy tym bawiłam.
- Wystarczy ci, proszę! Zrobię co zechcesz! - widać było po nim, że mówi prawdę. Co jest takiego nudnego w księgarni? Kompletnie go nie rozumiem. Ale czemu by nie skorzystać z okazji?
- Wszystko? - upewniłam się. Potter niechętnie pokiwał głową. Nie miałam pojęcia co mógłby mi zrobić... - okej, będziesz mi wisiał przysługę.
- Czyli wychodzimy stąd? - wyglądał, jakby miał ochotę skakać z radości.
- Tak - odłożyłam dwie książki na półkę z uśmiechem przylepionym do twarzy. Potterowi zrzedła mina.
- Bierzesz tylko jedną?! - nie dowierzał - ale przecież...
- Nie mam pieniędzy na trzy - wzruszyłam ramionami, kupiłam książkę z uśmiechem i wyszliśmy. Potter cały czas był w szoku, ale gdy tylko wyszliśmy z księgarni odetchnął z ulgą.
- Teraz ja rozdaję karty, Evans - wydawał się być szczęśliwy będąc u władzy. Zaśmiałam się głośno.
- Żebyś się nie zdziwił - powiedziałam. Rogacz tylko posłał mi uśmiech w stylu "Jeszcze zobaczysz" i zaczął się rozglądać. Pewnie pójdzie do jakiegoś salonu gier, ale będę musiała go zawieść, ponieważ ja też lubię sobie pograć, więc nici z jego zemsty. Miałam rację, gdyż z uśmiechem otworzył przede mną drzwi do "Game House". Z początku udawałam, że jestem smutna, ale gdy zobaczyłam te wszystkie gry, ciężko było mi być dobrą aktorką.
- Wpadłem na pewien pomysł - zaczął Potter. Spojrzałam na niego niepewnie, gdyż znając jego pomysły nie jest on dobry - zagramy w jakąś grę, a gdy wygram już nie będę ci winien przysługi, a jeśli przegram będę ci winien dwie. Co ty na to?
- Już nie żyjesz - wyszczerzyłam zęby.
- To się okaże - uśmiechnął się - wybierz grę, przy której chcesz przegrać - powiedział. Rozejrzałam się wokół, a mój wzrok zatrzymał się na grze podobnej do mugolskiego odpowiednika. Gracze ustawiają się po dwóch stronach stołu i muszą trafić krążkiem do bramki przeciwnika. Tylko że tym razem w grze przeszkadzają latające chochliki. Niewiarygodne, że się słuchają maszyny i nie oddalają od stołu. Może są zaczarowane?
- Zagrajmy w to - powiedziałam pewna siebie, wskazując na stół.
- Już nie żyjesz - zacytował moje słowa, ruszając w tę stronę.
- To się okaże - powiedziałam z uśmiechem i stanęłam po jednej stronie stołu, a Potter po drugiej. Zabawę czas zacząć.
CZYTASZ
Evans, umówisz się ze mną? (Jily)
Fiksi Penggemar❝-Potter! Kiedy ty w końcu zmądrzejesz?! - zirytowana spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. -Evans, kiedy ty w końcu się ze mną umówisz? - uśmiechnął się huncwocko i zmierzwił palcami swoją wiecznie nieułożoną czuprynę.❞ OPOWIADANIE JEST W TRAKC...