Moja nadzieja

86 8 0
                                    

Niedawno wykryto mi białaczkę. Załamałam się po diagnozie, nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam w rozsypce, wszyscy mi współczuli choć to wcale nie pomagało, bardziej dołowało. Choć byli zawsze przy mnie rodzice, czułam się sama z tym problemem. Na początku przyjmowałam leki, lecz mój stan się momentalnie pogorszył i ... wylądowałam w szpitalu. Przez to odechciało mi się juz nawet żyć. Popadłam w depresję, mało co jadłam i piłam, nie rozmawiałam dużo najwyżej z lekarzem lub czasem z rodzicami, ale to tylko CZASEM. Miałam już wszystkiego dosyć, ale pewnego dnia do szpitala trafił pewnien chłopak. Marka, bo tak miał ten chłopak na imię, przywiózło pogotowie chciał ze sobą skończyć, popełnić samobójstwo, ale mu się nie udało uratowali go. Parę dni później, gdy płakałam na łóżku przyszedł do mnie on Marek, całkiem się nie spodziewałam. Usiadł na krześle obok mnie, złapał mnie za rękę i spytałam:
- co się stało?
Byłam przerażona, bałam się bardzo, ale mu odpowiedziałam
- ehh... jest ze mną ciężko.
- napewno nie może być tak źle, wszystko się ułoży zobaczysz. - powiedział Marek.
Po tych słowach coś mnie ruszyło i na mojej twarzy pojawił się uśmiech pierwszy od jakiegoś czasu. On działał na mnie pozytywnie, lecz nie wiem dlaczego. Odpowiedziałam mu
- dzięki!
Marek się do mnie uśmiechnął, pocałował moja dłoń i wrócił na swoją sale. Nareszcie pomyślałam, że nie jestem sama na tym świecie ze mam bliskich, którzy mnie wspierają, ale ten uśmiech nie trwał na długo......

To dzięki Tobie... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz