Rozdział 16 Puszek? Serio?

167 20 2
                                    

Elsa:

Na dworze jeszcze było ciemno i zimno. Ja jeszcze nierozespana, otulona w gruby beżowy sweter oraz z zawiązanym beznadziejnym kokiem na głowie, włożyłam swoje torby do bagażnika autokaru. Stanęłam przy wejściu i zaczęłam bezmyślnie, nie wiadomo czemu, gapić się we wnętrze pojazdu.

- Co się dzieje ? - spytał Jack z zaskoczenia, aż podskoczyłam

- Poradzę sobie ? - oparłam głowę na jego ramieniu

- Na pewno!

- Każdemu to mówisz - zirytowałam się

- Bo każdy powinien mieć nadzieję...

- Taa.... - rozgadał by się jeszcze gorzej, jakbym mu nie przerwała - No chodź już

Pociągnęłam go za rękaw bluzy, by za mną wszedł na schodki i zająć nasze miejsca. Czekali tam na nas prawie wszyscy, oprócz.........Roszpunki i Flynna?

- A ich gdzie wywiało? - zwróciłam się do zebranych

- Kogo? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Anna, nie wyjmując nosa z nad telefonu.

- Nasza kuzynka i jej chłopak ciemnoto! - warknęłam wyrywając jej komórkę.

- Ej! Oddawaj! - krzyknęła i wyskoczyła na mnie machając rękami. Na jej nieszczęście jestem od niej wyższa. Wystarczyło podnieść rękę, a i tak pomimo jej wysokich skoków nie mogła dosięgnąć telefonu.

- Jak powiesz gdzie są - zaśmiałam się widząc jej starania.

- Elsi, nie wiem no! Nie widziałam ich od wczoraj! - udało jej się odzyskać komórkę. Usiadła i znów zaczęła w coś grać.

- Ech, a KTOKOLWIEK ich widział? - spytałam się pozostałych, ale wszyscy zaprzeczyli - No to trzeba ich znaleźć. Bez nich nie pojedziemy. Chodźcie. - wszyscy posłusznie wyszli z autokaru i zaczęliśmy szukać naszych zaginionych przyjaciół. Szukaliśmy w klasach, w pokojach, w stołówce, ale ich ni widu ni słychu. Minęło już po godziny.

- I co? - spytałam wszystkich.

- Nie ma nigdzie ani śladu - wydyszał Kriss.

- Przecież nie zapadli się pod ziemię! - westchnęłam zirytowana - Moment! - zawołałam, że aż wszyscy podskoczyli - spojrzałam na srebrne drzwi - a tam sprawdzaliście? - zapytałam wskazując na składzik na miotły. Zabrani pokiwali przecząco głowami. Podeszłam zirytowana do drzwi. Otworzyłam je, a tam......no cóż. Ross i Flynn w dość.....krępującej sytuacji.

- Ładnie to tak się obmacywać w składziku na miotły? - parsknęłam rozbawiona opierając się biodrem o ramę drzwi. Oboje pisnęli i odskoczyli od siebie.

- C-co jest? Pali się czy co!? - spytał cały czerwony Flynn.

- No w sumie.... - zaczęłam niewinnie oglądając paznokcie - Tak! Nie dosłownie, ale tak! Autokar na nas czeka! Znam dobrze mojego kierowcę, uwierz mi, nie lubi jak ktoś się spóźnia! - wydarłam się nagle. Ci szybko wyszli i teraz wszyscy biegliśmy w stronę autokaru. Szybko weszliśmy do środka i zajęliśmy swoje miejsca. Przez to że Anka mnie wykiwała, musiała usiąść z Jackiem. Mówi się trudno, prawda? Usiadłam wygodnie, podłożyłam sobie bluzę pod głowę i założyłam słuchawki na uszy, zaczęła płynąć. Zaczęłam wybijać rytm palcami. Coraz bardziej uciekałam od rzeczywistości. Widziałam oczami wyobraźni jak stoję za kulisami i przygotowuje się do wyjścia na taflę. Biorę głęboki wdech i ruszam do mojego celu. Słyszę swoje imię w oddali coraz głośniej. Obracam się wokół własnej osi, wszystko staje się zamazane i czuję się tak jakby kręciło mi się w głowie. Otwieram ponownie oczy, czuje jak ktoś mną potrząsa.

Jelsa na LodzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz