19 Najlepszym wyjściem jest śmierć

8.7K 295 0
                                    

-No mam nadzieje, że niedługo zostaniemy rodzicami. Niemam zamiaru się zabezpieczać, a po wczorajszej nocy może już coś z tego będzie.-powiedział i uśmiechnął się do mnie, a mnie aż przeszedł dreszcz.

Amanda's POV

Co on sobie w ogóle myśli. Jak może zmuszać mnie do zajścia z nim w ciążę. Wczoraj znów mnie zgwałcił. Robił to co noc i mówił, że przecież sama tego chce. Przywiązywał mi nogi i ręce do łóżka, a potem robił co chciał.

Dzisiaj znów kazał mi zrobić test ciążowy. To już chyba dziesiąty. Robie je i za każdym razem umieram ze strachu. Naszczęście na tym także pojawiła się jedna kreska.

Sam jest chory psychicznie. Mówi, że chce być ze mną tak szczęśliwy jak ja byłam kiedyś z Cameronem. Już wtedy o mnie wiedział. Chciał mnie. Powiedział, że jeśli mogę urodzić dziecko Cama to jego też mogę.

I znów te cholerne łzy. Nie wiem ile już ich wylałam. Tak bardzo tęsknię. Tęsknie za Gracy, za mamą. Za Mikaelą, która mieszka na drugim końcu miasta i przyjechała mnie wesprzeć, a ja ją spławiłam. Jestem taką idiotką.

Tęsknie za Cameronem. Teraz wiem, że znów go kocham. Tak naprawdę nigdy nie przestałam. Poprostu bałam się, że gdy znów spróbujmy ja znów go strace. Gdybym mogła cofnąć czas zrobiłabym to. Nie wyjechałabym, nie odwróciła się od niego, nie zaufałabym Samowi.

-Jade do sklepu. Masz na coś ochotę?-spytał wchodząc do pokoju.

-Spieprzaj.

-Widzę, że ktoś tu jest nie w humorze. Wrócę za godzinę bądź grzeczna.-powiedział i wyszedł. Po chwili usłyszałam zamykanie tych wszystkich zamków od drzwi wejściowych. Musze coś zrobić- pomyślałam.

Odczekałam dziesięć minut i zeszłam na dół. Spojrzałam na drzwi. Nie dam rady ich otworzyć.

Weszła do kuchni. Spojrzałam na duży nóż do mięsa. Wzięłam go do ręki. Jedno mocne dźgnięcie i to wszystko się skończy. Może spotkam Liama. Razem zaczekamy na resztę naszych przyjaciół. Skierowałam nóż ostrzem w stronę brzucha. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie.

-Nie mogę. -szepnęłam sama do siebie i upuściłam narzędzie na podłogę. I wtedy zobaczyłam mój ostatni ratunek. Na chlebaku leżał mój telefon. Wzięłam go do ręki i pobiegłam na górę do pokoju. Włączyłam urządzenie. Weszłam w kontakty i zobaczyłam jego zdjęcie. 

Cameron uśmiechnięty od ucha do ucha i trzymający na rękach nasze dziecko. Mój policzek znów stał się mokry.
Teraz albo nigdy.

I wtedy poczułam szarpniecie za włosy i wylądowałam na podłodze. Sam wziął do ręki telefon który akurat zaczął dzwonić i odrzucił połączenie po czym z całej siły rzucił nim o ziemie, a urządzenie roztrzaskało się na tysiące części.

-Zachowałaś się bardzo niegrzecznie. Chyba znów będę musiał cię ukarać.

-Nie proszę.-błagałam go przestraszona, ponieważ ostrzegał mnie, że za każdym razem kara będzie gorsza.

Camerons's POV

Zara znalazła w telefonie skrót i pół godziny później zaparkowaliśmy pod małym domkiem letniskowym z koszmarów. Oboje wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi.

Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk Amandy. Nie czekając na nic wbiegłem do środka. Drzwi były na szczęście otwarte. Biegłem schodami na górę, a siostra dotrzymywała mi kroku.

Gdy tylko wbiegłem do pokoju z którego dochodziło wołanie rzuciłam się na Sama. Odrazu runął na ziemię, a ja nie przestawałem okładać go pięściami. Byłem jak w amoku nic dookoła się nie liczyło. Chciałem żeby poczuł się tak jak moja siostra i moja ukochana.

Poczułem czyjeś ręce które odciagały mnie do tyłu. Nie umiałem przestać póki nie usłyszałem głosu Amandy która krzyczała żebym przestał. Oprzytomniałem i zeszłem z nieprzytomnego chłopaka i odrazu podbiegłem do blondynki zamykając ją szczelnie w ramionach. Zaczęła szlochać w moją koszulkę, a ja gladziłem ją po plecach.

Zara zadzwoniła po policję i pogotowie, którzy zjawili się tu natychmiast. Jedna karetka zabrała Sama, a w drugiej badali Amande. Gdy stwierdzili, że dziewczyna niema poważnych obrażeń jest jedynie trochę odwodniona odjechali zostawiając nas z policją.

Zara zabrała Amande na górę i pomogła się jej umyć i ogarnąć. Ja w tym czasie opowiedziałem o wszystkim policji.

Po jakiś dwudziestu minutach obie zeszły na dół. Blondynka usiadła obok mnie na kanapie, a ja odrazu chwyciłem jej dłoń.

-Czy może nam pani wszystko od początku opowiedzieć? -spytał delikatnie funkconariusz.

-Tak.-powiedziała Amanda, a ja lekko ścisnąłem jej dłoń, aby dodać jej otuchy.-Więc gdy po śmierci mojego przyjaciela przeżywałam lekkie załamanie to... Wtedy pojawił się jego brat Sam. Był miły, troskliwy. Zawsze mówił to co chciałam usłyszeć. Teraz wiem, że byłam łatwowierna ale wtedy mu zaufałam. Nastawił mnie przeciwko wszystkim. Jedyne co mu nie wyszło to to, że nadal Gracy była dla mnie oczkiem w głowie.

-Więc co się takiego stało?-zapytał jej funkcjonariusz.

-Cztery dni temu pokłóciłam się z mamą o to, że Sam nie może przebywać u nas w domu. Zdenerwowałam się i opowiedziałam mu o wszystkim. Zaproponował żebym się do niego wprowadziła.

-Czy wcześniej dochodziło między panią, a nim do jakiś bliskich stosunków?

-Nie.-odpowiedziała dziewczyna i spojrzała na mnie. Pewnie myślała o tym co ja. O naszej kłótni kiedy zaczęła krzyczeć, że przespała się z Samem.-Podczas jednej z naszych kłótni...-zaczęła i wskazała na mnie.-Powiedziałam, że się z nim spałam ale to nieprawda. Zawsze traktowałam go tylko jako przyjaciela.

-A czy zgodziła się pani na jego propozycję wspólnego zamieszkania?

-Tak. Miałam zamiar pomieszkać z nim tydzień lub dwa póki nie znajdę czegoś własnego.

-I co było dalej?

-Pojechaliśmy do mieszkania mojej mamy. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy moje i Gracy. Gdy byliśmy już pod jego mieszkaniem Sam zaczął wszystko nosić z bagażnika do środka, a ja rozpakowałam się w domu.

-Co było z dzieckiem?

-Mała zasnęła więc zostawiłam jej otwarte okno i zostawiłam w samochodzie który stał na podwórku. Co chwila do niej zaglądałam pozatym Sam cały czas się tam kręcił. Nagle on...przystawił mi coś do twarzy. Straciłam przytomność i obudziłam się tu przywiązana do łóżka.  On jest chory.-Amanda płakała ale mówiła dalej.- Powiedział, że znał mnie zanim zeszłam w ciążę i zanim wyjechałam do Canady. Mówił, że mnie kocha i że będziemy szczęśliwi tak jak kiedyś byłam z Cameronem.-na dźwięk swojego imienia znów ścisnąłem dłoń blondynki.-On... On mnie bił, gwałcił, a po chwili całował i mówił, że robi to dla nas. Gdy byłam nieposłuszna karał mnie.

-Co ma pani na myśli mówiąc karał?

-Gdy nie chciałam jadać z nim posiłków lub chodzić z nim pod prysznic to policzkował mnie, gasił na moim nadgarstu papierosy...-dziewczyna urwała na chwile i złapała za swój nadgarstek.-przywiązywał mnie do łóżka i bił skórzanym pasem. Czasem aż do krwi. Błagałam go żeby mnie zabił. Nie miałam już siły.-dziewczyna zaczęła płakać, a ja przytuliłem ją.

-Dobrze narazie wystarczy mogą państwo wrócić do domu.

-Dziękujemy.-odpowiedziałem i zaprowadziłem dziewczyne do samochodu. Zara odrazu usiadła obok niej, a ja zająłem miejsce kierowcy.

Czas zabrać moją księżniczkę do domu.

Kiedy Cię Znajde (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz