Czy marzyłeś kiedyś o tym, żeby zniknąć ?
Rozpłynąć się jak poranna mgła i więcej nie wrócić ? Zacząć życie całkiem od nowa, z nowym, prawdziwym JA. W całkiem innym miejscu, przy innych ludziach.Albo wrócić jako ktoś inny. Zmienić tożsamość, zmienić siebie.
Patrzeć na tych wszystkich ludzi, których znałeś i zobaczyć jak żyją bez ciebie.
Patrzeć z ukrycia jak twoja rodzina bez ciebie umiera i jak wszyscy "przyjaciele" zgodnie twoją " śmierć" opijają.
Kryć się w cieniu i uciekać przed starym życiem. Stworzyć sobie nowe.
Uciec od problemów, żeby pojawiły się kolejne.
Jednak czy napewno jesteś zdolny tego dokonać? Czy nie powstrzyma Cię strach?
Nie boisz się konsekwencji? Albo chęci powrotu do dawnego życia, które przecież... już nie istnieje.Więc decydujesz, że nigdy tego nie zrealizujesz. Ciągnie cię do tego, chcesz to zrobić, ale nie podejmiesz się tak trudnego zadania.
Jednak jeden, młody chłopak z małej miejscowości pewnego dnia po prostu zniknął.
****
Padał deszcz. Słońce powoli znikało, a razem z nim ludzie, kryjący się przed cieniem.
Cmentarz opustoszał. Nie było tam już nikogo. Oczywiście, tylko tak się zdawało. Z ciemnej uliczki wyszedł chłopak. Bardzo się spieszył, a jego każdy ruch był niesamowicie gwałtowny.
Chłopak niemal padł na kolana przed skromnym nagrobkiem stojącym przed zanurzoną w dole trumną. Czuł jak materiał jego spodni wchłania wilgoć ziemi.Podniósł wzrok. Popatrzył się ze skupieniem na litery wyryte na nagrobku. Zamyślił się i dotknął go z lekkim strachem.
Jego czerwone włosy zostały gwałtownie rozwiane przez wiatr.
Po policzku chłopaka popłynęła samotna łza. Nie wiedział dlaczego płakał. Może przez to, że właśnie patrzył na swój grób ? Że zostawił przyjaciół i rodzinę z parszywym przekonaniem, że cierpiał ? Że w teoretycznie już nie żyje ? Ale przecież sam tego chciał...
Planował to, długo nad tym myślał, ale ostatecznie sam się na to zgodził.
Zobaczył postać idącą w jego kierunku. Szybko poderwał się do pozycji stojącej i zaczął uciekać. Biegł najszybciej jak tylko mógł, jednak potknął się i upadł głucho na śliską trawę. Nie było czasu na wstanie.
Docisnął swoją twarz jeszcze mocniej do mokrego podłoża. Zamknął oczy i starał się wyrównać oddech, co wcale nie było łatwe. Nie mogli go nakryć i to już pierwszego dnia.
- Hej! Jest tu jeszcze ktoś?!- Zza mgły rozległo się wołanie najpewniej grabarza.
Chłopak tylko starał się nie ruszać.
Po chwili postać się oddaliła, a dźwięk kroków ustał. Udało się. Czerwonowłosy osobnik powoli wstał, dalej nerwowo rozglądając się na boki i zniknął za drzewami. Trochę zajęło mu dojście do siebie i ponowne ruszenie dalej.
Szedł najciszej jak tylko mógł przez zawalone drzewa. Miał o tyle szczęście, że cmentarz łączył się bezpośrednio z lasem, a ten wyprowadzał w końcu na obrzeża miasta.Dokładnie wiedział, którą drogą iść, zupełnie jakby wyuczył się jej wcześniej na pamięć. Bo może tak było?