Wszystko się zaczyna, wszystko też kiedyś musi się skończyć. Pracujemy, dążymy do czegoś, poświęcamy temu całe życie, ale to i tak runie w popiołach kiedy odejdziemy.
Każda historia, nie ważne jak niesamowita musi się zakończyć. Czasami się rozłamuje i trwa dalej, w nieco inny niż poprzednio sposób.Wydawałoby się, że śmierci nie da się oszukać. Że nadejdzie czy tego chcemy czy nie i odbierze nam to co kochamy, za co walczymy. Zdarzają się ludzie, którzy chcą wyjść po za tą skalę. Nie chcą, by coś ich pokonało.
Pragnę was ostrzec, zazwyczaj nie wszystko idzie zgodnie z planem.
Ja pilnuję, aby każdy tego końca doświadczył. Żeby panowała sprawiedliwość, żeby wszyscy zakończyli to co zaczęli w dniu urodzenia.
I tak jak każdego dnia przechadzałem się po pustych ulicach niemal w niewidoczny sposób. Patrzyłem na dusze tych osób, które przechodziły obok mnie.
Jechał też chłopak. Młody, spieszył się. W momencie kiedy mnie mijał mogłem zobaczyć całe jego życie. Wszystkie emocje, problemy... I już wiedziałem, że powinienem iść za nim.
Nie spieszyłem się. Pogoda była piękna. Nawet ja mam uczucia.
W międzyczasie zastanawiałem się czym zagłuszył sobie ten chłopak. Co takiego zrobił...Idąc tak nagle zacząłem myślec. Intensywnie myśleć. Nie zdarzało się to często. Staram się nie skupiać uwagi na tym co robię. Traktuję to jak codzienną pracę i tyle.
Wszystko ma jednak swoje konsekwencje. Czasami dobre, czasami wręcz odwrotnie.
A co gdybym wam powiedział, że wszystko jest już z góry zaplanowane? Że każdy ma swoją drogę i mimo wielokrotnych zmian zdania, koniec jest jeden?Nie, nie jestem Bogiem. Jestem czymś o wiele gorszym. Ale i pożyteczniejszym.
Oh, zaczynam się już powtarzać. Ale widoki były naprawdę oszałamiające. Słońce zachodziło, ale moja praca nie dobiegała końca. Ja nie odpoczywam. Właśnie zmierzam na misję.
Idąc w stronę tego chłopaka przed oczami stanęło mi to, co osiągnął do tej pory. Przed oczami... ja nie mam oczu.Ale wracając, miał dosyć udane życie. Szkoda...
Wybaczcie, że jestem taki bezpośredni, ale nie lubię metafor. W tym co robię nie ma czasu na zastanawianie się nad czymkolwiek.Potknąłem się o dość dużych rozmiarów kamień i zatoczyłem w miejscu. Stanąłem i podniosłem wzrok.
Oh, jesteśmy już blisko.
Wyobraźcie sobie coś. Pewną drogę. Czasami jest prosta, czasem nieco zbacza z kursu. Zakręca, zawraca, potyka się i znowu wraca na pierwotny kurs. Nieraz podłoże jest idealne. Gładkie, przejrzyste... perfekcyjne. Czasem wręcz nie da się po nim poruszać. Sprawia wam ból.
Idziecie nią już dosyć długi czas. Czasem chcecie pójść na skróty, nie zawsze się to udaje...
Ale nie idziecie sami. Czasem spotykacie innych. Dobrych, złych... to nie ma znaczenia. Bo jestem też ja. Idę za wami. Cicho, niezauważalnie, wydaję się być niepotrzebny, ale... Zbliżam się. Wy też się zbliżajcie.Droga czasami przysparza wam bólu. Czasem szczęścia i euforii.
Ale wtedy zauważcie to. Kłęby dymu. I nie ma odwrotu. Czujecie jak coś wyżera wam płuca, jak odbiera ważną cześć was.To ten moment. Chwila, w której zaczynam iść na równi z wami. Jeszcze trochę i was wyprzedzę...
Ten sam widok zastałem w tamtym momencie. Droga i dym. Tak gęsty, że ledwo widziałem co było za nim. Czuć było siarkę i... Hm, no cóż, ból.
Zapomniane miejsce. Nikt tędy nie jeździ, nikt się tu nie zapuszcza. Nikt po za mną tego nie zauważy. Znam wszystkie sekrety ludzkości...Ten kto chce mnie oszukać nie kończy zbyt dobrze. To nie tak, że jestem samolubny. Taka jest kolej rzeczy. Zostałem skazany na tą robotę, nie miejcie do mnie pretensji...
Było w nim coś innego niż w większości moich ludzi. Dlatego zanim zabrałem się do roboty przystanąłem i spojrzałem na ostatnie promienie słońca tego dnia. Wiele ludzi ginie w osamotnieniu, ale on sam to sobie załatwił. Mógł żyć.
Czasem nachodzi mnie myśl, że samobójcy tak mnie pokochali, że postanowili stanąć przede mną przedwcześnie. Ale nie. Oni nienawidzą życia. Dostrzegli, że jest tylko pięknym kłamstwem. Ale ja jestem okrutną prawdą. Trzeba było zostać w tej iluzji.
On zdecydowanie nie był samobójcą. Tylko zmienił zdanie. Dużo go to jednak kosztowało.
Nie mam zamiaru rozgadywać się o tym wszystkim za bardzo. Wbrew pozorom was kocham. Tylko moja miłość jest nieco... zabójcza.
I wtedy to poczułem. Tak, to już czas. Jego nić została zerwana. Nie przecięta, ktoś ją perfidnie zerwał. Wszedłem w duszące kłęby i spojrzałem na jego delikatną twarz. Miał piękne oczy. Otwarte szeroko, zatrzymane na jednym punkcie tuż przed sobą. Zupełnie jakby patrzył na mnie. Jego oddech zatrzymał się. Usta otworzone w wykrzywionym uśmiechu. A może to nie był uśmiech... Sam nie wiem. Nie znam się na emocjach. Blacha przygniotła mu klatkę piersiową. Standard.
Leżał na poboczu wśród gęstej trawy. Dzikie zwierzęta zaraz się nim zajmą.W tym miejscu nikt go nie znajdzie.
Uśmiechnąłem się. Piękny widok.Nie spieszcie się umierać. Spotkanie ze mną nie należy do przyjemnych.
Już wiem do czego, a raczej kogo chciał wrócić. Ten chłopak od którego początkowo chciał uciec. Moja dobra znajoma nie oszczędza ludzi. Nie pomaga im w życiu. Rozdziela ich i często naprowadza wprost w moje ramiona. Dziękuję jej za to, bo bez niej nie byłoby tylu ofiar. Aczkolwiek nie przepadamy za sobą. Ona lubi kłamać i kręcić. Obiecywać i łamać dane słowa. Lubi być przebiegła. Jak to życie, jej nie zmienisz.
Za to ja niczego nie ukrywam. Otwarcie mówię kim jestem.Wziąłem go za rękę, ale nie poczułby tego nawet gdyby wciąż żył. Odszedł.
Z czego mogę być usatysfakcjonowany, to fakt, że został już pożegnany. Teoretycznie hołd został oddany, a bliscy pogodzili się z odejściem.
A tak praktycznie, to jest tylko kolejnych głupim osobnikiem rasy ludzkiej, który właśnie umarł całkiem sam. Smutne.
Cóż, nie ma czasu na opłakiwanie. Moim zadaniem jest odejść i szukać kolejnych ofiar. Moja tułaczka się nie kończy i zapewne potrwa jeszcze wiele stuleci... Ja nie odpoczywam. Mógłbym oskarżyć was o nakładanie na mnie obowiązków, ale nie mogę. Ktoś musi to wykonać.
Popatrzyłem ostatni raz na zapomnianego już chłopaka. Nie mam pojęcia jak się nazwa. Ta wiedza nie jest mi potrzebna. Nie segreguję ludzi. Każdego traktuję tak samo.
Kiedy stwierdziłem, że swoje wykonałem, po prostu odwróciłem się i poszedłem dalej.Oh, znowu to uczucie. Kolejna ofiara. Kto wie, może właśnie idę po was? Nie czujecie się ostatnio jakoś gorzej?
W końcu się spotkamy.
Wiele ludzi zadaje sobie pytanie jak wyglądam. "Jak wyglada śmierć?" mówią. Czasami powstają mistyfikacje. A wy? Jak widzieliście mnie kiedy opisywałem powyższą sytuację?
Na koniec, zanim odejdę i spotkamy się ponownie chcę wam na to odpowiedzieć.
Żeby zobaczyć jak wyglądam, wystarczy spojrzeć w lustro.
_________________________________________
Cóż, nie mam nic do powiedzenia. Zostawiam was z powyższym.