2

5.6K 227 19
                                    

GRYFFINDOR!- krzyknęła Tiara, a wokół rozległy się brawa. Szczęśliwa podeszłam do stołu Gryfonów. Usiadłam pomiędzy Syriuszem, a jakąś rudą dziewczyną o pięknych, zielonych oczach.
- Gratuluję - dałam się objąć Syriuszowi.
- Dzięki - uśmiechnęłam się wesoło, a po chwili odwróciłam do siedzącej obok dziewczyny.
- Jestem Bianca Black - wyciągnęłam rękę do rudowłosej.
- Lily Evans - uścisnęła ją z uśmiechem.
Przez resztę kolacji rozmawiałam z Lilką. Była bardzo radosna i podekscytowana nowym rokiem nauki. Okazało się, że pokój dzielę z Lily i dwiema innymi dziewczynami: Dorcas Meadowes i Mary Macdonald. Rozmawiałyśmy z Lily jeszcze kilka godzin czekając aż nasze współlokatorki zwolnią łazienkę. Okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Kiedy wróciłam z łazienki, już w piżamie, dziewczyny spały. Wyszłam z dormitorium i poszłam poszukać pokoju chłopaków. Miałam nadzieję, że nie śpią. W końcu miałam przyjść po kolacji. Znalazłam drzwi po dłuższej chwili. Kulturalnie weszłam do środka bez pukania. Pożałowałam tego niemal od razu. Na podłodze James i Syriusz robili ludzką kanapkę. Na szczęście reszta była normalna, Remus czytał książkę, a Peter jadł pączka.
Podeszłam do chłopców i zrzuciłam Potter'a z mojego brata.
- Ej - oburzony James pomasował sobie ramię.
- Miałam przyjść to jestem - rzuciłam się na łóżko Syriusza - na czym polega plan?
- W poniedziałek, kiedy wszyscy Ślizgoni usiądą na swoich miejscach, wylejemy na nich różową maź z brokatem, która nie zejdzie przez dwie godziny. Musisz nam pomóc zawiesić to wszystko pod sufitem - wytłumaczył Potter wielce zadowolony z siebie.
- Dobra. To nie jest głupi pomysł ale na dzisiaj kończę swoją pracę spiskowca. Dobranoc - mruknęłam kierując się do drzwi.
- Dobranoc - usłyszałam, za nim zamknęłam je za sobą.
Następnego dnia obudziłam się o szóstej co było dziwne, bo zazwyczaj śpię do późna. Ubrałam się i nie budząc dziewczyn zeszłam do pokoju wspólnego wraz z książką o likantropach. Bardzo interesował mnie ten temat, więc postanowiłam go nieco zagłębić. Usiadłam przed kominkiem na dywanie i zatopiłam się w lekturze. Nie wiem ile czasu minęło ale ze skupienia wyrwało mnie zniknięcie książki z moich rąk.

Podniosłam wzrok zirytowana. Przede mną stał Syriusz. Przymknęłam na chwilę oczy i policzyłam do dziesięciu by się uspokoić.
- Oddawaj. Nie widzisz, że czytam?- wyciągnęłam rękę w kierunku swojej własności ale Łapa schował ją za plecami.
- Syriusz daj to - wstałam i zaczęłam podchodzić do brata.
Chłopak stanął za kanapą, uśmiechając się zadziornie.
- Syriuszu Orionie Black'u oddawaj - zaczęłam ganiać go po pokoju. Chłopak nie zauważył Remusa schodzącego ze schodów i wpadł na niego z impetem. Wykorzystując okazję zabrałam mu książkę. Upewniwszy, że żadnemu z nich nic się nie stało weszłam po schodach.
- Dziękuję - krzyknęłam jeszcze za nim wkroczyłam dumnym krokiem do dormitorium. Lily pakowała już książki na lekcje w poniedziałek, a Mary i Dorcas się kłóciły wyłapałam tylko jakiś fragment o małpach i słoniach.
- Zoo zakładacie? - spytałam, grzecznie im przerywając.
- Nie twój interes - warknęła Dorcas i wróciła do kłótni.
- Idziemy na śniadanie? - spytała Lilka kiedy odkładałam książkę na półkę.
- Jasne.
Na korytarzu zmieniłam buty na moje ukochane wrotki. Idąca obok mnie Evans mówiła właśnie o swoich ulubionych potrawach kiedy przez przypadek wpadła na jakiegoś blondyna.
- Patrz jak chodzisz!- warknął chłopak otrzepując się z niewidzialnego kurzu. Spojrzałam na niego przechylając głowę. Ślizgon, blondyn, długie włosy. Śmieszna twarz.
- Prze..przepraszam- jęknęła moja przyjaciółka rumieniąc się niczym pomidor.
- Mama nie uczyła cię, żeby patrzeć przed siebie - blondyn był najwyraźniej zły, a jego oczy ciskały piorunami.
- Nie spinaj się tak Roszpunka - powiedziałam zaczynając jeździć wokół niego.
- Jak mnie nazwałaś? - wyjął różdżkę i wycelował we mnie. Zatrzymałam się tuż przed nim.
- Roszpunka. Masz problemy ze słuchem? - spytałam uprzejmie.
- Ty mała, wredna....
- Przestań, bo się zarumienię - machnęłam ręką udając zachwyt. Chłopak odwrócił się cały czerwony na twarzy i ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
- Do zobaczenia Roszpunko - pomachałam za nim ręką.
- Dzięki - dziewczyna przytuliła mnie z wdzięcznością.
- Nie ma sprawy. Kto to tak właściwie jest?
- Lucjusz Malfoy.
- Ale przyznaj wygląda jak Roszpunka, w sukience byłby piękną księżniczką - zaśmiałyśmy się. Wjechałam do sali zaraz po Lily i obie zajęłyśmy wolne miejsca.
- Gdzie was wcięło Liluś? - spytał James obejmując ją ramieniem, które ona natychmiast zrzuciła. Po minie chłopaka domyśliłam, że to nie pierwsze odrzucenie z jej strony.
- Łapy precz Potter. Miałyśmy spotkanie z Malfoyem- skrzywiła się, nakładając sobie na talerz jajecznicę.
- Co się stało?- zaciekawił się Remus, a Lilka opowiedziała co zaszło.
- Przyznam, że nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób - zastanowił się James i spojrzał na stół Ślizgonów - rzeczywiście wygląda jak Roszpunka.
- A nie mówiłam.
Wybuchliśmy śmiechem.
- Was to bawi? - Lily pokręciła głową z politowaniem.
- Bo to śmieszne Liluś.
- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a pożałujesz - zagroziła machając palcem tuż przed nosem Potter'a.
- No nie bądź taka i umów się ze mną- nalegał James patrząc na nią oczami szczeniaczka.
- Jak świnie zaczną latać - warknęła.
- Mówisz i masz- za pomocą magii podniosłam Syriusza do góry.
Lily uśmiechnęła się pod nosem.
- Ej. To obraza majestatu- chłopak zaczął się szamotać.
- Byłbyś słodką świnką- uśmiechnęłam się do niego.
- Jak cię złapię to...
- Tak, tak. Najpierw musisz to zrobić.
- Panno Black proszę go opuścić - obok pojawiła się profesor McGonagall. Kobieta cień, nie ma co.
- Ale proszę pani to jest żywy dowód, że świnie zaczęły latać. Proszę zobaczyć - podniosłam Potter'a do góry.
- Bianca! - krzyknął robiąc salta w powietrzu.
- Opuść ich - gdzieś na twarzy profesorki pojawił się lekki uśmiech. Sukces.
- Niech będzie - opuściłam ich tak, że spadli na Remusa, a potem na podłogę.
- Panno Black - McGonagall skarciła mnie wzrokiem.
- Przecież ich opuściłam- uśmiechnęłam się niewinnie wzruszając ramionami.
- Oto plan lekcji - podała nam kartki i poszła dalej.
- Dość często będziemy widzieć Roszpunkę - zauważyłam niechętnie.

Po posiłku Lily poszła do biblioteki, a ja wraz z Huncwotami na błonie by ustalić szczegóły kawału. Usiedliśmy pod jednym z  ogromnych drzew.
- Macie potrzebne rzeczy?- spytałam układając się wygodnie.
- Jasne wszystko jest w dormitorium.
- To co właściwie będziemy teraz robić?
- Możemy pograć w eksplodującego durnia- zaproponował James i tak też zrobiliśmy. Przyjaciele co jakiś czas opowiadali co robili w poprzednich latach. Po nie całej minucie brzuch bolał mnie od śmiechu. Śmiało mogę stwierdzić iż ten dzień był jak najbardziej udany. W końcu nie codziennie świnie zaczynają latać.

Bianca Black i HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz