3

4.8K 207 9
                                    

Spałam sobie spokojnie, nikomu nie wadząc ale oczywiście ktoś postanowił mnie obudzić. Przecież biedna Bianca nie może sobie pospać, bo po co komu sen. Wiecie, że nie można budzić ludzi normalnie? Trzeba oblewać ich zimną wodę. To taka frajda.
Po zetknięciu z wodą wyskoczyłam z łóżka szybciej niż atakujący wąż z kryjówki. Spojrzałam na stojącą obok współlokatorkę
- Evans, co ty na Merlina robisz?! - krzyknęłam patrząc na nią ze złością.
- Budzę cię? - bardziej stwierdziła niż zapytała, odkładają użyty w tym zamachu przedmiot.
- A to dlaczego? - odłożyłam na łóżko pościel, która spadła przez mój pośpiech. Oczywiście była mokra. Wprost genialnie.
- Za piętnaście minut zaczyna się śniadanie. Pomyślałam, że chciałabyś coś zjeść - wzruszyła ramionami.
To mnie otrzeźwiło, wpadłam do łazienki z czystymi ubraniami, a po siedmiu minutach byłam gotowa.
- Szybka jesteś - stwierdziła przyjaciółka ze śmiechem. Wyszłyśmy z dormitorium i szybkim krokiem skierowałyśmy się do wielkiej sali. Wzrokiem od razu odszukałam Huncwotów. Zaciągnęłam Lily, która rzecz jasna się opierała i usiadłyśmy obok nich.
- Jeszcze trochę i byś się spóźniła - stwierdził James wskazując na mnie oskarżycielsko widelcem z kawałkiem naleśnika.
- Ale się nie spóźniłam. Zaczynamy?
Pokiwali tylko głowami. Wyciągnęliśmy różdżki i wypowiedzieliśmy odpowiednie zaklęcie. Z sufitu na stół Ślizgonów polała się różowa maź. Wszyscy uczniowie z domu węża zaczęli krzyczeć. Chłopcy brzmieli niczym przerażone świnki.
Wszyscy wybuchli śmiechem wskazując palcami na nielubianych ślizgonów. W naszą stronę natomiast szybkim krokiem zbliżała się profesor McGonagall.
- Potter, Black, Lupin i Pettigrew co to ma znaczyć? - krzyknęła zła mierząc nas surowym wzrokiem. James już otwierał usta, ale kobieta jeszcze nie skończyła.
- Nie dawno zaczął się rok szkolny, a wy już robicie kawał. To karygodne. Przyjdźcie do mnie dzisiaj o 18 i..
- Przepraszam - wtrąciłam unosząc rękę do góry. Minewra spojrzała na mnie zdziwiona. - dlaczego od razu założyła pani, że to oni?
- A kto inny?
- Ma pani jakieś dowody?- ciągnęłam słodkim tonem.
- No nie, ale..
- Więc nie może pani skazać na szlaban moich przyjaciół. To nie fair - zakończyłam poważnie.
- Ja..- kobieta zrobiła się czerwona na twarzy. Fuknęła coś pod nosem, a następnie odwróciła się i wróciła do stołu nauczycieli. Dumbledore puścił mi perskie oko. Zaśmiałam się cicho.
- To było niesamowite. Dzięki tobie nie mamy szlabanu - James wyszczerzył się do mnie.
- W końcu to Black - Syriusz uśmiechnął się dumnie obejmując mnie ramieniem.
- Dobra na nas już pora - Lily wyciągnęła mnie za rękę z sali i zaprowadziła do dormitorium. Spakowałyśmy potrzebne książki i poszłyśmy na Eliksiry. Czekałyśmy przed salą dopóki nie pojawił się profesor Slughorn. Pomaszerowałam za Lily prosto do jej ławki.
- Cóż, może na początek zrobimy małą rozgrzewkę. Kto mi powie co to Amortencja? - mężczyzna rozejrzał się po sali. Lily podniosła rękę.
- Panno Evans?
- Amortencja to najsilniejszy eliksir miłosny. Powoduję silne zauroczenie, lub obsesję na punkcie jakiejś osoby - odparła moja przyjaciółka niczym robot.
- Doskonale 5 punktów dla Gryffindoru - pochwalił profesor.
- Brawo Lilka od dzisiaj mówię na ciebie Chodząca Encyklopedia. - szturchnęłam dziewczynę ramieniem.
- Ej, ja wcale nie wiem wszystkiego - zaprzeczyła, cała czerwona na twarzy.
- Właśnie, że wiesz - odwróciłyśmy się do Syriusza i Jamesa.
- Odczep się Potter - Lily wróciła do słuchania nauczyciela.
- Oj, no Liluś - brunet starał się ratować sytuację ale dziewczyna machnęła na niego lekceważąco ręką.
Zaśmiałam się wraz z Syriuszem.
- Mało zabawne - mruknął na co wybuchnęliśmy jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Co państwa tak bawi?- nauczyciel podszedł do naszej ławki.
- Nic takiego - odparliśmy w tym samym czasie i znów się zaśmialiśmy.
- Dosyć tego. Panna Black do Pana Potter'a, a Pan Black do Panny Evans - rozkazał Slughorn.
Zmieniliśmy się miejscami nadal chichocząc.
- Cześć Jamie - uśmiechnęłam się zadziornie zajmując miejsce.
- Cześć Bianca - odwdzięczył się tym samym.
- Co powiesz?- oparłam głowę na ręce i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Poniedziałek to wynalazek szatana, milordzie.
- Zgadzam się całkowicie.
Po klasie przeszedł szmer śmiechów.
- Mam was dość, do dyrektora cała czwórka - Slughorn wskazał na mnie, Syriusza, Jamesa i Remusa.
- A ja za co?- zdziwił się miodowłosy przerywając zapisywanie notatki.
- Za darmo panie Lupin, już was tu nie ma - Slughorn starał się powstrzymać drżenie rąk.
- Tak jest - zasalutowałam i wraz z przyjaciółmi opuściliśmy klasę.
Kiedy tylko to zrobiliśmy chyba w całym Hogwarcie rozległ się nasz śmiech.

- Znacie hasło?- spytałam patrząc na gargulca z ciekawością.
- Nie.
- Nie.
- Tak - wszyscy spojrzeliśmy na Jamesa.
- Może nas oświecisz?- podniosłam jedną brew do góry.
- Hasło to..
- Miętówki - odwróciliśmy cię gwałtownie słysząc obcy głos.
- Dyrektor Dumbledore - uśmiechnęłam się szeroko do mężczyzny.
- Co was do mnie sprowadza? - mężczyzna przepuścił nas przodem.
- Profesor Slughorn nas tu wysłał - odparł Syriusz, dreptając za mną.
- Dlaczego?- usiadł na fotelu, a my zajęliśmy miejsca przed nim.
- Rozmawialiśmy na lekcji - odparłam z uśmiechem.
- Pan Lupin też?- spojrzał na miodowłosego ze zdziwieniem.
- Nie, ale kiedy spytałem się za co mam tu przyjść to profesor powiedział, że za darmo - chłopak wzruszył bezradnie ramionami.
- Hm, miętówkę? - podsunął nam pod nos pudełeczko cukierków.
- Dziękuję - wzięłam jednego z nich i włożyłam do buzi. Najpierw poczułam miętę, a potem nutkę wanilii. Idealne połączenie.
Przez resztę lekcji siedzieliśmy i rozmawialiśmy z dyrektorem. W końcu karę trzeba jakoś wykorzystać.

Bianca Black i HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz