Rozdział 2 część 2

81 10 4
                                    

Gdy dobiegłam do domu, wpadłam pędem do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć, kim mógł być owy chłopak. Skoro zapuścił się aż do tego lasu nie mógł być kimś ważnym. Oparłam się o małą poduszkę i dalej rozmyślałam. A co, jeśli był to szpieg ? Wampir, który przyglądał się temu, co robimy, by później mieć co nam zarzucić... Z tysiącami myśli na sekundę, zasnęłam.

2 dni później

Stałam przy bramie w bordowej sukni do ziemi i czarną peleryną z kapturem na głowie. Moja mała Ann dostała granatową suknię również do ziemi i taką samą pelerynę z kapturem jak ja. Właśnie. Ubrania nie należały do nas. Dostaliśmy je od strażników. Jako, że na mnie żywił się dowódca, musiał ubrać i mnie i siostrę. Takie zasady. Wsiadłyśmy do wozu, gdzie było już kilkoro chłopców i dziewcząt. Westchnęłam i usiadłam po damskiej stronie. Od męskiej strony oddzielały nas kratki. Tak jak co pół roku. Oparłam się o okno i wpatrywałam w widoki. Z domów wyglądały głowy rodziców, którzy bali się o pociechy. Ten sam widok, jak zawsze. Ann położyła głowę na kolanach, a ja pogłaskałam jej włosy.

-Siostrzyczko, jak myślisz, wybiorą nas ? – zapytała nieśmiało. Spojrzałam na nią i delikatnie się uśmiechnęłam.

-Nie wiem, kochana... Mam nadzieję, że nie... – wyznałam cicho, by nie usłyszano nas na przedzie.

Jechaliśmy tak przez długi czas. Nie było tu zegarka, więc nie mogłam zmierzyć ilości czasu. Ann powoli zaczęła się budzić, gdy przystanęliśmy na parkingu. Wyprowadzono nas z auta i zaprowadzono na wielki plac. Przy wejściach było mnóstwo osób. Wszyscy pilnowali, by ludzie weszli na teren. Przytulałam do siebie siostrę cały czas. Nie mogłam pozwolić, by coś jej się stało. Stanęliśmy. Ustawiono nas rodzinami. Obok mnie po prawej stronie stała Ann, a po lewej dziewczyna z sąsiedztwa. Naprzeciw mnie stał chłopak. Był w moim wieku. Kiedyś jako dzieci przyjaźniliśmy się. Od kilku lat nie miałam z nim styczności, oprócz wpatrywania się w siebie na Delecto Sacrorum. Gdy wszyscy się ustawili, rozbrzmiał sygnał, mówiący o zaczęciu się Ceremonii. Usłyszałam głos mężczyzny.

-Witam wszystkich na Ceremonii Wyboru. Będzie ona połączona z koronacją nowego władcy... Przed wami, najstarszy z rodu Potentatem, z rodu władców, Książę Ephraim – rozbrzmiały oklaski dla nowego władcy. Odwróciłam się, tak jak każdy w stronę księcia. Ujrzałam jego majestatyczną postawę. Obok niego, oprócz prowadzącego, stał ktoś jeszcze. Nie mogłam zidentyfikować kto, ale zapewne był jego bratem. Starszemu z nich założono koronę. Wszyscy klaskali głośno, gdy obrócił się twarzą do nas.

-Dziękujemy, Wasza Wysokość... A teraz przejdźmy do wyboru. Po pierwsze, wybieramy trzy dziewczyny i trzech chłopaków. Następnie przyprowadzamy ich przed oblicze Króla i wraz z bratem wybiorą dwie osoby, które przez resztę życia będą pełnić służbę królewską. Wybory czas zacząć! – powiedział prowadzący.

Stałam znów wyprostowana patrząc się na chłopaka. Czekałam. Jak każdy. Strażnicy powoli zmierzali w naszą stronę oglądając każdego. Spojrzałam delikatnie w prawo i ujrzałam dowódcę, którego karmię. Wybrano już jedną dziewczynę w moim wieku i dwóch małych chłopców.

Gdy podeszli do Ann wstrzymałam oddech. Generał ominął ją i podszedł do mnie, lecz ktoś z tyłu go zatrzymał. Szepnął coś do ucha, na co ten skinął głową. Patrzyłam ze spokojem przed siebie. Poczułam na swojej dłoni inną dłoń. W tej samej chwili została ona oderwana. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam zapłakaną twarz siostry. Jej ręce związali i postawili ją obok innej dziewczyny. Popatrzyłam na generała, który ze spokojem przeszedł obok mnie. Ann, idąc przede mną, swoim wzrokiem błagała o pomoc.

Świat NienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz