Rozdział 4 Część 1

95 11 0
                                    

Patrzyłam na nich z zaciekawieniem. Widać było między nimi podobieństwo, ale uznałabym ich za rodzeństwo. Nigdy za rodziców i dzieci. Westchnęłam cicho i wpatrywałam się w nich. Pokazano mi, gdzie mam usiąść, więc to zrobiłam. Chciałam już odpocząć, bo sen na zimnej, twardej podłodze do tego mokrej nie był zbyt przyjemny.

Siedziałam w ciszy i próbowałam spokojnie myśleć. Niestety, nie udawało mi się to, bo czułam na sobie wzrok rodziców mojego narzeczonego. Popatrzyłam na nich, co okazało się złym pomysłem, gdyż spojrzenie w ich oczy spowodowało ból głowy. Nie chciałam okazać tego, więc nadal wpatrywałam się w nich pewnie.

-Claro... Od teraz będziesz miała przydomek Nobilitatus... Jak się z tym czujesz ? – zapytała pewnie starsza kobieta, bo była matką Króla.

-Cóż... To wiele wnosi do mojego życia. Jeszcze wczoraj nie rozstałabym się z rodziną... – powiedziałam cicho. Tak naprawdę nigdy bym nie pomyślała, że teraz będę siedzieć tu i popijać herbatkę z wampirami.

-Jednak czuję od ciebie niepokój... – odezwał się jego ojciec. Miał pewny siebie głos, a jego oczy przewiercały mnie na wylot. Przestraszyłam się tego spojrzenia, lecz nie dałam po sobie tego poznać.

-Każdy czułby niepewność siedząc na kanapie w pałacu Króla... – odparłam.

Jedynie dzieci władców się nie odzywały. Siostra mojego przyszłego męża patrzyła na mnie z ciekawością i ciepłem w oczach. Zastanawiałam się, czy może się polubimy. Chciałabym mieć kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. Komu mogłabym zaufać.

Siedziałam tak trochę, zanim dostałam pozwolenie by móc odejść. Wstałam więc i opuściłam pokój. Nie miałam ochoty przebywać w ich towarzystwie. Było zimno i ponuro. Teraz muszę pomyśleć, co mogę zrobić, by życie tu było choć troszkę lepsze. Na początek poznanie terenu. Szłam marmurowymi korytarzami, nic nie rozumiejąc z zawiłych korytarzy. Było ich mnóstwo. Po paru skrętach w prawo i kilku w lewo zgubiłam rachubę i po prostu się zgubiłam. Westchnęłam. Jak można tak szybko się zgubić. Spojrzałam na ścianę. Każda którą mijałam wyglądała tak samo. Zawróciłam. Stanęłam w martwym punkcie. W lewo czy w prawo ? Szkoda, że nie mam kredki, ołówka, kartki, czegokolwiek, by zaznaczyć, że tu już byłam. Rada na przyszłość, brać ze sobą ołówek. Zawsze się przyda. Ponownie westchnęłam i skręciłam w prawo. Miałam złe przeczucia.

Pogorszyły się, gdy ujrzałam kolejne rozwidlenie. To chyba jakieś żarty! Pomyślałam. Tym razem skręciłam w lewo. Szłam ciągle prosto i prosto, aż natrafiłam na kogoś. Próba porozumienia się z tą osobą skończyła się marnie, gdyż uciekła do pierwszego lepszego pokoju. To mój wygląd odstrasza ? Poszłam dalej. Im dalej, było zimniej. Może powinnam sprawdzać temperaturę i iść do ciepła a nie zimna ? To nie był głupi pomysł! Wróciłam znów do tego samego rozwidlenia i do następnego. Tu było nieco cieplej, ale jednak zimno. Próbowałam wyczuć, skąd pochodzi zimno, ale nic to nie dawało. Skręciłam w lewo. Tu było troszeczkę cieplej. Szłam prosto. Znów rozwidlenie. Skręciłam w lewo, co okazało się dobrym posunięciem. Po kilku takich krokach ujrzałam drewniane drzwi, które na pewno należały do Króla. Kamień spadł mi z serca. Weszłam przez te drzwi. Moje oczy w tej chwili były bardzo wielkie. Zdziwienie wzięło górę, gdy ujrzałam, że nie znajduję się w komnacie mojego narzeczonego, lub chociażby w zamku. Byłam na zewnątrz. Jeszcze przeżyłabym kilkoro ludzi, ale nie cały tabun! Oddychałam powoli i ciężko. Co ja narobiłam... Spojrzałam na piedestał, gdzie ktoś przemawiał. Osobą tą okazał się być Ephriam. Kamień spadł mi z serca. Gdy uwaga ludzi skupiona była na mnie, a nie na Królu, mężczyzna spojrzał za siebie. Ujrzał mnie i wystawił do mnie dłoń. Popatrzyłam na nią a później na jego twarz. Był oazą spokoju. Podeszłam niepewnie do niego i ujęłam jego dłoń. Nie miałam na to zbytniej ochoty, by być w centrum uwagi, ale skoro już popełniłam ten błąd, musiałam za niego zapłacić.

Bóstwo Śmierci mówiło do poddanych o różnych kwestiach, lecz uwaga każdego, dosłownie, każdego skupiona była na mojej osobie. Czułam na sobie wzrok tych ludzi. Jeśli nimi w ogóle byli. Czekałam jedynie na koniec. Serce biło mi jak oszalałe. Dopiero stwierdziłam trafnie, że mam lęk przed publicznymi wystąpieniami. Trzymałam nerwowo dłoń Władcy, który pewnie to poczuł.

-Na koniec, chciałbym ogłosić, że Clara Infurmatur od teraz będzie nazywana Clara Nobilitatus, gdyż niedługo stanie się moją prawowitą żoną – powiedział, a ja dopiero w tłumie ujrzałam mojego ojca. Był niedaleko. Mógł to ujrzeć, bo pracuje w mieście. Teraz pewnie w głębi duszy cieszy się z takiego zakończenia dla mnie – jej poprzednia rodzina zostanie nagrodzona. Od tej pory również będą Nobilitatus. Dostaną posiadłość w mieście, a młodsza siostra mojej żony nigdy nie zostanie wybrana na Ceremonii Wyboru – oznajmił. W głębi duszy cieszyłam się z takiego zakończenia, lecz nie mogłam wyperswadować sobie, że Ann zostanie zabrana za parę lat. Wampir nie może żyć z człowiekiem pod jednym dachem. Ja jestem tym wyjątkiem.

Patrzyłam się prosto z dumnie wypiętą piersią. Nie mogłam okazać prawdziwych uczuć. Najchętniej pobiegłabym do ojca, by móc go pożegnać. Niestety, źle by to wpłynęło na reputację Króla, a ja bym srogo była traktowana. Stałam w milczeniu. Spoglądałam na ludzi i wampiry, którzy uśmiechali się. Wampiry miały zazdrość w oczach, a ludzie dumę.

Gdy wystąpienie się skończyło, narzeczony zabrał mnie do środka. Stał tam już pewien wampir.

-Panienko... – zwrócił się do mnie. Spojrzałam nerwowo na Ephriama, który stał i lustrował przybysza wzrokiem – czy mógłbym z panienką porozmawiać ? – zapytał. Król skinął jedynie głową i puścił moją dłoń. Może to dziwne, ale bez jego dotyku czułam się bardzo niepewnie. Nie dałam po sobie jednak tego poznać i wpatrywałam się w wampira.

-Mam kilka pytań pani... Mogę je zadać ? – zapytał, na co skinęłam głową – a więc, jak to się stało, że nasz Pan wybrał Cię na swoją prawowitą żonę ? – przyszykował już coś do pisania i notatnik. Miałam mieszane uczucia, ale postanowiłam odpowiedzieć.

-Na Ceremonii Wyboru uratowałam siostrę. Tak zaczęła się moja znajomość z naszym Władcą – powiedziałam z dumą.

-Rozumiem, a jak się teraz panienka czuje ? Jest Pani dopiero szesnastolatką. Wyjdzie Pani za osobę, która ma ponad dwieście lat... Czuje Pani dyskomfort ?

-Nie myślałam nad tym aż tak, ale sądzę, że nie przeszkadza to w prawdziwej miłości, która rozwija się z biegiem czasu... – oczywiście, takie kłamstwa zawsze się wciska, by lepiej wyjść. Myślę, że teraz Ephriam jest dumny z moich umiejętności aktorskich.

-Może jeszcze ostatnie pytanie, jak pani mogła zostawić swoją rodzinę ? Nawet dla miłości jest to trudne... – tu mnie zagiął. Miał rację. Nie mogłam jej zostawić. Poczułam pod powiekami pierwsze łzy, lecz zaraz to uczucie zniknęło.

-Cóż, utrata bliskich zawsze jest bolesna. Miłość jest na pierwszym miejscu. By być szczęśliwym, zawsze trzeba się czegoś wyprzeć – powiedziałam spokojnie. Dziennikarz ukłonił się i odszedł.

Podeszłam do Króla, który z poważnym wyrazem twarzy wpatrywał się we mnie. Nie chciałam okazać słabości, więc poszłam dalej, byle wrócić do komnaty. Jego silna dłoń złapała moją i uniemożliwiła mi odejście. Z jego ust wydostało się jedno słowo, które mogło wiele znaczyć.

-Dobrze... – moje serce uspokoiło się. Oddech stał się równomierny, a oczy powędrowały na jego twarz. Widziałam w jego tęczówkach dumę pomieszaną z nutką miłości.

Przełknęłam ślinę i wyrwałam rękę. Oznajmiłam, że pragnę wrócić do komnaty, co w natychmiastowym tempie zrozumiał. Zaprowadził mnie korytarzami do komnaty i postawił przed drzwiami strażników. Nakazał również służącej, by mnie nie opuszczała, by mnie oprowadziła aby sytuacja się nie powtórzyła. Weszłam do środka i usiadłam na łóżku. Dziewczyna była może kilka lat starsza ode mnie. Miała jasne włosy i ciemne oczy. W rozmowie dowiedziałam się, że jest wampirem. Przemienionym wampirem. Takie trafiają na służbę do zamku. Służą rodzinie królewskiej. Zazwyczaj wokół Królowej jest wiele służących, ale gdy rodzina pragnie się spotkać, odsyła wszystkich do pracy. Postanowiłam jedno. Ta dziewczyna będzie moją przyjaciółką. Stanie się mi wierna i pomocna. Nigdy nie pozwolę, by stała jej się jakakolwiek krzywda. Będzie zastępowała mi siostrę. Moją kochaną Ann, którą kiedyś spotkam.

Świat NienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz