Rozdział 3 Część 1

95 10 3
                                    

Czekałam w komnacie króla. Postanowiłam się rozejrzeć. Podeszłam do biurka, gdzie stała figurka. Przedstawiała ona jakąś osobę. Obejrzałam ją od góry do dołu. Gdy już chciałam ją odstawić, zauważyłam napis na dolnej części. Zbliżyłam ją do oka, by mieć lepszy widok i ujrzałam na niej pewien cytat. Novissima autem inimica destruetur mors in nobis – śmierć będzie naszym ostatnim wrogiem. Odstawiłam figurkę i podeszłam do regałów z książkami. Było ich bardzo dużo. Nigdy nie widziałam aż tylu ksiąg w jednym miejscu. Gdy chciałam dosięgnąć jednej, ktoś złapał mnie za rękę. Odskoczyłam szybko od niego i bardzo szybko znalazłam się po drugiej stronie biurka. Spojrzałam na przybysza, który był właścicielem tej komnaty. Patrzyłam na niego niepewnie.

-Clara Infurmatur. Sektor dziesiąty. Córka Stevena i Gijy Infurmatur. Siostra małej Ann, którą uratowała przed przybyciem do pałacu. Lat szesnaście... – czytał z kartki i dopowiadał. Były to informacje o mnie. Ale po co mu one... Patrzyłam na niego zdezorientowana. Oderwał wzrok od kartki i położył ją na biurku. Podszedł do mnie powoli i spojrzał w oczy – Clara Nobilitatus, moja przyszła żona... – powiedział, a mnie przeszły ciarki. Żona ? Nie, to nie tak ma być.

-Żona ? – zapytałam zdziwiona i odeszłam kilka kroków w tył – nie mogę... – powiedziałam cicho. Wampir podszedł do mnie, na co znów odeszłam kilka kroków w tył. I tu się zaczął mój pech, gdyż natrafiłam na ścianę. Świetnie...

-Zostaniesz moją żoną. To moje warunki. Nie przyjmuję odmowy – powiedział patrząc w moje oczy. Poczułam coś w rodzaju uległości. Już chciałam się zgodzić, lecz dawna część mnie odezwała się.

-Nie zostanę. Nie zmusisz mnie... Dołączyłam do was wbrew sobie i rodzinie. Nie zmusisz mnie bym i teraz uległa tobie... – powiedziałam. Jego twarz była nadal poważna. Patrzył na mnie lustrując moją twarz. Czułam się bardzo niekomfortowo w tej sytuacji. Podszedł do biurka i usiadł przy nim. Zdziwiło mnie to trochę. Sądziłam, że będzie mu bardziej zależeć, a ten tylko tam podszedł i zaczął coś pisać.

-Jeśli nie chcesz zostać moją żoną, to zostaniesz wtrącona do lohu na własne życzenie – powiedział a w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Nowa ja krzyczała bym się zgodziła, lecz stara upierała się przy swojej decyzji.

Strażnicy weszli, gdy tylko Ephriam skończył mówić. Patrzyłam to na nich to na niego. Ten tylko pisał coś na papierze. Jeden wampir wykręcił mi ręce do tyłu, aż syknęłam. Związali mi je i zaczęli mnie prowadzić. Spojrzałam jeszcze raz na króla. Był oazą spokoju i nadal nie zwracał na to uwagi. Kretyn, pomyślałam. Wyprowadzili mnie z jego komnaty i kierowali się dalej, wzdłuż korytarza. Oczy wszystkich służących skierowane były wprost na mnie. Dziewczęta zaczęły chować się w komnatach. Pewnie co druga osoba była wtrącana do lochu. Nie zdziwiło mnie, że w końcu ukarano mnie. Tylko tu przybyłam i już mam kłopoty. Ciekawe co dalej, może jeszcze skłócę się z całą jego rodziną... Nie, tego by było za wiele. Jedyne czego chciałam, to dobro rodziny. Teraz już nikt ich nie ochroni. Muszę się skontaktować z nimi za wszelką cenę. Ale zanim to zrobię, najpierw muszę się wydostać.

Dosłownie wrzucili mnie do środka. Ani grama kultury! Ale czego można się spodziewać po takich potworach... Dobrze przynajmniej, że ściągnęli mi linę z rąk. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tu dość chłodno, tak jak w całym zamku. Trochę brudne ściany, brak okien, brak światła. Ciemność. Usiadłam sobie pod ścianą i zaczęłam rozmyślać.

Mała dziewczynka biegała po domu. Za nią biegła z uśmiechem matka. Obie bardzo dobrze się bawiły.W domu było dużo różnych bibelotów, które pomagały w codziennym życiu. Na przykład kilka półek z książkami. Większość była obrazkowa dla małej córeczki.

-Mam cię! – krzyknęła kobieta łapiąc córkę w ramiona i podrzuciła ją do góry.

-Mamo! Znowu mnie złapałaś! Też chcę raz wygrać z tobą! – śmiała się mała. Obie zaśmiały się. Starsza zabrała ją do kuchni, gdzie czekał obiad.

Dziewczynka usiadła na jednym z kilku krzeseł i przygotowała się do posiłku. Patrzyła z uśmiechem na idącą w jej stronę matkę. Ta niosła na talerzu gotowaną kukurydzę. Dziewczynka uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Kochała to jedzenie, gdyż pochodziło z jej własnego ogródka. Zawsze pomagała matce w hodowli roślin. Gdy kobieta położyła przed dzieckiem talerz, natychmiast wzięła w swoje małe rączki kukurydzę i szybko obgryzała ją dookoła. Matka patrzyła na to z uśmiechem i usiadła obok córki. Gdy dziecko skończyło swój mały obiad popatrzyło na matkę. Ta wytarła córce buzię i wzięła ją na ręce. Szła z nią przez korytarz prosto do kolorowego pokoju dziewczynki. Siadła na łóżku, a córkę posadziła na swoich kolanach. Zaczęła czytać jej bajkę. Mała patrzyła na obrazki i słuchała słów matki. W wyobraźni widziała sceny odgrywające się w opowieści.

Wpatrywałam się przed siebie. W ciemność. Tak bardzo tęskniłam za dzieciństwem, w którym nic nie było trudne. W którym zawsze był promyk światła. Gdy się potykałam, zawsze miałam kogoś, kto otarł mi łzy. Nie mogłam przestać myśleć o matce. Pewnie teraz boi się o mnie jak nigdy. Ojciec pewnie czeka na wieść, gdzie zostałam przydzielona. Zawsze chciał dla mnie najlepszej przyszłości. Chciał, bym była kimś ważnym. Bym mogła mieć wszystko, czego zapragnę. Teraz Ann musi bawić się sama. Sama czytać książki, sama uspokajać rodziców, że wszystko jest dobrze. Gdybym nic nie zrobiła i zabraliby ją zamiast mnie, rodzice mimo, że nic by nie powiedzieli, byliby źli. Źli, że ich najmłodsze dziecko, które w życiu przejdzie jeszcze wiele złego, dotarło do piekła tak wcześnie. Nie mogłam na to pozwolić. Więc teraz w piekle jestem ja. Westchnęłam cicho. Co jeszcze mnie tu spotka ? Lepiej może, bym się zgodziła ? To rozwiązanie wszystkich by zaspokoiło. Ja bym się stąd wydostała, a Król miałby to, czego chce. Jednak moja druga strona była uparta. Usłyszałam poruszanie się krat. Spojrzałam w tamtą stronę. Jednak było zbyt ciemno, bym mogła cokolwiek dostrzec. Ponownie westchnęłam.

-Jesteś tu ? – spytał jakiś głos z ciemności. Od razu go poznałam. To przecież Serge!

-Książę Serge! Co ty tu robisz ? – zapytałam zdziwiona, że przyszedł do takiego miejsca, do takiej osoby jak ja.

-Chciałem porozmawiać. Posłuchaj... Jeśli chcesz się uwolnić, musisz się zgodzić poślubić mojego brata. Uwierz mi, przebywanie tu nie należy do najprzyjemniejszych... – powiedział, ale ja nie chciałam go słuchać. Nie zgodzę się na takie warunki nigdy.

-Nie, to ty posłuchaj. Nie będę żoną władcy, który nawet nie wie co się dzieje w państwie. Nie będę żoną potwora! – powiedziałam tak, by usłyszał. Poczułam dziwne uczucie. Jakbym powiedziała coś, co mogło go zranić. No trudno. To ciągle potwór. Nawet nie miał odwagi się obronić. Zaprzeczyć, że nie jest potworem. Milczał. Gdy już myślałam, że udał się z powrotem do komnaty, usłyszałam jego głos.

-Masz rację, jestem potworem. Ale ty nie. Jeśli chcesz, możesz tu zostać, ale ostrzegałem. Jest wiele przyjemniejszych miejsc niż to. Żegnaj, Claro... – powiedział i wyszedł. No tak. Mogłam się tego spodziewać. Teraz znów zostałam sama. Ale co miał na myśli, mówiąc, że to nie najprzyjemniejsze miejsce ? Przecież dla nich każde zimne miejsce spowite ciemnością to raj.

Westchnęłam znów i położyłam się. Pewnie po kilku dniach będę chora. No trudno. Mam to na co zasłużyłam. Ciekawe, ile mnie tu będą trzymać. Coś znowu zabrzęczało. Spojrzałam w stronę krat. Oświetlono miejsce, gdzie stał talerz z jedzeniem. Odwróciłam głowę i spróbowałam zasnąć. Po kilku chwilach odprężyłam się i zamknęłam oczy.

Świat NienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz