Rozdział 3 Część 2

97 12 1
                                    

-Mamo! – krzyknęło dziecko. Dziewczynka stała przy oknie i wpatrywała się w coś. Nagle słychać było głośny trzask. Matka zostawiła naczynia i podeszła do okna. Serce podeszło jej do gardła, gdy zobaczyła wielką gromadę mężczyzn, spierających się z jej mężem. Nagle w blasku słońca zabłysło coś z ust jednego z nich. Wampiry. Zawsze w nie wierzyła. Wzięła córkę na ręce i pobiegła do drugiego pokoju, by wziąć swoje najmłodsze dziecko. Szybko wbiegła do piwnicy. Był tam stary fotel, który planowali wyrzucić. Kobieta cieszyła się, że jednak tego nie zrobili. Posadziła na nim swoje dzieci, a fotel przesunęła tak, by nie było widać pociech.

-Bądź cicho, nie budź Ann. Musicie być najciszej jak potraficie. Inaczej stanie się coś złego... – powiedziała, poprawiając córce sukienkę.

-Ale mamo... A co z tobą ? – zapytała ze łzami w oczach mała dziewczynka, trzymając siostrę.

-Poradzę sobie... Najważniejsze jest wasze bezpieczeństwo... – pocałowała obie córki i wyszła zatrzaskując drzwi.

W piwnicy słychać było krzyki. Clara trzymała siostrę, która się powoli przebudzała. Dziewczynka bała się, że niemowlę zacznie krzyczeć, więc zaczęła nucić kołysankę, którą kiedyś śpiewała jej mama. Drzwi od piwnicy wypadły z zawiasów. Clara zaczerpnęła szybko powietrza i próbowała uspokoić marudzącą siostrzyczkę.

-Csii... Będzie dobrze... Nie płacz... – próbowała uspokoić ją. Nagle ktoś odsunął fotel i patrzył na dziewczynki. Clara przytulała siostrę, osłaniając ją sobą. Napastnik wyrwał dziecko z rąk sześciolatki. Dziewczynka krzyczała, ale jej wrzaski nic nie dawały.

Obudziłam się zlana potem. Rozejrzałam się. Nadal byłam w tym przeklętym lochu. Usiadłam i poczułam na sobie coś zimnego i mokrego. Woda. Była wszędzie. Wstałam i podeszłam do krat. Zaczęłam nimi poruszać, co poskutkowało bardzo głośnym hałasem. Przy wejściu natychmiast pojawił się wampir.

-Chcę się widzieć z Jego Wysokością... – powiedziałam spokojnie. Wampir się tylko zaśmiał.

-Kim ty jesteś by prosić o przybycie Króla ? – jego śmiech był dość głośny.

-Król wybrał mnie, abym została jego żoną... Jeśli nie chcesz go tu zawołać, powiedz, że się zgadzam – powiedziałam spokojnie. Strażnik zdziwił się i odszedł.

Stałam pod kratami i wpatrywałam się w ciemność. Odwróciłam się i usiadłam na mokrej podłodze. Siedziałam tak znudzona. Nie miałam nic do roboty, prócz wspominania i wpatrywania się w ciemność. Już nawet widok tego całego Króla byłby ciekawszy. Westchnęłam. Spojrzałam na jedzenie które stało obok mnie. Może nie było zbyt wypasione, ale na pewno lepsze niż to, które jadłam przez dziesięć lat. Spróbowałam i mimo, iż stało tu całą noc, nie smakowało najgorzej.

Gdy skończyłam jeść postanowiłam pochodzić po lochu. Przecież musi być stąd wyjście. Skoro Król z łaski swojej nie chce po mnie przyjść, sama się wydostanę!

Podeszłam do ściany. Myślałam, że znajdę jakąś obluzowaną cegłę, albo jakikolwiek otwór, ale nic takiego nie zobaczyłam. Tylko skąd ta woda ? Wsłuchałam się w odgłos kapania. Dochodził z początku lochu. Nie spodziewałam się, że tam coś może być. Ale w końcu ogarnęłam. Przecież zamek jest przy jeziorze. Dlatego nie ma tu żadnych okien. Kucnęłam przy dziurce, przez którą kapała woda. Przyglądałam się jej i stwierdziłam, że ten obszar jest dość niestabilny. Westchnęłam. Tylko wampir mógł takie coś zbudować. Jednak aby rozwalić ścianę, musiałam się wysilić. Próbowałam coś zrobić, lecz tylko poraniłam ręce. Zdenerwowałam się i mocniej uderzyłam w ścianę. Z moich palców leciały malutkie strużki krwi, które niezbyt bolały. Wyszłam stamtąd i w końcu mogłam normalnie oddychać. Nie przeszłam zbyt dużej odległości, bo wpadłam na Króla. No pięknie...

-Panienka dokąd ? – zapytał strażnik. Ja jednak wpatrywałam się we władcę z determinacją. On patrzył jedynie spokojnym wzrokiem. Jak można być tak spokojnym ?!

Westchnęłam. Król Wampirów odwrócił się i poszedł prosto. Strażnik nadal oniemiały, nakazał bym poszła za wampirem. Przewróciłam oczami i również podążyłam za Ephriamem. Idąc znów szłam przez marmurowy korytarz i znowu oczy wszystkich były skierowane na mnie. Szczególnie wampirów. Nie dziwię się. Miałam delikatnie poranione ręce, ale jednak to wampiry. One czują krew na kilometr. Służące patrzyły ze strachem. Nie dziwię się. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Cała suknia była zamoczona. Patrzyłam w podłogę. Pewnie z nich wszystkich byłam tu najgorzej ubrana. Nagle Ephriam się zatrzymał, a ja wpadłam na jego plecy. Wyjrzałam zza niego i ujrzałam drugiego Księcia. Wpatrywał się w brata. Po długiej chwili ciszy zaczęli rozmawiać. W większości na temat państwa, lecz mój przyszły mąż poszedł prosto omijając brata. Szepnął coś, na co ten zrobił wielkie oczy i spojrzał na mnie. W jego oczach ujrzałam coś na kształt ulgi. Teraz jak o tym pomyślę, to Serge jest całkowitym przeciwieństwem brata. Jest ciągle uśmiechnięty, przynajmniej minimalnie. Raz mnie odwiedził i doradził, kiedy jego starszy brat nie raczył mnie zaszczycić nawet spojrzeniem. Poszłam za Królem do jego komnaty. I znowu zauważyłam figurkę. Musi dla niego wiele znaczyć. Może kiedyś się dowiem, kto to, lub co to. Póki co wolę przemilczeć ten temat. Podszedł do szafy i wyjął coś z niej. Był to dość ciemny materiał. Zaczął iść w moją stronę. Automatycznie w mojej głowie słyszałam dwa słowa : cofnij się! Poszłam za głosem rozsądku i cofnęłam się. Wampir przystanął i patrzył na mnie ze zdziwieniem. W szybkim tempie znalazł się obok mnie i podał mi materiał.

-To dla ciebie. Ubierz to. Musimy ogłosić nasze zaręczyny. Ale zanim to zrobimy udasz się jeszcze do ludzkich medyków. Opatrzą Ci rany i dadzą na krótki okres czasu rękawiczki, by twoje dłonie wyglądały na nieskazitelne.

Jego głos był dość kojący, ale dalej nie miałam zamiaru się podporządkować. Tym razem wygrała uległa strona. Posłusznie wzięłam materiał i poszłam za parawan by go ubrać. Nie powiem, było ciężko. Ale w końcu wyszłam zza materiału i poprosiłam o zapięcie sukni z tyłu. Bóstwo Śmierci zrobiło to, o co prosiłam. Przejrzałam się w lustrze i ujrzałam siebie zupełnie inną. Granatowa suknia idealnie wpasowywała się w moje ciało. Spódnica była długa, aż do ziemi. Nie była rozkloszowana, ale taka spokojna, jak morze. Bluzka za to była połyskująca w blasku słońca. Miała delikatne wcięcie w dekolcie, co nie było najgorsze. Długie rękawy nie były zbyt ciepłe, ale bardzo ładnie wyglądały. Wyglądałam jak nie ja. Jeszcze jakbym miała normalną fryzurę...

Mężczyzna wyszedł z pokoju i szedł wzdłuż korytarza. Podążałam za nim i doszłam do jakiejś kobiety. Usiadłam, gdzie kazała i zaraz zajęła się moimi włosami. Po umyciu ich, pofalowała i rozpuściła. Przyjrzałam się sobie. Wyglądałam cudownie.

Znowu musiałam iść w szybkim tempie, co nie było dość łatwe, za wampirem. Tym razem zaprowadził mnie do lecznicy. Tam oczyszczono mi moje małe ranki i dano rękawiczki, pasujące do sukni. Były granatowe, z lekko połyskującymi dłońmi. Podobały mi się. Było mi w nich dość ciepło, ale z czasem zacznie mi się robić zbyt ciepło.

I znów Król wyszedł i zaczął iść korytarzem. Miałam dość ciągłego chodzenia za nim, jak ten pies.

-Posłuchaj, zanim staniesz się częścią mojej rodziny, poznasz moją rodzinę. Masz być miła i uśmiechnięta – spojrzał na moją poważną twarz – w sumie, taka też może być. Czego innego mogą się spodziewać po ludzkiej dziewczynie... także, chodźmy – wszedł do pokoju a ja za nim.

W środku było kilkoro ludzi. Wszyscy wyglądali na mniej więcej ten sam wiek. Dlatego nie znoszę wampirów. Jak tu odróżnić, kto jest kim ?! Patrzyłam tylko na nich a oni na mnie

-Claro, to jest moja matka, Elizabeth – pokazał na pierwszą kobietę, wyglądającą na dwudziestkę. Pewnie ma z kilka tysięcy lat. Wyglądała dość ładnie. W sumie jak każdy wampir. Miała ciemne, czarne włosy. Już wiem po kim Król odziedziczył kolor włosów. Piękne, szmaragdowe oczy, rzucające się od razu – to mój ojciec, Aaron – pokazał na dość przystojnego mężczyznę. Ten za to miał włosy kolory brązowego. Oczy koloru letniego nieba. Wyglądał na max trzydziestkę – Blair, moja siostra – pokazał na dziewczynę obok siebie. Była dość ładna, zgrabna. Oczy świeciły się na jasnoniebiesko, a brązowe włosy były związane w luźnego warkocza – Serge'a poznałaś... – powiedział i wskazał na bruneta. Przypatrywałam się im wszystkim ze zdumieniem. Wyglądali bardziej na rodzeństwo, niźli na rodziców i dzieci. Ale co się dziwić, w końcu to wampiry.

Świat NienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz