Rozdział 4 Część 2

139 9 0
                                    

Siedząc na sofie, dziewczyna dotrzymywała mi towarzystwa. Pierwszy raz, odkąd tu jestem, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ściany usłyszały śmiech. Szczery, najszczerszy, jaki kiedykolwiek mogłam z siebie wydusić. Opowiadała mi historie z pałacu. Jedne niemożliwe, drugie banalne, a inne wprost niesamowite. Wiem jedno. Chciała przekonać mnie do życia w zamku. Utrzymywała, że mimo chłodu, panuje tu bardzo ciepła atmosfera. Nie wierzyłam jej. Sama sprawdzę, czy jest tak, jak mówi.

Mój widok z okna był piękny. Pokazywał całe miasto. Miałam okazję zobaczyć, jak wyglądało. Nie wszystko było widać przez mgłę, ale ta pięknie komponowała się z budynkami.

-Wiesz co nieco o rodzinie królewskiej ? – zapytałam.

-Oczywiście... A dlaczego pytasz ? Chcesz się czegoś dowiedzieć o naszym Królu ? – zapytała z uśmiechem stojąc przy mnie.

-Tak. Opowiedz mi wszystko co wiesz na temat każdego z ich rodziny... proszę – poprosiłam.

-No dobrze. Zacznijmy od samego Króla – usiadłyśmy na łóżku i zaczęła opowiadać – nasz Władca jest bardzo młody. Ma dopiero dwieście pięćdziesiąt trzy lata – spojrzałam wielkimi oczami na jej twarz, co spotkało się z jej cichym śmiechem – tak, wampiry mają po tyle lat, a nawet więcej. Wracając, jest dla wszystkich zagadką. Nikt nie zna jego prawdziwych uczuć. Każdy uważa, że jak na swój wiek jest dorosły. Nikt nigdy nie przejął tronu w tak młodym wieku. Pełnoletniość u wampirów jest od wieku trzystu lat. Dzięki swojemu sprytowi i mądrości, został władcą. Więcej nie wiem – mruknęłam cicho i słuchałam dalej – za to na temat drugiego księcia jest więcej rzeczy, które wiem – powiedziała z pewną iskrą w oczach. No tak, Serge jest dość przystojny. Nawet bardzo. Sama czuje się przy nim skrępowana – tak więc, drugi książę królestwa jest bardzo miły. Pomaga każdemu, nawet mi czasami. Często w towarzystwie strażnika wychodzi z pałacu. Tylko z nim ma nieskazitelne relacje. Rodzice od zawsze wielbili tylko Ephriama... Księżniczka Blair była druga w kolejce do tronu, więc i ją otaczali wielką miłością. Mówi się, że książę Serge jest niechcianym dzieckiem. Nie ma jeszcze pełno trzystu lat, więc nie jest jeszcze dorosły. Ale każdy w pałacu go uwielbia, dlatego jeszcze stąd nie wyjechał – westchnęła cicho – księżniczka Blair... To piękna istota. Po swojej matce, jest drugą w kolejności piękną wampirzycą. Otacza ją cudowna aura. Niestety, ma ona wadę. Za bardzo dba o braci. To może dla niektórych nie wada, ale ona jest gorsza, niż królowa. Dlatego proszę, nie wychylaj się w jej towarzystwie. Sama niedługo poznasz, jaka jest... – powiedziała na zakończenie.

Nie chciało mi się wierzyć, że taka piękna osoba może być taka, jak mówi Lilian. Nie wyobrażałam sobie tego. Ale informacje o Serge'u... Były niemożliwe.

-Skąd o tym wszystkim wiesz ? – zapytałam patrząc zaciekawiona w jej ciemne, jak nocne niebo, oczy.

-Żyję z ich rodziną już sto lat. Przemieniono mnie na oczach rodziny, którą później zamordowano. Wtedy Król szykował wojnę, która dopiero dziesięć lat temu doszła do skutku – wyznała.

-Przykro mi z powodu twojej rodziny... – powiedziałam cicho, na co Lili się tylko uśmiechnęła.

-Każdy rodzi się i umiera. Tak miało być. Zresztą, przywykłam do bycia jedną z nich. W tym pałacu nie ma żadnego człowieka, prócz Ciebie. Każdy zostaje przemieniony.

Zaschło mi w gardle. Nie chciałam być przemieniona. Nie dam z siebie zrobić wampira, za żadne skarby świata. Chcę być człowiekiem. Chcę żyć jak człowiek i umrzeć jak człowiek. Nie widzę innej opcji. Pomyśleć, że jeśli pozwoliłabym Ann tu przyjechać, miałaby o wiele gorzej. Jedno jest pewne, nie dowiem się co by ją tu spotkało.

Myśli o rodzinie bardzo mnie przytłaczają. Zaczęłam rozmawiać znów z Lilian o sprawach pałacowych, gdy otworzyły się drzwi. Spojrzałam w ich stronę i ujrzałam Ephriama. Spojrzałam kątem oka na służącą, która teraz stała zgięta wpół. Król nawet nie zwracał na nią uwagi. Wwiercał we mnie wzrok, aż czułam się niezręcznie. Ale nie mogłam mu pozwolić wygrać tej walki wzrokowej. Jego stalowe oczy patrzyły w moje. Mimowolnie wstałam i podeszłam do niego bardzo powoli. Stojąc przy nim, dalej lustrowałam go swoim spojrzeniem. Serce zaczęło mi szybciej bić, ale nie zwróciłam na to uwagi. Całkowicie to olałam.

Nagle mój narzeczony spojrzał na coś za mną. Spojrzałam na to co on. Służąca dalej stała zgięta wpół, ale delikatnie uniosła wzrok. Spojrzała na władcę i szybko zniknęła z pomieszczenia. Chciałam coś na to poradzić, lecz nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Król wziął mnie za rękę i zaprowadził do okna. Spojrzałam na to, co pokazywał dłonią. Ujrzałam pod zamkiem żołnierzy ćwiczących z kimś. Wyostrzyłam wzrok i budowa ciała przypominała generała, który niegdyś pił ze mnie krew.

-Claro... To od dziś również i twoi wojownicy. Ćwiczą z niepokonanym generałem naszego kraju. Wiem, co Ci robił, wiem czemu to robił. Nie dziwię mu się. Twoja krew jak każda inna jest cudowna. Każdy wampir w zamku czai się na tą komnatę – powiedział i na dowód tego rozciął mi trochę palca. Syknęłam. Dowódca spojrzał na okno. Widząc mnie i Króla skłonił głowę – widzisz ? Pamięta zapach twojej krwi i pozna go nawet z tak dużej wysokości i przez zamknięte okna. Jeśli staniesz się jedną z nas...

-Nie! – powiedziałam stanowczo – nie zamierzam stać się jedną z was, nawet gdybyś przez całe życie trzymał mnie w tym lochu, nie będę wampirem. Nie ma mowy! – odeszłam od okna.

-Claro... Jeśli nie staniesz się wampirem, cały zamek będzie czekał na ruch, w którym stanie Ci się krzywda, a potem zechcą z Ciebie wyssać całą krew, jaką masz, nie zważając na twoją nową pozycję – powiedział równie stanowczo. Jednak moje zdanie się nie zmieni. Nigdy.

-Królu, rozumiem twoją troskę o mnie jako człowieka, ale zrozum. Jako człowiek, chcę pozostać człowiekiem. Mogę być twoją żoną, królową, ale nic więcej. Nie chcę stać się taka jak wy – powiedziałam i opuściłam komnatę, zanim zdążył cokolwiek zrobić.

Szłam korytarzami, aby w końcu zapamiętać tę przeklętą drogę, ale nic z tego. Drugi raz podczas pobytu tu zgubiłam się. Tym razem odnalazła mnie ciemność. Ani jednego księcia, czy księżniczki. Zero służby. Martwiłam się, że utknęłam tu. Wróciłam kilkoma korytarzami, które pamiętałam, lecz było ich niewiele. Postanowiłam znów udać się za intuicją. Rozum nakazywał iść do pierwszych drzwi, które zobaczę. I tak się stało. Weszłam do środka. Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Był bardzo przyozdobiony. Prawdziwa królewska komnata. Czemu muszę mieć zawsze takiego pecha ? Szybko wyszłam, zanim ktokolwiek by to zauważył. I znów stałam w ciemnościach. Nie wiedziałam dokąd iść. Zaczęłam krzyczeć na siebie w myślach, że poszłam sama, nie czekając na Lilian.

Jak na zawołanie, na końcu korytarza ujrzałam jasną smugę światła. Poszłam w tę stronę. Ktokolwiek tam stał, czekałam na jego pomoc. Jedyne co mnie w tej chwili obchodziło, to wydostanie się z mroku. Ktoś wyciągnął do mnie rękę, a ja ją ujęłam. Była ona delikatna, nie należąca na pewno do żadnego z braci. Nie widziałam twarzy tej osoby, lecz wyprowadziła mnie ona z mroku. Była moim aniołem. Wyszłyśmy na zewnątrz, do ogrodu i wtedy światło padło na jej twarz. Poznałam ją od razu. Wyróżniająca się, piękna, Księżniczka Blair. Druga w kolejności do tronu naszego kraju. Nie dowierzałam swoim oczom. Ona naprawdę mi pomogła. Uśmiechała się do mnie, a ja do niej.  

Świat NienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz