Rozdział 5 Część 2

69 4 1
                                    

Widziałam światło. Migające, denerwujące światełko. Jeszcze nie zamierzam umierać, a widzę to światełko o którym mówi się, że widać przed śmiercią. Chociaż, pytanie czy Książę mnie odnalazł, zanim wyzionęłam ducha. W sumie, gdyby wypiła całą moją krew, już dawno wąchałabym kwiatki od dołu. A teraz pewnie nie zastanawiałabym się, czy żyje czy to po prostu wkurzające światełko daje mi znać, że jeszcze nie wypuszczą mnie ze świata żywych. Mam nadzieję, że ro ta druga opcja jest poprawna.

Nagle usłyszałam rozmowę. Kobiety i mężczyzny. Nie rozróżniłam do kogo należał głos, bo pewnie to i tak było by błędne. Wymiana zdań dotyczyła kogoś imieniem Clara. Ale kogo...

Geniuszu, ty masz na imię CLARA. O tobie mówią. - Podpowiadał mi mózg. Jak zwykle miał rację. Przez rozmyślania o światełku zapomniałam jak się nazywam. Czasami dobrze jest mieć mózg.

Zebrałam się na wysiłek. Otworzę oczy. Otworzę oczy. Otwo... Nie otworzę. Chyba strach przed tym, co powie Ephriam lub niemoc były silniejsze. Nienawidzę bezsilności. To irytujące, gdy chcę coś zrobić, ale nie mogę.

Wsłuchałam się w słowa mężczyzny.

-Oby Księżyc nam jej nie zabrał...

-O tak... Powiedzą, że jest tu nie z pełna tygodnia a już zginęła. Wtedy to ludzie, a już szczególnie jej rodzice nas znienawidzą. - Powiedział damski głos. Skądś go kojarzyłam. Tak jak ten damski. Ale kto mógłby...

-Matko... Podjąłem się małżeństwa z nią, więc dopilnuje, by ożyła, choćbym miał ją zmienić.

O nie. Światełko, znikaj! Mój przyszły mąż zechce mnie zmienić. Porozmawialiśmy, to znaczy ja mówiłam o tobie, ale już wystarczy. A teraz żegnam, bo nie mam ochoty być krwiopijcą!

Niemalże natychmiast otworzyłam oczy. O, teraz mogłam je otworzyć. Genialnie. Cały obraz mi się rozmazuje, a postacie, a raczej Ephriam i jego matka, wpatrują się we mnie. Ból głowy przypomina o swoim istnieniu, ale nie daje zs wygraną i próbuje skupić się na wampirach, by byli wyraźnie widoczni. Po moich staraniach, a raczej mojego mózgu, w końcu widzę ich twarze wręcz idealnie.

Na twarzy mojego narzeczonego maluje się wiele uczuć, a kilka z nich nawet rozróżniłam. Były to zdziwienie, ulga... Ale i złość. Właśnie tego się obawiałam.

Spojrzałam na twarz jego rozmówczyni, ale ta skrzętnie ukryła wszystkie emocje pod maską obojętności, choć w jej oczach widziałam ulgę. 

Teraz tylko czekać na reakcję księcia... 3, 2, 1...

-Clara! Jak to dobrze, że żyjesz... - Powiedział, patrząc wprost w moje oczy. Czyli mamy tu fazy... Okej, to jest pierwsza. Ulga.

-Ale jakim sposobem się obudziłaś tak szybko? Straciłaś tak wiele krwi, że sądziłem, że prześpisz kilka dni... - Zdziwienie i troska to faza druga. A trzecią będzie pewnie...

-Ale jak mogłaś dać się prawie zjeść! Przecież to niemożliwe! Gdybyś nie wzięła tego kundla, nic by nie było! - Złość.

-Wybacz, mości książę, ale to nie jest kundel. Chcę zauważyć, że to rasowy pies. A raczej szczeniak. I skoro miało się to wydarzyć, stałoby się to nawet, jeśli bym tego psa nie wzięła. - Odparłam, na co Ephriam spojrzał bardziej surowo. Ups?

-Czy ty chcesz tu zginąć? Mogę ci opowiedzieć kilka zasad tu panujących. Nie wszystkie osoby w zamku to wampiry, ale nikt nie podaje się nowo-przemienionym jak na talerzu...

-Świetnie. Więc będę pierwsza, a teraz mogę zostać sama? - Spojrzałam na oboje wzrokiem, który mówił by wyszli w trybie natychmiastowym. Może i spałam kilka godzin, co mnie satysfakcjonowało, ale czułam ogromne zmęczenie.

Świat NienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz