Rozdział 5 Część 3

51 5 0
                                    

Przygotowania do koronacji trwały. Byłam na przymiarce sukni, ale żadna nie pasowała mojemu przyszłemu mężowi. W każdej źle wyglądałam. Gdy już sądziłam, że wybrano dla mnie granatowo - czarną suknię do kostek,  Ephriam nakazał ją zabrać. Powodem zapewne było, że miałam odsłonięte ramiona, a na plecach były paski, również odsłaniające skórę. Zawiódł mnie tym wyborem, ponieważ ta jedna mnie nie ściskała za mocno w talii, nie była za długa, ani nie drapała. Była idealna. Ale nie dla wampira. Największego, wybrednego wampira. Moja irytacja prawie znalazła ujście

Odłożono więc moje przymiarki na kiedy indziej i zaczęto wybierać dla mnie fryzurę.  Upierałam się, że chcę po prostu rozpuszczone, pofalowane włosy, ale służki nie słuchały i zawzięcie czesały je do upartego. Gdy skończyły, w pokoju śmierdziało lakierem do włosów, którego dziewczęta nadmiernie używały, a ja na włosach miałam istne tornado. Musiały mi jeszcze raz umyć włosy, bym mogła je rozczesać bezboleśnie. W innym wypadku wyrwałabym je wszystkie. 

Gdy już pozbierały swoje rzeczy i wyszły, pootwierałam okna na oścież, by smród znikł. Odetchnęłam z ulgą, czując świeże powietrze na twarzy. Poczułam też chłodny podmuch wiatru, więc otuliłam się szczelniej narzutką. Przymknęłam oczy. Oczami wyobraźni widziałam polane i gdzieniegdzie drzewa. Liście latały wokoło, pokazując, że nadchodzi jesień. Kończy się lato. Zaciągnęłam się zapachem wielu kwiatów, które jeszcze przez kilka dni będą w swojej najpiękniejszej formie. 

Nagle poczułam na twarzy coś zimnego. Otworzyłam oczy i dotknęłam palcem policzka. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że to śnieg. ale śnieg na koniec lata? Coś tu jest nie tak. Zrobiło się o wiele zimniej niż na początku, a zapach znikł, więc zamknęłam okno. Podeszłam do drzwi i dotknęłam klamki, ale ta okazała się gorąca. 

-Co tu się dzieje? - szepnęłam do siebie, ale odpowiedziała mi głucha cisza, przerywana jedynie uderzeniami gradu w okno. Chmury zasłoniły słońce i zrobiło się ciemniej, niż zazwyczaj jest. Spojrzałam na okno. Cofnęłam się, wpadając na ścianę. 

Kłamstwo.

Zrobiło mi się gorąco. Ktoś tu jest. Albo po drugiej stronie okna. Mam dwie drogi ucieczki, które w tym momencie nie są dobrym pomysłem. Drzwi, a konkretniej klamka jest nagrzana, a za oknem może ktoś być. Rozejrzałam się i szybko popędziłam do łazienki, do której drzwi miałam w pokoju. Na szczęście tu nic złego się nie działo. Zamknęłam drzwi na klucz i dodatkowo zabarykadowałam. Zamknęłam oczy i oparłam się o ścianę. 

Biedna... Okłamana... Mała dziewczynka... 

Otworzyłam szybko oczy. Te słowa rozbrzmiewały echem w pomieszczeniu. Rozglądałam się, poszukując źródła dźwięku, ale nic takiego nie znalazłam.  Miałam dziwne uczucie. Jakby ktoś mnie obserwował. Powoli odsunęłam wszystkie rzeczy od drzwi i delikatnie je uchyliłam. Zaskrzypiały cicho, na co się wzdrygnęłam. Wyjrzałam zza nich i obejrzałam pokój,lecz nic tam nie było. Westchnęłam i weszłam wgłąb. Wszystko było, jak to zostawiłam. Musiało mi się to wszystko przesłyszeć, a napis przywidzieć. Nie ma na to innego wytłumaczenia. 

Wyszłam z komnaty i ruszyłam przed siebie. Byłam na bosaka, a moje stopy odczuwały zimno idące od podłogowych kafelek. Nie przeszkadzało mi to. Zauważyłam jakiś ruch przy zakręcie do prawego skrzydła pałacu. Poszłam w tę stronę i zobaczyłam znajome, ciemne włosy. Uśmiechnęłam się, gdyż dawno nie widziałam jej twarzy. Podeszłam i gdy byłam bliżej idącej osoby krzyknęłam:

-Lili! - Dziewczyna odwróciła się i zlustrowała wzrokiem moją twarz. Na jej twarzy gościło zmartwienie. Natychmiast podeszła do mnie i nie czekając na nic złapała moje ręce.

-Król zabronił mi się z tobą widywać. - Powiedziała i szybko zabrała swoje dłonie z moich i odruchowo zaczepiła za ucho kosmyk opadających na twarz włosów. W jej oczach widniał smutek zmieszany ze spokojem. 

-Jak to zabronił ci się ze mną widywać? Jakim prawem? - Patrzyłam na nią czując złość do przyszłego męża. Jak mógł zrobić coś takiego? To niedopuszczalne. Ta dziewczyna jako jedyna nie próbowała mnie zjeść, ani nic zrobić złego. Tak jak księżniczka Blair oraz najmłodszy jej brat. Pomimo to, nadal czułam się samotna, a tą samotność wypełniała mi Lilianne. A Ephriam doskonale o tym wiedział. 

-Takim, że nie dopilnowałam cię. A to moja kara - mruknęła i odwróciła się. - Nie chcę kłopotów z królem, dlatego nie będę się sprzeciwiać jego rozkazom. - Dziewczyna zaczęła iść w stronę, gdzie początkowo zmierzała, zanim jej przerwałam. - Żegnaj, przyszła królowo... - Usłyszałam ostatnie słowa skierowane do mnie, zanim zniknęła całkiem z pola mojego widzenia. 

Uczucie smutku i zawodu dało mi się we znaki. Chciałam jak najszybciej odnaleźć narzeczonego i wyjaśnić z nim tę kwestię. Zaczęłam iść w stronę lewego skrzydła, gdzie mieściły się pokoje rodziny królewskiej. Nie pozostawię tak tej sprawy. 

Podążałam drogą, którą zawsze szłam odwiedzić mojego narzeczonego. Tę drogę znałam już na pamięć. Zawsze zajmowało mi trochę, zanim doszłam w końcu do celu. Teraz było inaczej. Kierowała mną złość. Nie sądziłam, że mógłby posunąć się do takiego czegoś. 

Usłyszałam jego głos i czyjś jeszcze. Przystawiłam ucho do drzwi i nasłuchiwałam rozmowy. Ze słów jakiegoś mężczyzny wywnioskowałam, że mówią o mnie. Ale nie tylko o mnie. 

Zapukałam delikatnie, bo mimo złości, chciałam w jakiś sposób dalej pozostać spokojną. Otworzył mi Ephriam. Zdziwił się na mój widok, ale wpuścił do środka. Spojrzałam na niego i na jego towarzysza. Miał długie blond włosy i niewiarygodnie niebieskie oczy. Do tej pory nie wiedziałam, że ktokolwiek może tak wyglądać. Zupełnie 

-Claro, co tu robisz? Powinnaś teraz brać kąpiel. Po kąpieli musimy wybrać dekoracje...

-Ephriam. Jak mogłeś mi to zrobić. Llianne to moja przyjaciółka i chcę, by dalej była przy mnie. Nie pozwolę na odizolowanie mnie od niej. - Wypowiedziałam to z wyrzutem. Odetchnęłam i uspokoiłam głos. - Proszę... Pozwól jej znów być przy mnie... - Patrzył na mnie badawczo, a ja starałam się go przekonać.

-Zastanowię się. Wezmę pod uwagę twoje słowa.  - Mogę chyba to wziąć za zgodę. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z pokoju. Kątem oka ujrzałam, że Ephriam również się uśmiechnął.

Wracając, pomyślałam, że dobrze by było się przewietrzyć. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Na zewnątrz rozejrzałam się. Było tak cicho. Słychać było nawet jak śpiewają ptaki na drzewach. I o dziwo, nie było nawet śladu po śniegu, który widziałam z pokoju. Może coś mi się przywidziało? To możliwe. Ostatnio byłam bardzo zmęczona, mimo, że spałam tyle, ile w domu. Czułam, jakbym miała za chwilę zasnąć, choćby na stojąco. Powstrzymywałam to uczucie. Nie mogłam przecież ot tak zasnąć. Zaraz byłby raban i kazano by mi spać o wiele dłużej, a wolałam tego sobie ograniczyć. Podczas rozmowy z matką Ephriama powieki same mi się zamykały. A gdy doszło jeszcze do wspólnej modlitwy do księżycowej matki, nie mogłam się skupić na wypowiadając słowach.

-Miej nas w opiece i świeć nad nami jak najjaśniej. Oświetlaj nam horyzont gdy zbłądzimy, aż po wieki wieków. - Zakończył Ephriam a mi zrobiło się duszno. Nie mogłam wytrzymać i opadłam na czyjeś miękkie ramię. Widziałam rozmyte sylwetki nad sobą. Zamknęłam powieki i zasnęłam, czując wielki niepokój. 

Dziewczyna znalazła się w ciemności. Było tak ciemno, że myślała, że nadal jest pogrążona we śnie. Jednak głos, który na słuchaczu wywoływał ciarki, wybił jej z głowy pomysł o śnie. To co się działo, działo się naprawdę. Usiłowała przyporządkować komuś ze znajomych ten głos. Jednak nie była zdolna do racjonalnego myślenia. Ból głowy i zawroty wzmagały się z każdą chwilą. 

-Już czas...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 29, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Świat NienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz