Rozdział II - Ktoś więcej

475 37 4
                                    


Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać.

Suzanne Collins


Czekałem. Mogłem zrobić tylko to. Obie drużyny nie odpowiadały. Co się stało? Musiałem się czegoś w końcu dowiedzieć. Rozkazałem jednemu z techników by ponownie spróbował się połączyć. Nic. Coraz bardziej się denerwowałem. Powinni już dawno wrócić.

***

Po kilku cyklach, drużyna, do której należy Blackstar wróciła. Wyszedłem, by ich powitać. Niestety większość żołnierzy niosło poległych. W śród botów, które szły bez ciał, udało mi się dostrzec Jazza. Był bardziej zdołowany niż reszta. Podszedłem do niego, ale on nawet na mnie nie spojrzał.

-Co się dzieje Jazz? Przecież wygraliście.

-Owszem, ale za jaką cenę.

-Straciłeś przyjaciół. To zrozumiałe. Ale pomyśl, ile istnień ocaliliście.

-Tak, ale... - Jazz nic nie mógł z siebie wydusić

-Jazz?

-Straciłem dziś, bardzo mi bliską przyjaciółkę. Poznaliśmy się jeszcze w akademii. Oboje ruszyliśmy na Starscreama, a wtedy ziemia zaczęła się rozstępować. Musieliśmy skakać i ja miałem ją złapać, ale...ale nie dałem rady. Spadła w przepaść.

-Przykro mi Jazz. Jak ona miała na imię?

-Blackstar – w momencie stanąłem jak głaz. Nie. Tylko nie moja dziewczynka – Nazywała się Blackstar – nie mogę mu powiedzieć prawdy. Obiecałem Blackstar, że będę trzymał nasze więzi rodzinne w tajemnicy. Starałem się zachować kamienną twarz.

-Dopilnuję, aby jej ciało zostało znalezione.

-To nic nie da. Ta szczelina była zbyt głęboka. Na Primusa, co ja teraz powiem Bumblebee? Przecież on mi nie wybaczy.

-Blackstar i Bumblebee byli blisko?

-Znali się, od kąt byli dziećmi. Bee powiedział mi, że on ją naprawdę „lubi" – Blackstar nigdy mi nie powiedziała, że poznała Bumblebee. A może jej po prostu nie słuchałem. Jak ja mogłem się nią tak mało interesować? Miała rację. Zostawiłem ją, by poszukać Elity, ale na nic się to zdało. Najpierw straciłem ukochaną, teraz córkę.

-Ja powiem Bumblebee, kiedy wróci z misji. Teraz idź odpocząć – Jazz odszedł, a ja powróciłem do mojej nowej siedziby. W spokoju czekałem na powrót Bumblebee, ale on nie następował.

***

Mijały kolejne dni, a Bumblebbe nadal nie wracał. Już wysłałem drużynę by zbadała co się tam dzieje. Niestety, żadnych wieści. Obawiałem się najgorszego.

Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi. Pozwoliłem mu wejść i po chwili moim oczom ukazał się czerwony bot, z małymi rogami na głowie. Był zadziwiająco poważny. Coś musiało się stać.

-Tak, Cliffjumper?

-Optimusie, powróciliśmy ze zwiadu. Niestety, mam złe wieści. Prawie wszystkie Autoboty zostały zabite. Jedynie kilka ocalało, choć jest w krytycznym stanie. Jeden bot zeznał, że armią dowodził Megatron i to on rozgromił ich drużynę. Zeznał też, że po całej bitwie schwytali zwiadowcę i chcieli by zdradził im nasze tajne plany. Zwiadowca powiedział, że będzie milczał, a Megatron przebił jego przetwornik mowy i zostawił na pastwę losu – zacisnąłem pięści. Megatron zapłaci za to, co zrobił.

-Ten zwiadowca, to Bumblebee. Prawda?

-Owszem. Ratchet operuje go w tej chwili.

-Dziękuję za informację Cliffjumper. Możesz odejść – bot wyszedł, a ja postanowiłem odreagować całą tą sytuację. Uderzyłem pięścią w ścianę tak mocno, że zrobiłem w niej wgniecenie. Znów mogę stracić bliskiego mi bota. Bumblebee był ze mną kiedy ratowaliśmy Zetę, kiedy odzyskiwaliśmy Iacon. Ufał mi bezgranicznie i wierzył we mnie. Nie mogę pozwolić, by zginął.

T R A N S F O R M E R S I B L A C K S T A ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz