Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest.
William Wharton
Pamiętam dzień rozpoczęcia wojny jakby to było wczoraj. Wspinałam się z Bee na metaliczne góry. Udało się nam dostać na sam szczyt. Mogliśmy zobaczyć całe miasto Iacon prawie z lotu ptaka. Siedzieliśmy tak, na samym skraju góry i patrzyliśmy. Było spokojnie. W pewnym momencie, usłyszeliśmy dziwny dźwięk. Odwróciliśmy się, a na niebie ujrzeliśmy ogromny statek, o ciemnych barwach. Wiedzieliśmy, że to nie statek Autobotów. Byliśmy młodzi. Staliśmy wystraszeni, nie mogliśmy się ruszyć. Wtedy rozpoczął się atak. Pierwszy atak Decepticonów. Nie byliśmy na to przygotowani. Tego dnia straciliśmy naprawdę wiele braci i sióstr. Boty na dole walczyły, a my? Staliśmy i patrzyliśmy.
Teraz, kiedy znów leże z Bee i przyglądam się Iacon, to wszystko do mnie wraca. Dużo mocniej niż przez te wszystkie lata. Oglądam miasto, odnowione i przypominam sobie jak stało w gruzach. Nie wiem czy mam płakać, czy cieszyć się. Nie myślałam, że kiedyś będę mogła znów je takie zobaczyć.
-Nie wolałabyś tam zejść? – zapytał niespodziewanie Bee – Nie jesteś już przecież w zakonie, możesz wyjść do innych botów.
-Jako zabójczyni?
-Nie. Jako moja przyjaciółka – uśmiechnęłam się – Powinnaś pójść.
-Sama nie wiem – odwróciłam wzrok – Już tak dużo czasu minęło, od kąt spotkałam się z innymi botami.
-Spotkałaś się ze mną – zaśmiałam się.
-To nie to samo, wiesz to – Bumblebee spojrzał na mnie, ale ja znów odwróciłam wzrok. Nie byłam gotowa na zejście na dół.
Oczami Bumblebee
Nadal się jej przyglądałem, ale ona odwróciła wzrok. Nie mogłem uwierzyć, że siedzimy sobie, jakby nigdy nic i rozmawiamy. Byłem pewny, że ją straciłem. Teraz, kiedy ją odzyskałem, ciężko mi wyznać moje prawdziwe uczucia. Ona...jest teraz inna. Zmieniła się i to drastycznie. Nie czuję od niej tego szczęścia co kiedyś. Nie wiem, co stało się w tym zakonie i podczas wojny, ale to chyba nie było nic dobrego. To po niej widać. Często spuszcza głowę, nie chcę iść do innych botów. Została na Cybertronie, żeby pochować wszystkie Autoboty.
Niepewnie chwyciłem ją za rękę, a ona od razu wyrwała dłoń z uścisku. Nadal na mnie nie patrzyła. Zacząłem oglądać ją od góry do dołu. Jej zbroja była w kolorze bardzo ciemnego fioletu, z granatowymi wstawkami, a szkielet był ciemnoszary. Wszędzie miała podoczepiane jakieś ostrza i inne bronie. Najbardziej jednak, zadziwiały mnie jej głębokie blizny na plecach. Niektóre z nich były dłuższe, inne krótsze. Nawet nie wiedziałem co jej spowodowało. Przejechałem palcem po jednej z nich, a Blackstar się wzdrygnęła. Szybko zabrałem rękę, by jej nie niepokoić.
-Kto ci to zrobił? – zapytałem poważnym tonem głosu. Fembotka nie odpowiadała – Blackstar, kto ci to zrobił?
-To nie jest już ważne.
-Oczywiście, że to ważne! Ktoś cię zranił, a ja chcę wiedzieć kto i dlaczego.
-To było dawno, zresztą ja sama na to pozwoliłam! – zamurowało mnie. Czemu pozwoliła się skrzywdzić? – W Zakonie Cieni, była taka zasada, że każdy musi zostać ukarany. Tego dnia, dostałam moje pierwsze zadanie. Miałam zabić szpiega. Kiedy jednak zobaczyłam, jak tuli swoją małą córeczkę – Blackstar zaczęła mówić drżącym głosem – Nie mogłam tego zrobić. Wróciłam do bazy, a mój sensei zaprowadził mnie do "pokoju tortur". Tam została mi wymierzona kara.
CZYTASZ
T R A N S F O R M E R S I B L A C K S T A R
FanfictionDrużyna Prime'a wróciła na swoją ojczystą planetę Cybertron i przywróciła jej dawną świetlność. Coraz więcej Autobotów powracało z dalekich wędrówek, zaczynało życie na nowo. Wszystko zdawało się być takie, jak dawniej... Jednak pewnego dnia wszystk...