Miałam ochotę krzyczeć, płakać, uciekać jak najdalej, jednak nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a głos uwiązł w gardle. Stałam w miejscu, próbując uspokoić oddech. Mój mózg wariował. Czułam jak moje ciało drżało, a tętno wzrasta do maksimum. Miałam wrażenie, że głos bijącego serca roznosi się echem po całym mieszkaniu. Jednak nie bałam się o siebie - moje życie było nic nie warte. Mogłam umrzeć w każdej chwili, jednak chciałam, by moje dziecko miało szansę przeżyć. Zdrowe, szczęśliwe, osiągające sukces w życiu. Tego chciałam.
Nagle światło zapaliło się, a za plecami usłyszałam ciche pogwizdywanie. Zacisnęłam powieki, nasłuchując kroków nieproszonego gościa. Czas zatrzymał się w tej chwili. Mogłoby się wydawać, że pokonywał dystans kilku metrów godzinami. Nie miałam jednak odwagi odwrócić się. Przed oczami miałam już widok błyszczącego noża, który trzymał w dłoni. Czyżbym miała skończyć jak moja matka? Parszywa śmierć, wolałabym strzał w tył głowy - szybko i skutecznie, bym nie zdążyła nawet pomyśleć o bólu.
-Bu - usłyszałam nad swoim uchem cichy szept - Tęskniłaś, gorgeous?
-Boże - wymamrotałam, czując jak paraliżuje mnie strach. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć kto stał za mnie. To ten głos. - Ty...-Ja - zaśmiał się - We własnej osobie.
-Żyjesz - bardziej stwierdziłam niż zapytałam - Ale jak to możliwe?
-Nie, darling - zaśmiał się przerażająco - Ja tylko przyszedłem po ciebie.
Zerwałam się z łóżka, oddychając ciężko. Czułam jak koszulka, którą miałam na sobie przykleiła się do moich mokrych pleców. Rozejrzałam się dookoła, by zobaczyć, że jestem w swoim pokoju. Była pierwsza w nocy, a laptop nadal był włączony - opcja autoodtwarzania zadziała bez zarzutu, aktualnie widziałam napisy końcowe jakiegoś filmu. Obok mnie nadal leżała miska popcornu, którego było pełno w całym łóżku oraz butelka soku pomarańczowego. Szybko posprzątałam cały bałagan i zatrzasnęłam komputer, odkładając go w bezpieczne miejsce, po czym przetarłam spocone czoło i zaśmiałam się cicho. To był tylko durny sen, a ja nie mam zamiaru przejmować się głupimi wytworami swojej wyobraźni. Jerome nie żyje, o czym wszyscy dobrze wiedzą. Widziałam jego martwe ciało, nie jestem ślepa i nie wierzę w cudowne zmartwychwstania. Najwyższa pora pogodzić się z tym faktem...
-To był tylko sen - powtórzyłam, nabierając do płuc powietrza - Tylko sen - zaśmiałam się.
Moje rozmyślenia przerwało ciche burczenie w brzuchu. Racja, popcorn zapity sokiem nie był zbyt pożywną i sytą kolacją. Znam się na dietetyce na tyle, by wiedzieć, że to niezdrowe, ale nie miałam zamiaru odmawiać dziecku. Cieszyło mnie tylko to, że nie miałam tych słynnych zachcianek z historii zdesperowanych mężczyzn, których kobiety wysyłały w środku nocy po lody, czekoladę lub ogórki.
-Co byś zjadł? - zapytałam. Huh, chyba faktycznie byłam nieco samotna, skoro większość swojego czasu spędzałam na rozmowach z płodem, który nie mógł mi nawet odpowiedzieć - Może zjemy naleśniki? Tak, naleśniki - dodałam, rozmarzonym tonem.
Schodząc po schodach zauważyłam, że światło w salonie nadal było zapalone. Czyżbym zapomniała je zgasić? A może dziewczyny zdecydowały się spędzić noc w domu?-Halo? Barbara? Tabitha? - krzyknęłam, lecz odpowiedziała mi głucha cisza. Okej, zdecydowanie robię się zbyt przewrażliwiona. Uspokój się, dziewczyno. Twoje życie nie jest tandetnym horrorem o nastolatce, która przez godzinę ucieka przed mordercą, chowając się po wszystkich szafach w domu. Trzy szybkie wdechy, krok do przodu i... Coś miękkiego pod stopą.
-Co do kurwy? - przeklęłam, podnosząc z podłogi płatek czerwonej róży. Podniosłam wzrok, by ujrzeć całą ścieżkę utworzoną z kwiatów, która prowadziła do salonu. I pewnie uznałabym to za romantyczny gest, gdyby nie fakt, że byłam sama w domu.
-Znowu śnię - zaśmiałam się nerwowo, idąc wzdłuż kwiecistej drogi - Zaraz się obudzę między ziarnami wysypanego popcornu. Tak będzie, Ruby - zapewniłam samą siebie.
Szłam powoli wzdłuż misternie ułożonej, kwiecistej drogi. W pewnej chwili ślad się urwał, a wewnętrzny głos nakazał mi, bym podniosła wzrok.Nigdy nie zapomniałabym tego psychopatycznego uśmieszku, który zawsze pojawiał się na jego twarzy.
Po prostu stałam i patrzyłam, kiedy on powoli podnosił się z krzesła. W jednej chwili byłam już na schodach, gdy usłyszałam znajomy śmiech, odbijający się echem od ścian. W ostatniej chwili zatrzasnęłam drzwi pokoju, zamykając je na klucz. Tak, teraz zdecydowanie jestem durną bohaterką typowego horroru. Brakuje mi tylko blond włosów i wielkiego, sztucznego biustu.
-Liczyłem na trochę milsze przywitanie, po niespodziance, którą Ci zrobiłem - usłyszałam spokojny głos dochodzący zza drzwi - Zawsze narzekałaś, że nie jestem wystarczająco romantyczny.
Milczałam.
-Wiesz, że wejdę tu nawet wbrew twojej woli? Rozpierdolę te drzwi na małe kawałeczki, ale wejdę.
Milczałam, kuląc się w najdalszym rogu pokoju, niczym mała dziewczynka. Po raz pierwszy od dawna zaczęłam nawet się modlić, choć na co dzień nie wierzyłam w cuda.
Trzask.
Trzask.
Trzask.
Zadrżałam, czując jak słone łzy zaczynają spływać po moich policzkach. Pojedyncze krople szybko zmieniły się w istny potok, a powiększająca się gula w gardle powoli utrudniała oddychanie.
Trzask.Zwinęłam się w kłębek, zaciskając powieki. Odejdź - powtarzałam w myślach - Nie wierzę w ciebie, nie żyjesz. Odejdź. Daj mi spokój. Daj mi normalnie żyć.
Krztusiłam się łzami, histerycznie zawodząc.
-Gorgeous - ciepła dłoń, pogłaskała mój mokry policzek - Powiedz mi dlaczego ode mnie uciekasz? Przecież wiesz, że nie ukryjesz się przede mną. Zawsze cię dopadnę.
Z krzykiem zerwałam się do pozycji siedzącej. Byłam w swoim łóżku. Oddychałam szybko i płytko, wpatrując się w obraz za oknem. Ciemny pokój oświetlały jedynie światło księżyca i blask gwiazd odbijających się od śniegu. Po raz kolejny spojrzałam na elektroniczny zegar, który wskazywał za pięć północ. To był tylko kolejny zły sen. Z uśmiechem na twarzy opadłam na miękkie poduszki. Szybko jednak zastąpiło go przerażenie, gdy do moich uszu dobiegł cichy, spokojny głos.
-Koszmar?
znowu jestem polsatem XD
CZYTASZ
book two ● change ● jerome valeska
FanfictionZMIANA (1.1) «fakt, że ktoś staje się inny lub coś staje się inne niż dotychczas» (1.2) «zastąpienie czegoś czymś» Nikt z nas nie zmienia się z czasem, lecz jedynie dociera bliższej istoty swojej natury. photo @pinterest