Dziś nie będzie lepiej. Nie będzie lepiej, bo muszę spędzić cały dzień na spotkaniu. To będzie katorga! Jesteśmy umówieni na dziewiątą, dlatego wstaję o wpół do ósmej.
Po porannej toalecie, wybieram się do garderoby, by wybrać coś na dziś. Kończy się na czarnych dżinsach, karmelowej koszuli na grubych ramiączkach, lakierowanych, czarnych szpilkach i torebki Chanel. Do tego złoty rolex i duże, okrągłe kolczyki. Wyglądam znośnie, jak na moje oko. Teraz makijaż. Delikatny, jak zawsze. Usta podkreślam tylko krwistoczerwoną pomadką płynną, by nadać trochę życia stylizacji. Po wyszykowaniu idę do kuchni coś przekąsić.
Przy blacie stoi Rosie i przygotowuje kawę. Ma dzisiaj zorganizować sobie czas do godziny czternastej. Zostawiłam jej kasę, więc pewnie pójdzie do jakiejś galerii, a resztę czasu spędzi przed telewizorem, lub telefonem. Wstała jednak, by zjeść ze mną śniadanie.
- Mleko i cukier?- pyta, unosząc brwi
- Tylko mleko, poproszę- odpowiadam.
Zajmuję się przygotowaniem śniadania. Robię kanapki z mozzarellą i pomidorem dla Rose i siebie. Jemy śniadanie w ciszy. Żegnam się z nią, łapię jeszcze jasną marynarkę w drobne czarne kropeczki, kluczyki, Iphona i wychodzę.
Po kilkunastu minutach docieram wreszcie na miejsce. Dobrze, że wyjechałam wcześniej, bo korki były niemiłosierne. Wpadam do firmy. Na szczęście wszystko jest ogarnięte, dokumenty na miejscach, poczęstunek przyszykowany, sala na spotkanie wysprzątana. Wszystko jest tak, jak powinno być. Bardzo się martwiłam, czy moi pracownicy zdążą wszystko przygotować, w końcu mieli tylko jeden dzień, ale wyszli z tej sytuacji zwycięsko.
Wjeżdżam na trzecie piętro, bo właśnie tutaj znajduje się sala konferencyjna na której odbędzie się spotkanie. Siadam na swoim miejscu. Mam jeszcze piętnaście minut, nikogo nie ma. Zajmuję się czymś na telefonie, kiedy słyszę otwieranie drzwi. Podnoszę się więc, a moje spojrzenie łączy się ze spojrzeniem jakiegoś mężczyzny. Jest wysoki i dobrze zbudowany. Ma ciemne włosy, stylowo podcięte i zielone oczy. Ma ładnie ukształtowaną żuchwę i delikatny zarost. Jest przystojny. Ubrany w czarne spodnie od garnituru, jasnozieloną koszulę, która podkreśla intensywny kolor jego tęczówek. Podwinął rękawy do łokci. Nie ma marynarki, zamiast tego ma kamizelkę na trzy guziczki. Prezentuje się nieźle, w ręce trzyma aktówkę.
- Witam, pani Matterson, jestem Eric Montherlant, bardzo mi miło panią poznać.- podaje mi dłoń i uśmiecha się przyjaźnie, ukazując dołeczki w policzkach. Jest uroczy!
- Witam, panie Ericu, proszę siadać, została jeszcze chwila.- odwzajemniam uśmiech i wracam na swoje miejsce.
Rozmawiamy przez chwilę o interesach, lecz rozmowa zbacza trochę z kursu i zaczynamy mówić o gotowaniu. Okazuje się, że Eric, bo przeszliśmy na ,, ty", uwielbia gotować i robi to w każdej wolnej chwili. Wspomniał też jednak, że nie za bardzo ma dla kogo gotować, bo mieszka sam. Ewentualnie czasem dla rodziców, kiedy przyjadą.
A więc singiel.
Punkt dziewiąta rozpoczyna się spotkanie. Wszystko idzie dobrze. Prezentuję im to, co przygotowałam i rozpoczyna się zawzięta dyskusja. Kilka razy muszę się wtrącić, lub coś dodać, bo zaczynają przekręcać sens tego, co chciałam im przekazać. Po dwóch godzinach jest zmęczona, znudzona i głodna. Wtedy jednak pada pytanie, które od razu mnie otrzeźwia.
- Jak idzie współpraca z panem Biasem?- pyta któryś z inwestorów. Nie wiem z której firmy, bo Nathan, mój nowo-mianowany asystent się tym zajmuje.
- Współpracy nie ma i nie będzie- odpowiadam po prostu i widzę zdziwione spojrzenia na sali. Nie zaszczycam ich spojrzeniem, za miast tego udaję, że jestem pochłonięta jakimi dokumentami. Widzę, jak Eric rzuca mi pytające spojrzenie. wzruszam tylko ramionami. Powiedziałam im już chyba wszystko, co miałam do powiedzenia.
- Jak to nie będzie?- dopytuje ten sam mężczyzna. Co za upierdliwy facet! Pochylam się nad stołem i najspokojniej, jak potrafię odpowiadam.
- Pan Bias stracił moje zaufanie. Nie spisał się, więc ja nie czuje się zobowiązana do podpisywania jakiejkolwiek współpracy.- wyjaśniam, lecz w środku aż się gotuję. Nie znoszę kłamać, dlatego zwykle uciekam się do półprawdy, lecz w tym wypadku nie mam innej możliwości. Przecież nie mogę im powiedzieć co się wydarzyło. To nadszarpnęłoby moją reputację. Nie ma mowy.
- Chce pani powiedzieć, że Gilbert Bias nie jest dobrym biznesmenem?- zabijcie mnie, proszę!
- Nie chcę niczego powiedzieć. Odpowiadam tylko najzwięźlej jak się da. Proszę zostawić ten temat.- zaczynam się denerwować. Wbijam sobie paznokieć w udo. Muszę być bardziej pewna siebie!
- Czy chodzi o sprawy prywatne? Czy coś się między państwem wydarzyło?- nie, no pan. Nic się nie wydarzyło. Oglądaliśmy sobie serial, jedliśmy razem popcorn i chińszczyznę. Pokazałam mu cząstkę siebie, prawdziwej siebie, a potem okazało się, że liczył tylko na kasę z mojej firmy, a przy okazji przygodny seks. To dupek, który nikogo nie szanuje i uważa się za lepszego.
Oczywiście tego nie mówię. Wstaje tylko, wyprostowuję się i cedzę, przez zaciśnięte zęby, patrząc natrętowi prosto w oczy.
- Panie, Leonie- bo tak mówi jego plakietka- byłabym wdzięczna, gdyby zakończył pan wtrącania w prywatne sprawy mojej firmy i powody, dlaczego współpraca z panem Biasem nie przeszła pomyślnie. Jesteśmy na spotkaniu czysto służbowym, więc radziłabym skupić się na pracy, a nie na wtykaniu nosa w sprawy innych obecnych w tej sali. Nie obchodzą pana realne powody, lecz plotki. jeżeli udzielę komukolwiek, jakiejkolwiek informacji, jestem pewna, że znajdzie ja pan na pierwszej stronie jakiegoś artykułu plotkarskiego. Na razie jednak, proszę o powstrzymanie swoich zapędów- kończę i biorę łyk wody.
- Dziękuję wszystkim za udział w spotkaniu, telekonferencja na ten temat odbędzie się w przyszły wtorek. Zebranie uważam za zakończone.- biorę torebkę, dopijam wodę i wychodzę na oczach zdziwionych inwestorów.
Daję znać Nathanowi, by ominął zakończenie spotkania w sprawozdaniu i wychodzę z budynku.
Nie jest on taki, jaki miał być na początku, ale i tak uważam, że nie wyszedł najgorzej.
Buziaki :*
CZYTASZ
Sklej mnie na nowo
RomanceAlanya Matterson- pewna siebie, chłodna, konkretna. Pełen profesjonalizm. Sukienki przed kolano, złoto. Klasa. Gilbert Bias- zadufany w sobie, surowy, stanowczy. Mężczyzna w pełnej krasie. Szyte na miarę garnitury, mercedes i penthouse. Tylko kt...