"Skoro twój facet nie umie cię zadowolić, pozwól, że zrobię to ja"

329 48 31
                                    

Sobota godzina ósma trzydzieści, Matthew jeszcze śpi, a co robię ja? Siedzę i szukam jak najwięcej paragrafów, którymi będę mogła posłużyć się na rozprawie. Teraz liczy się tylko to, żeby go zniszczyć. Jestem w stanie całkowicie odmówić sobie jakichkolwiek przyjemności tylko i wyłącznie dla wygrania tej sprawy. Piłam już kolejną kawę, notując w moim dzienniku wszystkie przydatne rzeczy. Spałam dziś raptem cztery godziny, przez co ledwo widziałam na oczy, a kolejne kawy coraz mniej pomagały. Krew mnie zalewała, gdy pomyślałam, że ten idiota teraz sobie śpi.

- Mam cię Jonas - powiedziałam sama do siebie, znajdując kolejny argument przeciw jego klientce. Okazało się, że Pani Henderson lubiła sobie popijać, co potwierdzały liczne zdjęcia, zrobione przez paparazzich. Swoją drogą podejrzewam, że za około tydzień moje życie prywatne również zostanie nieco zakłócone, gdy media dowiedzą się jacy prawnicy wezmą udział w rozprawie, nie dadzą nam spokoju, będą dosłownie zamęczać nas pytaniami. Zapisałam parę zdjęć, z różnych dni, aby nie zostać pogrążona argumentem, że każdy raz na jakiś czas się napiję. Oczywiście każde zdjęcie, było z dokładną datą, a nawet miejscem, w którym zostało zrobione.

- Hej skarbie. - Poczułam usta Matthew, na swojej szyi. Uśmiechnęłam się lekko, odpowiadając mu kiwnięciem głowy. Moje biurko dosłownie tonęło w papierach, przez co nie bardzo miałam czas na przyzwoite przywitanie swojego faceta.

- Czy ty w ogóle spałaś? - spytał, zabierając pusty kubek po kawie.

- Tak, troszkę. - Przeglądałam w internecie przykładowe błędy prawników, które popełniają podczas spraw tego typu.

- Wyłącz to. - Wrócił po chwili, a ja wprost nie mogłam oderwać wzroku od monitora.

- Wyłącz. - Powtórzył, podchodząc do mnie.

- Moment. - Starałam się go zbyć, ale nie bardzo mi to wychodziło.

- Kurwa, Demi wyłącz to pierdolone gówno. - Trzasnął klapą od laptopa, na co momentalnie otrzeźwiałam. Wstałam i zmierzyłam go jednym z zabójczych spojrzeń.

- Przestań mi mówić co mam robić. - Pchnęłam go lekko.

- Przestań traktować tę pracę, jako całe swoje życie. - Odbił mi piłeczkę, a ja jak na dobrego prawnika przystało, nie przegrywam bitwy na słowa.

- To jest moje życie, właśnie po to się tyle lat uczyłam. - Założyłam ręce na piersiach, przyglądając mu się.

- A ja to co? Nie jestem chociaż w jakimś małym procencie twoim życiem? - spytał z wyrzutem, przez co zrobiło mi się trochę głupio.

- Matthew to nie tak. - Pokręciłam głową, przymykając oczy, starałam się pozbierać myśli, wyjść chociaż trochę z tego obłędu.

- To jest dokładnie tak, od paru dni w tym domu jedyne co słyszę to ta sprawa, albo jak wyzywasz jakiegoś Jonasa, nic więcej. - Cholera, miał rację. Przez to całe zamieszanie zaniedbałam go, ale powinien to rozumieć...powinien prawda?

- Przepraszam, okej? - zrobiłam krok do niego, ale od razu odsunął się.

- Nie, nie jest okej. Albo jesteś ze mną i żyjemy jak normalna para, albo wyprowadzam się. - Myślałam, że się przesłyszałam, czy on właśnie używa małego szantażu.

- Nie zostawię tej sprawy. - Pokręciłam głową, nadal nie mogąc uwierzyć w to czego ode mnie wymagał.

- Nie proszę cię o to, proszę cię, żebyś była jak kiedyś, żebyś nie stawiała pracy na pierwszym miejscu. - Spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam na tak, zgadzając się jednocześnie na jego warunek. Podszedł do mnie i przytulił, nie mogłam od tak go stracić, za bardzo go kochałam.

Legal Love  ||D.LovatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz