W czasie drogi do mieszkania Jonasa miałam dużo czasu na przemyślenie całej tej sytuacji. Gdy połączyłam ze sobą kilka faktów zdarzenie zaczęło wydawać się wręcz absurdalne. Nasuwało się tyle pytań, tyle niespójności. Joe niespodziewanie zjawił się na parkingu w moim garażu o wczesnej porze, zamaskowany koleś chciał mnie napaść i nagle, niczym bohater z filmów zjawia się on. Do tego przekonuje mnie abym nie dzwoniła na policję. Może gdybym nie była prawnikiem, nabrałabym się na to, ale nie trafił na naiwną laskę, która teraz będzie dozgonnie mu wdzięczna.
- Wysiadasz? - zapytał spokojnym głosem, stojąc po mojej stronie drzwi od auta. Kiwnęłam głową opuszczając jego pojazd, jednak nie podążyłam za nim, tak jak mówił. Stałam ciągle w miejscu, myśląc czy wrócić do domu, czy jechać do Chelsea.
- Chodź, jest chłodno, poza tym nikt nie powinien Cię takiej zobaczyć. - Chciał złapać mnie za rękę, jednak ją wyrwałam. Otworzyłam ponownie drzwi auta, wyjmując z niego torebkę. Odszukałam telefon, co było niekoniecznie łatwym wyczynem, biorąc pod uwagę, że damska torebka zawierała wszystko - oprócz tego czego właśnie szukasz. Wybrałam numer do mojej przyjaciółki, a Jonas tylko stał i gapił się na mnie.
- Jaki tu jest adres? - spytałam po czym powtórzyłam go dziewczynie. Okazało się, że ten dupek mieszka nie tak daleko od niej, więc nie musiałam zbyt długo czekać.
- Czemu nie chcesz wejść?
- Czemu uważasz mnie za głupią? Dobrze ci radzę, nie zbliżaj się do mnie albo staniesz przed sądem z artykułu sto dziewięćdziesiątego pierwszego dotyczącego zastraszania. - Byłam pewna, że Jonas maczał w tym palce, nie miałam zamiaru zgrywać ofiary, która nie potrafi się bronić.
- Uratowałem ci ten ładny tyłek, a ty jeszcze mi grozisz? - zaśmiał się, wkładając ręce do idealnie leżącego garnituru, który swoją drogą musiał kosztować krocie.
- Robisz głupka z siebie, czy próbujesz go zrobić ze mnie? - spytałam i nie czekając na odpowiedź dodałam. - Jeszcze jedna taka sytuacja, a gorzko pożałujesz.
- Chciałem pomóc, ale skoro nadal zgrywasz słodko pierdzącą damę to stój sobie sama.
~~~
- Nie wierzę, że to był on - powiedziała, przynosząc mi swoją koszulę. Dół garderoby był nienaruszony, ale góra nadawała się tylko i wyłącznie do wyrzucenia. W drodze do Chelsea napisałam wiadomość o spóźnieniu. Tak, miałam zamiar wezwać taksówkę i jeszcze dziś jechać do pracy. Teraz nie mogłam sobie pozwolić na wolne, nie kiedy zostało niecałe trzy tygodnie do rozprawy, a media powoli zaczęły interesować się sprawą.
- Chels, nie jestem głupia, wyczuwam takich na kilometr - westchnęłam, zapinając guziki. - Czemu masz takie małe cycki - fuknęłam delikatnie oburzona. Dziewczyna miała kilka kilogramów mniej, również w górnej części przez co jej koszula co chwilę robiła mi psikusa i się odpinała na wysokości piersi.
- Wybacz, że karmiłam dziecko, a moje cycki przypominają teraz dwa zwiotczałe flaczki - zaśmiała się rzucając we mnie kolejną koszulą, która rzekomo miała być o rozmiar większa.
- Do rozprawy trzymam się od niego z daleka, spotkamy się tylko na oficjalnej konferencji, w której będę towarzyszyć Hendersonowi - stwierdziłam mniej poddenerwowana. W końcu udało się uporać z niesfornymi guzikami, więc miałam o jeden problem mniej. Chwilę po tym zadzwonił telefon, który oznajmiał mi, że taksówka już na mnie czeka, więc pośpiesznie złapałam torebkę i zakładałam szpilki.
- Uważaj na siebie Dems - przytuliła mnie mocno. - Mimo wszystko myślę, że nadal masz ochotę na Jonasa.
- Lecz się Chels, lecz się. - Zaśmiałam się, opuszczając jej mieszkanie.
~~~
- Pani Lovato, korespondencja do Pani znajduję się na biurku, szef kazał przekazać, aby sprawdziła Pani maila, a kawę zaraz przyniosę.
Na cały jej dialog odpowiedziałam tylko skinieniem głowy. Nie miałam czasu, żeby wdawać się w jakiekolwiek rozmowy, byłam już mocno spóźniona, a oprócz głównej sprawy, miałam jeszcze kilka mniejszych, które również musiałam rozwiązać. Usiadłam przy biurku, patrząc na kilka listów leżących przede mną. Zapowiadał się naprawdę długi i pracowity dzień.
Zerknęłam pośpiechem na ekran telefonu, który ukazywał małą kopertę. Świadczyło to o niczym innym, jak o wiadomości. Postanowiłam poświęcić jeszcze kilka minut na coś innego, niż praca, więc sięgnęłam po urządzenie i dotknęłam w odpowiednim miejscu. Kto by pomyślał, że wymyślą coś takiego, jak odblokowywanie urządzeń poprzez odcisk palca. Wiadomość była od nikogo innego, jak Matthew:
Misiek: Kocham Cię moja narzeczono, miłego dnia!
Uśmiechnęłam się delikatnie sama do siebie, odpisując mu, że ja jego też. W końcu teraz jesteśmy już na kolejnym etapie związku. Co do jego warunku związanego z moją pracą, nie ma mowy żebym na to poszła. Jasne, możemy jechać na wakacje, ale nigdy nie zrezygnuje z zawodu. Gdy widzę, jak bardzo Chelsea poświęciła się dla rodziny, jestem pewna, że ja nie dałabym rady. Jestem typową karierowiczką, pracoholiczką, zwał jak zwał. Nawet, gdybym zaszła w ciąże to zapewne pracowałabym do samego porodu, a później szybko wróciła do biura, zostawiając dziecko z opiekunką, tak szybko, jak byłoby to możliwe. Nigdy nie byłam typem kobiety, która chce się poświęcić dziecku i rodzinie, wyniosłam to po prostu z domu, w którym praca zawsze była priorytetem. Wzięłam się za pracę, masa służbowych maili, oraz kilka listów same się nie sprawdzą. Po kilku zwykłych, rutynowych wiadomościach w skrzynce zauważyłam jedną od Jonasa. Westchnęłam, niechętnie ją odpalając.
"Proponuje spotkanie, spokojnie czysto służbowe. Moja klientka chce abym spróbował wynegocjować korzystne dla obu stron rozwiązanie sprawy. Jutro o dziesiątej u mnie w biurze."
Przewróciłam oczami widząc treść wiadomości. Przecież to nawet nie było pytanie, całe treść była w trybie oznajmującym co już nie spodobało mi się. Odpisałam krótko i schludnie odmawiając i wracając do dalszej pracy.
~~~
Prace skończyłam grupo po dziewiętnastej. Tak, jak mówiłam to był długi i wymagający dzień. Miałam dwie mniejsze rozprawy. Jedna zakończyła się sukcesem, a druga niestety została odroczona. Przed wyjściem z pracy poszłam do łazienki, przebierając się. Sukienkę zmieniłam na przylegające białe spodnie i tego samego bluzkę na ramiączka. Na ramiona zarzuciłam skórzaną kurtkę, a na stopy wsunęłam czarne espadryle. Po tylu godzinach spędzonych na wysokich szpilkach, płaskie buty potrafiły okazać się wybawieniem.
Z kancelarii wyszłam jako ostatnia, więc zatrzasnęłam za sobą drzwi. Szłam do auta, jednocześnie szukając w torebce kluczyków. Damska torebka to naprawdę przedmiot bez dna, w którym znajdziesz wszystko, oprócz tego czego naprawdę szukasz. Finalnie znalazłam te przeklęte kluczyki, gdy znajdowałam się tuż przy samochodzie. Otworzyłam drzwi pilotem i wsiadłam. Już miałam ruszać, gdy ktoś zapukał mi w okno.
- To chyba jakiś nieśmieszny żart - powiedziałam sama do siebie, kiedy zobaczyłam twarz osoby przez którą nie mogłam odjechać.
~~~
Hejka!
Ten rozdział miał pojawić się już dawno, ale...właśnie! Z dnia na dzień tak naprawdę spakowałam się i pojechałam do Holandii. Wróciłam już do domu, więc go dodaje. To czy będę kontynuować zależy od was i waszej aktywności tutaj.
Mam nadzieję, że warto było czekać i jesteście tu nadal!
CZYTASZ
Legal Love ||D.Lovato
Fanfiction- Jonas. - Wparowałam jak burza do jego gabinetu. - Lovato naruszenie miru domowego artykułu sto dziewięćdziesiątego trzeciego kodeksu karnego - powiedział nie odrywając oczu od dokumentów. Dwóch świetnych prawników, pracujących w konkurencyjnych...