"Bujaj się Jonas"

404 58 34
                                    

Wyszłam z pracy dużo wcześniej niż powinnam, co w moim przypadku graniczy z cudem. Zazwyczaj zostaje po godzinach, ale nie dziś. Jonas podniósł mi ciśnienie do tego stopnia, że jedyne o czym marzyłam to długa, gorąca kąpiel, a później kolacja z moim facetem. Tak, tak od dwóch lat jestem w szczęśliwym związku. Mojego partnera poznałam na jednej z imprez, które mieliśmy w college'u. Był ode mnie sporo starszy, miał trzydzieści cztery lata. Jeden z moich kolegów, był jego bratem i podobno dość często bywał on na mojej uczelni. Niestety nie było dane nam wcześniej się spotkać. Matthew zapraszał mnie na kolację, kupował kwiaty, kokietował, aż w końcu zdobył moje serce. Zaparkowałam samochód w podziemnym parkingu, w jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic w Los Angeles. Wyszłam zamykając go pilotem, podeszłam do windy, napotykając po drodze mojego sąsiada.

- Witam Panie Morisson. - Uśmiechnęłam się do niego serdecznie, mimo tego, że mój dzień nie należał do najlepszych zawsze staram się być uprzejma dla osób, które na to zasługują.

- Ohh Panna Lovato, dzień dobry. - Odwzajemnił uśmiech, przepuścił mnie do windy, a sam wszedł za mną. Nacisnęłam osiemnastkę czyli numer mojego piętra.

- Jak w pracy? - doskonale wiedział, że jestem prawnikiem. Był lekarzem, a zarazem serdecznym przyjacielem moich rodziców, przez co wiedział o mnie tak naprawdę wszystko. Pamiętam jak byłam mała, a on przychodził wraz ze swoją żoną do mojego domu i zawsze wychwalał mnie do moich rodziców. Wraz z Panią Kelsey nie mogli mieć dzieci przez co zawsze kupowali mi prezenty, traktowali jak swoje upragnione dziecko.

- Dobrze. - Skłamałam uśmiechając się. Nie sądziłam, żeby był powód dla, którego miałabym mówić mu o moich perypetiach z Joe.

- Jesteśmy wraz z Kelsey bardzo z ciebie dumni. - Uśmiechnął się do mnie serdecznie.

- Chyba bardziej, niż moi rodzice. - Zażartowałam, a później zdałam sobie sprawę, że mój żart nie był na miejscu. Zmieszałam się, ale odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że dotarłam już na moje piętro.

- Do następnego razu Panie Morisson. - Kiwnęłam głową i wyszłam z windy. Wyjęłam z torebki kartę i otworzyłam nią drzwi do mojego apartamentu.

- Kochanie, wróciłam - krzyknęłam od progu. Światło było przyciemnione, co mogło znaczyć tylko jedno. Mój skarb właśnie przygotował jeden z tych swoich romantycznych wieczorów. W pomieszczeniu słychać było cichą muzykę. Uśmiechnęłam się lekko do siebie. Stanęłam przy stoliku, który był cały zastawiony jedzeniem, do tego w wazonie stała jedna ozdobna róża.

- Tęskniłem. - Jego ręce objęły mnie z tyłu. Głowę położył na moim ramieniu, dzięki temu, że miałam szpilki byliśmy mniej więcej tego samego wzrostu.

- Ja też - mruknęłam. Nie musiałam długo czekać jak jego usta znalazły się na mojej szyi, którą po chwili zaczął całować.

- O nie - zaśmiałam się odsuwając od niego.

- Ale co, co nie? - uśmiechnął się, a ja już doskonale wiedziałam co chodzi mu po tej czarnej łepetynie.

- Idę się wykąpać, zjemy, a później idziemy grzecznie spać. - Poczochrałam mu włosy, gdy przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

- Kąpiel masz przygotowaną, kolacja podana, zaraz wyjmę z piekarnika danie na ciepło, a nad grzecznym snem negocjujmy. - Cmoknął mnie w usta, a ja dziękowałam mojemu koledze za to, że poznał mnie z takim aniołem.

- Kocham cię, wiesz? - zagryzłam lekko wargę, a on tylko pokiwał głową.

- Leć się kąpać, bo woda ci ostygnie. - Klepnął mnie w tyłek, a ja pisnęłam. Tym razem to ja złożyłam szybki pocałunek na jego ustach, doszłam do drzwi, jednak zanim weszłam, odezwałam się.

Legal Love  ||D.LovatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz