"Jonas to dupek, ale atrakcyjny"

296 37 25
                                    

Zaparkowałam samochód przed jedną z najbardziej znanych restauracji w LA. Wysiadłam i od razu dołączył do mnie Joe. Szliśmy w ciszy, a ja wręcz nie mogłam uwierzyć w to z kim spędzam czas. To jest chore, przecież ja go nie cierpię.
- O czym myślisz?  - spytał przed wejściem do budynku, a ja zmarszczyłam brwi.
- O niczym istotnym. - Machnęłam ręką i weszłam pierwsza. Udaliśmy się do stolika przy oknie, mieliśmy idealny widok na miasto, ludzi którzy spacerowali ulicami, w sumie to była moja największa rozrywka w tym momencie.
- Wiem, że bywało między nami różnie, ale nie oszukujmy się...oboje jesteśmy świetnymi prawnikami, którzy nie potrafią zaakceptować faktu, że ktoś mógłby być od nich lepszy. - Spojrzałam na niego, wyrywając się z rozmyślań. Co mu odbija.

~~~

JOE
Postanowiłem w końcu wziąć się do roboty i chociaż trochę uśpić jej czujność. Dała się zaprosić na kolację, więc nie jest wcale taka mądra za jaką ją uważałem. Niby świetna Pani prawnik, a powoli połyka haczyk.
- I tak jestem lepszym prawnikem od ciebie. - Zaśmiała się. Jej uśmiech był niesamowity, szczery, uroczy. Automatycznie i na mojej twarzy pojawił się lekki cień uśmiechu. Dostałem sms, więc dyskretnie wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Na wyświetlaczu widniał numer mojego szefa. Otworzyłem wiadomość :

Szef: Jonas i jak ci idzie z tą małą?

- Pozwolisz, że na chwilę cię przeproszę, muszę pilnie oddzwonić. - Demi kiwnęła głową, a ja udałem się w stronę toalet. Upewniając się, że na pewno jestem sam, wybrałem numer i zadzwoniłem.
- I jak? - usłyszałem szczęśliwy głos mojego szefa. Trzeba mu przyznać, że miał głowę do interesów, jeszcze nie spotkałem tak przebiegłej osoby, jaką był Edward Mikaelson.
- Spokojnie, wszystko idzie z godnie z planem. Właśnie jemy kolację w pięknej restauracji. Szefie daj mi jeszcze dwa tygodnie, a rozkocham ją w sobie, no i później porzucę... - Nie dał mi dokończyć, ponieważ skończył zdanie za mnie.
- A mała Lovato będzie tak załamana, że nie dźwignie tej sprawy. - Słyszałem jego śmiech.

~~~

- Wybacz, że tyle to zajęło. - Usiadłem naprzeciwko niej. Wpatrywała się we mnie tak jakby chciała prześwietlić każdy fragment mojej osoby. W pewnym momencie poczułem się niesamowicie niekomfortowo.
- Zamówiłaś już coś? - spytałem, a w odpowiedzi otrzymałem tylko przeczące kiwnięcie głową. Chyba nie do końca czuję się komfortowo, widziałem to po niej, była conajmniej spięta.
- Wybacz, ale nie mogę. - Wstała, a ja nie wiedziałem o co chodzi. Gdy wybiegła z restauracji, moje uczucia się zmieszały. Nie miałem zamiaru biec za nią jak jakiś pieprzony książę z bajki, ale czy zrobiłem coś nie tak?

~~~
DEMI

Wsiadłam do swojego auta i udałam się wprost pod blok Chelsea. Była to moja najlepsza, a zarazem jedyna przyjaciółka. Znałyśmy się od studiów, gdzie byłyśmy na jednym kierunku. Chelsea, była przepiękną dziewczyną, do której wzdychał nie jeden facet. Jej niesamowicie brązowe oczy, idealnie współgrały z ciemnymi włosami, sięgającymi jej prawie, że do pasa. Wpisałam kod do klatki, w której mieszkała. Windą wjechałam na siódme piętro, bez pukania wchodząc do jej przytulnego mieszkania. Mimo, że nie byłam u siebie, to czułam się tutaj jak w domu. Zdjęłam z nóg szpilki i założyłam jedne z puchatych kapci, które stały przy wejściu.
- Demi, co cię do mnie sprowadza? - usłyszałam jej głos, doskonale wiedziałam, że dochodzi on z kuchni, gdzie zapewne przygotowuje kolację. W końcu jej pięcioletnia córeczka jest niezłym głodomorem.
- Moje życie ssie. - Weszłam do salonu, który połączony był z kuchnią. Usiadłam na jednym z krzeseł barowych, opierając swoją głowę na rękach.
- Który to już raz w tym miesiącu? - zaśmiała się, przewracając naleśnika na drugą stronę.
- To nie jest zabawne Chel. Poszłam na kolację z Jonasem. - Skubnęłam kawałek naleśnika, a raczej jego czekoladowe nadzienie.
- Skoro byłaś z nim na kolacji, to zabieraj łapki od jedzonka mojego dziecka. - Pacnęła mnie ścierką po rękach.
- Chelsea. - Uniosłam nieco głos - to poważne, a ty myślisz o jednej sztuce tego ohydnego naleśnika. - Odsunęłam od siebie talerz.
- Skoro taki ohydny to go nie skub. - Położyła swoje danie na drugiej szafce. Kocham ją, ale przyrzekam, kiedyś ją zabiję.
- Chelsea. - Ułożyłam ręce na blacie i schowałam w nich głowę, wypuściłam gwałtownie powietrze.
- Wiem, przepraszam. Chciałam jakoś rozładować emocję. - Podeszła do mnie, pocierając ręką moje plecy.
- Nie mam sily. Jonas jest dziwny, Matthew ma wahania nastroju, niczym kobieta w ciąży, a ja chodzę i się denerwuję. - Spojrzałam na nią. Bez słowa wyjęła z najbliższej szafki wódkę. Do szklanki wrzuciła kilka kostek lodu, dodając do nich sok z limonki, resztę zalała wódką i ozdobiła plasterkiem cytrusa.
- Molly może tu wejść w każdej chwili i zobaczyć ciocię, która pije. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie przejmuj się, zaniosę jej zaraz naleśniki, z resztą za parę minut wróci Chris z pracy, więc się nią zajmie. - Nie wspominałam wcześniej, jednak oprócz super córki, moja przyjaciółka ma też super faceta, czyli w sumie ma super rodzinę. Chelsea i Chris nie są po ślubie, ale tworzą naprawdę idealny związek.
Po jej słowach przechyliłam szklankę i niemalże na raz opróżniłam całą jej zawartość.
- A jak ja wrócę do domu? - złapałam się za głowę. - Przecież nie mogę prowadzić po alkoholu. Na to jest paragraf. - Już włączało mi się zboczenie zawodowe.
- Zadzwonisz po Matthew. - Zgarnęła talerz i udała się do pokoju małej. W sumie miała rację, dlatego zgarnęłam szklankę i wzięłam łyka alkoholu. Zanim Chel wróciła, opróżniłam całą zawartość, a mój apetyt tylko rósł. Nie czekając jak znów przyjaciółka naleje mi kolejkę, zrobiłam to sama.
Nie zorientowałam się, kiedy byłam już mocno wcięta. Siedziałam na kanapie opowiadając Chelsea o sprawach, które prowadzę. Wiem, że odkąd urodziła Molly i przestała pracować w zawodzie, brakuje jej tego, dlatego od czasu do czasu mówię jej pewne nowinki z prawniczego świata.
- A co z Jonasem? - spytała, dolewając mi tym razem wina. Przez ilość wypitego alkoholu, która z resztą ciągle rosła, totalnie odechciało mi się jeść.
- Nic się nie zmieniło, nadal jest dupkiem, którego najchętniej pochowałabym żywcem. - Napiłam się od razu.
- Kłamiesz. - Zaśmiała się, pokazując na mnie palcem - on ci się podoba. - Uniosła głos.
- Mam faceta. - Skarciłam ją za takie myślenie.
- Ale gdybyś nie miała...
- Ale mam. - Nie dałam jej dokończyć, bo doskonale wiedziałam do czego zmierzają te jej chore urojenia.
- Demi, nie bądź sztywna. Gdybyś nie miała faceta to chciałabyś zostać jeźdźcem na rumaku Jonasa? - wybuchnęłam śmiechem, jej porównania były boskie. Zawsze wiedziała jak wywołać uśmiech na mojej twarzy. Gdy nieco się opanowałam, wyjęłam telefon i wybrałam numer do Matthew, unikając tym samym odpowiedzi.
- Dem odpowiedz. - Pacnęła mnie ręką w kolano, a ja tylko przyłożyłam palec do ust, mówiąc bezdźwięczne "shhh".
- Co jest kochanie? - spytał od razu. Kurcze jest tak późno, a on gdy odbiera jest prawdziwą oazą spokoju, nawet nie unosi na mnie głosu, nie pyta gdzie jestem, prawdziwy skarb.
- Troszkę popiłam i mam takie pytanie...
- Za ile mam być?  - nie dał mi dokończyć, lekko się uśmiechnęłam.
- Jak najszybciej jestem u...
- U Chelsea, tak wiem. Chris do mnie dzwonił. - Rozłączył się.
- Odpowiedz. - Powtórzyła się, unosząc brwi ku górze. Westchnęłam, zastanawiając się co powinnam powiedzieć. Przygryzłam odruchowo wargę.
- Jonas to dupek, ale atrakcyjny. - Wzruszyłam ramionami.
- Wiedziałam, że jesteś na niego napalona. - Klasnęła w ręce, a ja automatycznie zakaszlałam. Wino, które piłam chyba utknęło mi w krtani.  Co ona wygaduje?! 
- Chyba muszę powiedzieć Chrisowi, żeby cię zaspokoił, bo ewidentnie jesteś niewyżyta. - Odgryzłam się jej. Takie rozmowy były naszą normalnością po pewnej ilości alkoholu.

~~~

- Dziękuję, że po mnie przyjechałeś. - Przytuliłam go zaraz po wejściu do mieszkania.
- Nie ma za co. - Odpowiedział dość obojętnie, nawet mnie nie obejmując. To było dziwne.
- Coś się stało? - spytałam zdejmując szpilki.
- Może. - Wzruszył ramionami, zdjął skórzaną kurtkę i poszedł do kuchni, która połączona była z salonem i mini jadalnią.
- Kochanie noo. - Stanęłam za nim, gdy nalewał sobie wody do szklanki. Objęłam go rękoma, a przez to, że nie miałam szpilek musiałam się nieźle natrudzić, żeby musnąć jego szyje ustami.
- Demi, daj mi spokój. - Strącił moje ręce, zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Okres ci się spóźnia? - odeszłam od niego, zabrałam mu szklankę i napiłam się wody.
- Pogadamy jutro, jak wytrzeźwiejesz. Prześpię się dziś w gościnnym, miłej nocy. - Wyszedł, nie tłumacząc mi kompletnie nic. Byłam skołowana, w końcu skąd miałam wiedzieć o co mu chodzi? 


⇦⇧⇨⇩⇦⇧
Hejka, kurcze dość długo nie dodawałam nowego, ale stoję na rozdziale 9 i zacięłam się, wiem co chcę napisać, a ciągle to odwlekam nooo.
Jak wam się podoba rozdział? 
Co sądzicie o Chelsea?  Jeju ja od razu widziałam Nine jako idealną postać, która może się wcielić w taką rolę.
Mam troszkę nominacji, wszystko zapisałam i następnym razem odpowiem ^_^

Legal Love  ||D.LovatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz