"Najpierw się zabawimy"

248 32 28
                                    

Byłam w wielkim szoku, jak on tak mógł, przy nich wszystkich? Byłam zmieszana, nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Kompletna pustka w głowie, dawno nie byłam w tak niezręcznej sytuacji.

- Ja... - Chciałam odpowiedzieć, że muszę to przemyśleć, że to nie jest decyzja, którą jestem w stanie od tak podjąć, jednak gdy zobaczyłam miny zarówno moich jak i Matthew rodziców, ogarnęło mnie dość dziwne uczucie. Moja mama siedziała już z serwetką w ręce i wycierała co chwilę dyskretnie oczy, w których zbierały się łzy wzruszenia. Matthew nie czekając na moją odpowiedź, wyjął zza marynarki małe pudełeczko i otworzył je, moim oczom ukazał się piękny pierścionek z naprawdę pokaźnym kryształem na środku.

- Zgadzam się. - Wypaliłam niezbyt myśląc, nie mogłam znieść tych spojrzeń wszystkich na mnie, czułam straszną presję, dlatego moja odpowiedź była taka, a nie inna. Matt założył pierścionek, który idealnie wyglądał i pasował na moim palcu. Zanim zdążyłam dokładnie się mu przyjrzeć, poczułam jak jego ręce wślizgują się pod moje kolana, żeby chwilę później unieść mnie nad ziemię. Zaczął kręcić mną, jak nienormalny, a ja zamiast szczęścia czułam, jak całe wcześniej zjedzone jedzenie przewraca mi się w brzuchu.

- Kocham cię, tak strasznie mocno. - Postawił mnie i pocałował, gdy tylko oderwał się ode mnie dostaliśmy gratulacje od rodziców, które dosłownie nie miały końca.

~~~

PARĘ DNI PÓŹNIEJ 

Poniedziałek, kto lubi poniedziałki?  To pierwszy tydzień, który zaczynam jako zaręczona kobieta. Dziwnie się czuję mając na palcu pierścionek, który ma jakieś znaczenie. Jednak bardziej, niż tym przejmowałam się rozprawą, która już za trzy tygodnie, a ja nadal nie jestem idealnie przygotowana. Wstałam jak zawsze wcześniej, niż powinnam. Cholera, czy ja kiedyś się wyśpię? Niestety moja poranna rutyna nie pozwalała mi na nawet pięć minut snu dłużej. Dziś postawiłam na spodnie i koszule, co nie zdarza się często, zazwyczaj ubieram się bardziej kobieco. Postanowiłam założyć szpilki, żeby troszkę podkreślić swoje atuty. Mimo wszystko nie zrezygnowałam z makijażu, nigdy tego nie robiłam.
Z domu wyszłam na tyle cicho, że Matthew nawet nie drgnął, dalej pogrążony był w mocnym śnie. Tak to już jest, gdy nie musisz się przejmować godzinami pracy. Zjechałam windą, jak zawsze byłam pierwszą, która pojawiła się na podziemnym parkingu. Wyciągnąłam kluczyki i pilotem otworzyłam z daleka samochód. Odwróciłam się gwałtownie, miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Chyba oglądam za dużo kryminałów, w głowie mi się poprzewracało. Zaśmiałam się sama z siebie, jednak gdy usłyszałam kolejny szmer, mina mi zrzedła. Przyspieszyłam kroku, nigdy odległość od samochodu nie wydawała się być tak duża. Już otworzyłam drzwi, miałam wsiadać, gdy z nerwów kluczyki wyślizgnęły mi się z rąk i upadły. Schyliłam się, żeby je podnieść, a gdy się wyprostowałam i miałam wsiadać czyjaś dłoń zacisnęła się na mojej i szarpnęła. Odwróciłam głowę i zobaczyłam faceta, wyższy ode mnie, dużo wyższy, twarz przysłaniała mu czarna kominiarka, a w rękach trzymał łom, lub coś na wzór. Przeraziłam się, kto to do cholery jest, co tutaj robi i czego ode mnie chce.

- Taka ładna, żeby sama chodziła po niebezpiecznym parkingu. - Pociągnął mnie w swoją stronę, próbowałam wyrwać rękę, ale na nic mi się to przydało. Zaciskał coraz mocniej dłoń na moim nadgarstku, powodując większy ucisk i ból. Byłam przerażona, gdy zaczęłam się wyrywać, on tylko przybierał na agresywności.

- Przestań się wyrywać mała zdziro - wysyczał do mojego ucha, na co wzdrygnęłam się.

- Zostaw. - wyrywałam bezskutecznie rękę, czym kompletnie sobie nie pomagałam.

- Najpierw się zabawimy. - Drugą wolną ręką, zaczął rozpinać guziki od mojej koszuli, wierciłam się, starałam bronić. W efekcie na tyle go wkurzyłam, że przestał bawić się  w kulturalne rozpinanie, szybkim ruchem pociągnął górę materiału i rozerwał go, pozostawiając mnie w staniku i spodniach. Płakałam, płakałam jak bezbronne dziecko. Nie mogłam nic zrobić, moje liczne próby bronienia się, ciągle wychodziły mi na marne.

- Nie wyrywaj się, będzie ci równie przyjemnie co mi. - Złapał za guzik od moich spodni, chciał go odpiąć. Zacisnęłam oczy, marząc o tym, żeby ten koszmar po prostu minął. Nagle poczułam jak uścisk, który czułam, luzuje się. Otworzyłam oczy, ku mojemu zaskoczeniu nie widziałam tej twarzy, zasłoniętej kominiarką. Facet leżał na ziemi, a na nim siedział wściekły Jonas, który okładał go pięściami. Gdy widziałam, że jego pięści powoli pokrywa krew, zaczęłam histerycznie krzyczeć.

- Zostaw go. - Wiem, że ten facet przed chwilą chciał mnie zgwałcić, ale nie chce, żeby przez to Joe miał problemy.

- Joe - krzyknęłam, jednak on nadal nie reagował, był w jakimś amoku, z którego nie sposób było go wyciągnąć.

- Proszę, zabierz mnie. - Mój głos zaczął się łamać, a z oczu płynęły łzy, których nie mogłam powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Moje słowa zadziałały na niego, pięść zatrzymała się przed twarzą napastnika.

- Żebym cię śmieciu więcej tu nie widział, następnym razem nie będziesz miał tyle szczęścia. - Wstawał, zadając jeszcze parę kopnięć w stronę zamaskowanego faceta. Joe podszedł do mnie, zdjął z siebie marynarkę i założył mi ją, zakrywając odkryte ciało.

- Chodźmy na górę. - Objął mnie, jednak ja stałam jak wryta, kręcąc głową na nie. Na górze był Matthew który nie zrozumiałby całej tej sytuacji, a gdyby zobaczył mnie z Jonasem i to w takim stanie, po prostu wyszłaby z tego niezła awantura.

- Chcesz jechać do mnie? - po jego pytaniu, od razu kiwnęłam twierdząco głową. To było najlepsze rozwiązanie. Bez słowa, otulona jego ramionami, poszłam z nim do samochodu. Wsiadłam, zajmując miejsce pasażera, nawet nie zapinając pasów bezpieczeństwa.

- A policja, powinniśmy zadzwonić na policję - krzyknęłam nagle, jakby wyrywana z wcześniejszego amoku.

- Co zrobią?  Teraz już nic, on uciekł, z resztą pewnie wszystkiego by się wyparł. Ważne, że jesteś już bezpieczna. - Zapiął mój pas, chwilę gładząc mnie po nodze. Uspokoił mnie tym, utwierdzając w swojej racji. Co może zrobić policja? No właśnie nic. Skuliłam się na siedzeniu i w ciszy, przebywaliśmy drogę do jego mieszkania.

👑👑👑
Hej!
Kurczę, rozdział prawie po tygodniu, co się tu wyprawia XD
Napisałam kolejny, niestety jak ten również nie ma nawet tysiąca słów, jakoś się zacięłam. Niby wena jest, ale brak chęci się chyba odzywa. Wiecie o co mi chodzi?  Mam pomysł, zarys, ale nie chcę mi się tego pisać. Chora sytuacja, c'nie?  A jeszcze zaczęłam w szkicach pisać chyba z cztery nowe opowiadania. Kochani komentujcie, głosujcie, dajcie mi siły XD

Legal Love  ||D.LovatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz