Luke
Skoro to ma tak wyglądać to może nawet lepiej. Przecież i tak mieszkamy po dwóch stronach kraju, prawda? Ona zawsze była piękna, ja zawsze byłem trochę dziwny. Teraz ona jest dodatkowo stanowcza i szczera, a ja jeszcze bardziej dziwny.
Nie znam jej adresu, dlatego pojawiam się rano pod jej firmą ze śniadaniem i kwiatami. Nie muszę na nią długo czekać.
– Cześć – patrzy na mnie, a potem na moje ręce – Mam śniadanie i kwiaty.
– Chodź do środka – otwiera przede mną drzwi i prowadzi ponownie do biura.
– Chce tylko porozmawiać o ślubie i może cię poznać.
– To jest w porządku – zabiera mi sałatkę, ale zostawia kawę – Dzięki.
– Jeszce kwiaty, tak powinienem zacząć – odbiera kwiaty – Brakuje tu świeżych kwiatów.
– Już nie – odpowiada kpiąco.
Zoey
– Odpowiedziałaś na moje ogłoszenie, bo chciałaś. Nie zmusiłem cię, więc teraz nie traktuj mnie jakbym był winien tego, co siedzi w twojej głowie, Zoey – jestem zaskoczona.
– Chciałam zobaczyć kim teraz jesteś...
– I jak wrażenia? – uśmiecha się do mnie, widać tam ten chłopięcy błysk, to lekko przerażajace.
– Jesteś oszałamiający – mówię szczere – Robisz wrażenie, ale i zarazem brakuje ci czegoś co cię definiuje.
– Co? – teraz on jest zdezorientowany.
– Skórzana kurtka, jeździsz jeszcze?
– Nie potrafiłbym przestać – uśmiecha się pod nosem – To jest wolność, adrenalina, ale przede wszystkim to jest moje.
– Masz chyba dużo swoich rzeczy.
– Miałem szczęście, wygrałem jeden przetarg, właściwie to na sam projekt, a potem? Może to karma, która zamiast miłości dała mi pieniądze, a może karma jeszcze na mnie czeka.
– Moja mnie jeszcze nie dopadła.
– Może właśnie dopada? – prycham pod nosem.
– Coś się w tobie zmieniło. Mało tego, że jesteś pewniejszy siebie, to mówisz to co ci ślina na język przyniesie – wyszczerza zęby w uśmiechu.
– Wierze, że odpowiedziałaś mi z jakiegoś powodu – romantyk jak zawsze.
– Może chciałam cię zobaczyć? A może chciałam pieniędzy?
– W to pierwsze jestem w stanie uwierzyć, gorzej w to drugie – ma racje – Musimy ustalić szczegóły.
– Słucham uważnie – rozsiadam się na moim fotelu prezesa.
– Chciałbym kupić ci sukienkę i wszystko do niej, a także znaleźć jakąś historyjkę dla nas.
– Mam pieniądze – on kiwa głową.
– Ja też mam pieniądze i chce to zrobić. W końcu tak jest napisane w ogłoszeniu, prawda?
– Nie napisałam do ciebie dlatego, że...
– No właśnie, Zoey – ale on zrobił to. Napisał do mnie, bo potrzebował pieniędzy, ja napisałam do niego tylko ze względu na niego. Nigdy mu o tym nie powiem, po prostu byłam ciekawa. Teraz gdy już tu jest i widzę jego przemianę, chce mu coś uświadomić.
Nie jestem jak jego cholerna Callie. Nigdy nie byłam. Nie poznałam tej dziewczyny, ale znałam Luke'a i jeśli przez cały czas był taki jaki był dla mnie lub dla niej to nie wiem dlaczego ta dziewczyna uciekła. Przez całe dziesięć lat, nigdy nie poznałam faceta, który by był tak on lub byłby w tym tak prawdziwy. Callie powinna to doceniać, a nie wysyłać mu zaproszenie na ślub.
Mogę powiedzieć, że to moja szansa, ale raczej to szansa na to, żeby pokazać mu co stracił.
– Powiesz mi więcej o was? Jak to się stało? Zrobiłbyś dla niej wszystko... – krzywi się, mocno.
– Żeby nas utrzymać i płacić za jej studia, musiałem bardzo dużo pracować. Od razu mówię, że nie żałuje tego. Kochałem ją strasznie i chciałem dla niej wszystkiego, co jej dałem, a co poświęciłem. Myślałem, że jest nam razem dobrze, ale okazało się, że tylko mi było dobrze. Może byłem zbyt dumny z tego, co robię i tak naprawdę oczekiwałem za dużo w zamian. Może zaniedbałem przytulanie jej. Wiem, że powinienem więcej żyć jej studenckim życiem.
– Powiedziała coś wcześniej czy zrzuciła na ciebie bombę? – teraz ja też się krzywię.
– To drugie. Ona po prostu się spakowała.
– Kochasz ją dalej? – to ważne pytanie.
– Myśle, że mam do niej żal, bo gdyby mi powiedziała, że chce czegoś więcej to by to dostała. Może powinienem to widzieć? Tak, zdecydowanie powinnienem to widzieć.
Jest mi go żal, bo nie zasłużył na to, ale pewna część mojej głowy mówi, że to karma za zranienie mnie. Tylko czy on zrobił to celowo?
– Pokażemy jej co straciła – Luke krzywo się uśmiecha.
– Czuje się kurwa jak kretyn. Dwudziesto ośmiu letni facet ze złamanym sercem, a raczej źle posklejanym.
– Umiesz się do tego przyznać, więc raczej jesteś po prostu prawdziwym facetem, który nie boi się swoich słabości.
– Dobra, koniec o tej beznadziejnej sprawie. Czy mogę zabrać cię na zakupy?
– Chcesz mi wybrać ciuchy?
– Jestem pewien, że ty znasz się na tym lepiej – kiwam głową.
– Mam bardzo napięty grafik...
– A ja muszę wracać do domu...
I od razu mówię coś czego pożałuje.
– Może teraz ja odwiedzę ciebie? – Lukowi od razu świecą się oczy. Lubię tak na niego działać, bo teraz jest inaczej. On chce ode mnie więcej, tak jak ja od niego wtedy.
– Jasne. Pozwól, że kupię ci bilet – nie zamierzam mu się przeciwstawiać.
– Ile mamy czasu?
– Trochę mniej niż miesiąc – kiwam głową.
Nagle ktoś wchodzi do mojego gabinetu i informuje nas o tym, że przyszli pierwsi klienci.
Luke całuje mnie w policzek i wychodzi. Potem dostaje esemesa z informacją, że wraca do Sacramento.
CZYTASZ
Making faces II •Hemmings
FanfictionDruga część 'Making faces'. Portal, na którym się poznali nie poszedł w niepamięć. Przyda się im dokładnie dziesięć lat później, gdy jedno z nich będzie na życiowym rozdrożu. Ktoś bierze ślub, a ktoś znowu udaje czyjegoś partnera.