Taehyung siedział zdenerwowany przy barze. Co jakiś czas rozglądał się, wzrokiem szukał mężczyzny na którego już od kilkunastu minut czekał.
- Jak zwykle spóźniony. - parsknął, czując czyjąś dłoń na ramieniu.
- Jedna dziewczyna nie chciała mi wyjść z łóżka, chyba rozumiesz. - usiadł obok bruneta.
- Pijesz coś? - spytał niechętnie.
- Myślę, że nie przyszedłeś tu się ze mną napić - zaśmiał się cicho - chcesz porozmawiać o wczorajszym telefonie prawda?
- Nie, uznam to za zjebany żart. - warknął. - Po co wróciłeś? Czego tutaj szukasz? - oburzył się Tae.
- Wróciłem bo chcę i nikt mnie stąd nie wyrzuci, a już w szczególności nie ty i twoi przyjaciele. - odpowiedział, rozglądając się po klubie. - Powiedz im, że muszą popracować nad maskowaniem się, zbyt bardzo czuję ich spojrzenia na sobie.
- Nie wierzę Ci. Wiem, że po coś tu wróciłeś.
- Oh Taehyung - westchnął - co powiesz na powrót do mnie, no wiesz odbudujemy swój gang, znowu będziemy przyjaciółmi i wszyscy będą się nas bać. Z tego co wiem teraz jedynie zabijasz na zlecenia, czasem tylko robicie grubsze akcje. - zaśmiał się cicho.
- Mi to odpowiada. - odparł, wypijając drinka.
- Zepsuli Cię. Kiedyś ruchałeś wszystkich, zabijałeś wszystkich, byłeś po prostu lepszy. Przemyśl moją propozycję i nie denerwuj się tak bo Ci żyłka pęknie. - zaśmiał się głośno. - Do zobaczenia. - podniósł się i opuścił lokal.
Taehyung był wściekły, jego dawny przyjaciel, a od kilku lat największy wróg przypomniał mu coś czego ten nie chciał pamiętać. Ze zdenerwowania zaczął zaciskać dłoń w której trzymał pusty kieliszek, już po chwili szkło pękło, a ręką chłopaka zaczęła krwawić. Brunet podniósł się gwałtownie i szybkim krokiem opuścił klub, wsiadł do auta i nie zwracając na wołania przyjaciół, odjechał.
***
Przez dwa dni Taehyung nie ruszał się ze swojego mieszkania. Nie odbierał telefonów. Nie otwierał drzwi, a kiedy słyszał, że przyjaciele próbują coś z nimi zrobić groził policją.
Brunet przez cały ten czas myślał jak pozbyć się Seungho z miasta. Nie chciał go zabijać, ale nie mógł też pozwolić by ten tak po prostu mieszkał w Seulu i krzywdził niewinne osoby. To przecież głupie, przecież on sam jest mordercą, a był kiedyś jeszcze gorszym człowiekiem.
Tae ubrał się w to co zazwyczaj, czyli czarne, obcisłe spodnie i zwykła, luźna bluza. Zamknął drzwi od mieszkania i zszedł do swojego auta. Już po chwili był w drodze do domu Yoongiego.
- Taehyung? - zdziwił się chłopak.
- Przepraszam. - odparł krótko, wchodząc do środka.
- Rozumiem Cię, oni zresztą też. Tylko chociaż raz mogłeś odpisać albo odebrać. - mruknął Yoongi. - Co robimy z Seungho? Pewnie jego pojawienie się jest dla Ciebie niewygodne. Zabijamy?
- Nie możemy - westchnął - znam go i wiem, że bez obstawy by się tak po prostu nie pojawił. On coś szykuję. Chciał żebyśmy znowu współpracowali.
- Czyli co planujesz? - usiadł obok bruneta Yoongi.
- Nic. Najlepiej będzie jak będziemy udawać, że go nie ma. - odpowiedział. - Ale musimy być też ostrożni, nigdy nie wiadomo co mu przyjdzie do głowy.