09. Żałuję tego.

246 25 6
                                    

Corinna

Przez ostatnie dwa tygodnie atmosfera między mną, a Justinem była napięta. Wydaję mi się, że ruszyło go to co mu powiedziałam. Do teraz widzę ten smutek w jego oczach. Czy to w ogóle możliwe żeby taki ktoś jak on, miał w sobie jakiekolwiek uczucia? Na moich oczach zgwałcił moją przyjaciółkę, zabił mojego chłopaka, wielokrotnie mnie bił, ranił i nigdy nie zauważyłam aby żałował tego co robił. Wręcz przeciwnie, odnosiłam nieomylne wrażenie, że czerpał z tego satysfakcję, że cieszyło go cierpienie innych ludzi.

Przez ten cały czas, kiedy prawie się do mnie nie odzywał, próbowałam go zrozumieć. Próbowałam postawić się na jego miejscu, bo przecież kiedyś znałam go jak własną kieszeń. Lecz ten Justin, z którym przebywam teraz, nie jest tym samym Justinem, z którym związałam się kiedyś. Można powiedzieć, że kiedyś znał granicę tego wszystkiego, ale teraz? Teraz za każdym razem je przekracza. Tyle razy mówił mi, że nie chce mnie skrzywdzić, że mnie kocha, a za każdym razem to robił. Znęcał się nade mną i wykorzystywał mnie. Tak cholernie chciałabym mu pomóc, lecz nie wiem jak.

Przewróciłam się na drugi bok i szybko zamknęłam oczy, gdy usłyszałam jak drzwi od sypialni się otwierają, a ktoś siada obok mnie na łóżku.

– Wiem, że nie śpisz – szepnął tuż przy moim uchu i złożył tam lekki pocałunek. – Możemy porozmawiać?

– O czym? – odszepnęłam.

– Ogólnie.

Podniosłam się i wykonałam siad skrzyżny na łóżku. Spojrzałam na twarz Justina, na którą padało światło latarni z zewnątrz. Włosy miał rozczochrane, a usta lekko rozchylone.

– Jasne – mruknęłam i wstałam. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam za dużą na siebie bluzę i przełożyłam ją przez głowę.

Blondyn od razu znalazł się obok mnie i splótł nasze palce razem. Nie protestowałam, nie wiem czemu. Może dlatego, że nie chciałam wywoływać kolejnej awantury. Zeszliśmy schodami na dół i zdziwiłam się, kiedy zauważyłam, że zmierzamy w stronę wyjścia na ogród. Wcześniej nie pozwalał mi tam wychodzić, a teraz mnie tam zabiera. Tak dawno nie byłam na dworze. Wracając do moich wcześniejszych myśli postanowiłam, że spróbuję. Spróbuję go zrozumieć i spróbuję mu pomóc. Nie wiem jeszcze jak, ale muszę coś wymyślić.

– Dziękuję – powiedziałam i usiadłam na drewnianej ławeczce. Świeżo skoszona trawa kuła mnie w moje bose stopy, ale nie przeszkadzało mi to. Chciałam cieszyć się chwilą.

– Za co? – zdziwił się.

– Za to, że mogłam na chwilę zaczerpnąć powietrza – powiedziałam cicho.

– Och – spojrzał w niebo. – Teraz będziesz mogła robić to częściej.

Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.

– Co masz na myśli?

– Od teraz możesz wychodzić na ogród – wzruszył ramionami. – Zresztą, cały dom jest do twojej dyspozycji. Od teraz.

Nie odpowiedziałam nic tylko swój wzrok przeniosłam na niebo, które było pełne gwiazd. Skąd u niego tak nagła zmiana?

Eyes wide open, darling [JB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz