05. Wrócił.

236 26 16
                                    

Corinna

Obudził mnie dźwięk mojego budzika. Otworzyłam oczy i odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że jestem w swoim pokoju. Dla pewności rozejrzałam się w około, było ciemno, a wszystko dlatego, że roleta była zasłonięta.
Zrzuciłam z siebie kołdrę i podeszłam do okna. Chciałam pociągnąć za sznureczek z boku, jednak był w jakiś sposób zablokowany.

- No co jest. - powiedziałam do siebie, gdy roleta nadal nie chciała drgnąć. Postanowiłam zostawić ją w spokoju i rozejrzeć się za swoim telefonem. Nie dotrzegałam go w zasięgu swojego wzroku. Opuściłam pokój i początkowo wszystko mi pasowało. Zeszłam schodami w dół, wszędzie było ciemno. Zapaliła mi się czerwona lampka, przecież ja nie montowałam na dole żadnych rolet. Sama nie wiem dlaczego, ale zaczęłam panikować. Uspokój się, przecież jesteś u siebie, prawda?

Rozejrzałam się jeszcze dokładnie po pokojach, które znajdowały się na dole i wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Wróciłam do holu i spojrzalam w stronę drzwi wejściowych. Małe okienko, które się na nich znajdowało również było zasłonięte. 

- Corinna. - podskoczyłam, a moje serce zaczęło bić tysiąc razy szybciej. Przełknęłam ślinę i lekko się odwróciłam. Cholera, co robić.

Moim oczom ukazał się chłopak, którego miałam już nigdy nie spotkać. Na jego twarzy malował się ten przeraźliwy uśmiech, a jego oczy były ciemne jak zawsze. Czułam jak ręce mi się pocą, a moje nogi robią się coraz bardziej miękkie. Blondyn robił odważne kroki w moją stronę, a ja zaczęłam się cofać. Odwróciłam się i podbiegłam do drzwi. Zaczełam szarpać za klamkę, ale na marne. Drzwi również były zablokowane.

Kurwa.

Czy on do cholery zamknął mnie we własnym domu?

Był  coraz bliżej mnie co tylko potęgowało mój strach. Puściłam klamkę, bo i tak już nic nie zdziałam. Oparłam się plecami o drzwi przez zbyt bliską obecność chłopaka. Stał przede mną i gapił się na mnie jak idiota.
Obiecałam sobie, że zacznę nowe życie bez niego, że wszystko się ułoży, a tymczasem on wrócił. Miałam nadzieję, że to co stało się wczoraj to był tylko głupi sen, ale myliłam się. Jak zawsze.

Moja klatka piersiowa unosiła się szybko, za szybko. Unikałam jego wzroku. Chcę stąd uciec, chociaż do mojego pokoju. Wpadłam na pewien pomysł, który jednak batdzo go zezłości, ale zyskam na czasie. Bez dalszego zastanawiania się zebrałam w buzi ślinę i splunęłam prosto w twarz blondyna. Odsunął się ode mnie, dając mi tym samym drogę ucieczki. Z jego ust padła wiązanka przekleństw.
Sądziłam, że będę miała więcej czasu na ucieczkę, jednak on od razu ruszył za mną. Zdążyłam wbiec po schodach i miałam już złapać ręką za klamkę, jednak wtedy jego silne ciało przycisnęło moje drobne do ściany.
Jego ręka znalazła się na mojej szyi, zaczął mnie nią lekko podduszać. Nie mogłam złapać powietrza, krztusiłam się. Próbowałam coś powiedzieć, ale nic nie mogłam z siebie wydobyć. Po dłuższej chwili rozluźnił lekko swój uścisk, a wdech który wzięłam był dla mnie niczym zbawienie. Zza paska swoich spodni wyciągnął pistolet. Rozszerzyłam swoje oczy i chciałam zacząć krzyczeć jednak blondyn zatkał mi usta swoją dłonią. Pistolet wycelował prosto w moją twarz i wpatrywał się we mnie bez żadnych emocji.

- Widzisz to tutaj? - wskazał palcem na spust pistoletu. Sparaliżowało mnie totalnie, nie mogłam się ruszyć, nawet kiwnąc głową. - Odpowiadaj jak pytam. - szarpnął moim ciałem.

- T-tak. - wyjąkałam kiedy jego dłoń uwolniła moje usta. Znów uśmiechnął się okropnie.

- Bądź grzeczna, bo następnym razem nie będę miał skrupułów żeby go użyć. - pociągnął mnie lekko do przodu, a następnie mocno pchnął moje ciało tak, że odbiłam się o ścianę i wylądowałam na podłodze. W moich oczach zebrały się łzy, które powoli zaczęły spadać po moich policzkach. Kiedy on miał już odejść, zauważył że płaczę i ukucnął obok mnie. Odsunęłam się kiedy jego ręka zaczęła zbliżać się do mojej twarzy. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i stworzyłam z siebie małą kulkę. Blondynowi udało się złapać mój podbródek i unieść go do góry. Spojrzał w moje zaszklone oczy, a ja w jego tęczówkach mogłam dostrzec także ból. Zawsze zbyt szybko zmieniał nastrój.

- Nie płacz, darling. - powiedział cicho i pogładził mój policzek. Jego dotyk wywoływał u mnie dreszcze i niesamowity strach. Doskonale pamiętam co działo się kiedy byliśmy razem, to dlatego przecież odeszłam. Nigdy nie sądziłam, że wróci, że jeszcze kiedykolwiek go spotkam. - Nie chcę zrobić ci krzywdy. - jego głos był spokojny, ale nadal się go bałam. Nie chciał zrobić mi krzywdy? Przed chwilą mnie podduszał i miał mnie na celowniku. Ten człowiek jest chory.

Wzięłam się w garść i zrzuciłam jego rękę z mojego policzka. Wstałam i szybko weszłam do swojej sypialni zamykając ją na klucz, który znajdował się w drzwiach. Chłopak nie dawał za wygraną i walił w drzwi jak opętany.

- Otwórz to natychmiast, bo tego pożałujesz! - uniósł swój głos. Bałam się, że zaraz wywarzy te drzwi.

- Zostaw mnie w spokoju, Justin. - powiedziałam cicho drżącym głosem. On jednak mnie usłyszał.

- Nie ma mowy! Otwieraj te drzwi! - wrzeszczał. W sumie, raz się żyje, a ja wolę mu się nie narażać.

Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz. Justin natychmiast zareagował i wpadł do pokoju, a złość była wyczuwalna od niego nawet przez te drzwi. Automatycznie odsunęłam się w tył, a chłopak podbiegł do mnie. Poczułam na swojej twarzy uderzenie jego ręki, co spowodowało, że poleciała w bok. Łzy, które już wydostawały się z moich oczu tylko się nasiliły, a policzek w który mnie uderzył piekł mnie niesamowicie. Posłałam mu swoje smutne i wykończone spojrzenie, a on bez słowa wyszedł.

Boże, powiedz mi, dlaczego ja?

                                ***

I jak podoba się nowy rozdział? 😘

Do następnego! 💕

Eyes wide open, darling [JB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz